Ostatni okres jest gorący dla sporej części polskich kibiców, którzy są ciekawi przyszłości Roberta Lewandowskiego. Sezon 2021/2022 dla Bayernu Monachium dobiegł końca, a Polak poinformował swój klub, że nie przedłuży kontraktu.
Wciąż jednak nie wiadomo, czy napastnik wypełni umowę obowiązującą do czerwca 2023 roku. Może odejść już latem, a nowym pracodawcą ma być FC Barcelona. Jakiś czas temu ekspert "Sky Sports Italia", Matteo Moretto w rozmowie z TVP Sport poinformował, że była już rozmowa pomiędzy snajperem a Xavim.
W tym tygodniu hiszpańskie media przekazały, że znów miało do niej dojść (więcej o tym przeczytasz TUTAJ). Potwierdza to także Fabrizio Romano, który w swoich mediach społecznościowych napisał też o pewnych szczegółach.
ZOBACZ WIDEO: Czesław Michniewicz odkrył karty. "Cieszy mnie jego powołanie"
"Robert Lewandowski miał już dwie bezpośrednie rozmowy z Xavim. Plan jest nadal jasny, dogadano kontrakt do czerwca 2025 roku. Teraz wszystko zależy od obu stron. Nie ma rozmów z żadnym innym klubem, bo Lewandowski stawia Barcelonę jako priorytet" - poinformował dziennikarz na Twitterze.
Wygląda więc na to, że kapitan reprezentacji Polski widzi swoją przyszłość wyłącznie w FC Barcelona. Jak zakończy się saga z udziałem Roberta Lewandowskiego? Możliwe, że odpowiedź poznamy już w najbliższym czasie.
Duma Katalonii musi jednak liczyć się z kosztami. Zagraniczne media informowały, że Bayern Monachium chce za swojego piłkarza 40 milionów euro. Dojdzie zapewne do negocjacji, bowiem ekipa z Hiszpanii jest gotowa wydać 30-35 milionów euro.
Robert Lewandowski has already had two direct contacts with Xavi. The plan is still clear, contract until June 2025 discussed - it’s up to the clubs now.#FCB
— Fabrizio Romano (@FabrizioRomano) May 19, 2022
There are no talks with any other club yet - as he wants Barcelona as priority.
More: https://t.co/yfy4idihhq pic.twitter.com/8dxrybDeIa
Zobacz też:
Ta porażka musi boleć. Polska U-17 już bez wstydu, ale znów bez punktów
To dlatego Lewandowski jest wściekły na szefów Bayernu. "Zachowali się jak amatorzy"