Proces odbudowy Ruchu Chorzów trwa. W środę Niebiescy zrobili krok do Fortuna I ligi. Wszystko będzie jednak nieważne, jeśli w niedzielę 14-krotni mistrzowie Polski nie zrobią drugiego, tego najważniejszego.
Podobne plany ma Motor Lublin, w którym brak awansu może się nawet wiązać z zakończeniem pewnego etapu w rozwoju klubu.
Chorzowianie wygrywając 1:0 po dogrywce potyczkę z Radunią Stężyca pokazali, że są gotowi do awansu. Rywal z dobrej strony pokazał się jedynie w 1. połowie. Po przerwie i w dogrywce to gospodarze, niesieni przez ponad 7 tysięcy kibiców, mieli więcej z gry, ale brakowało im skuteczności. - Szacunek, że do końca walczyliśmy o to zwycięstwo, nie kalkulowaliśmy, nie czekaliśmy na karne, jak zespół Raduni. Kradli czas, co ich w końcówce pokarało. My robiliśmy swoje i za wszelką cenę chcieliśmy wygrać ten mecz przed karnymi - powiedział, cytowany przez klubowe media, kapitan zespołu Tomasz Foszmańczyk.
ZOBACZ WIDEO: Jak czytać grę Bayernu? Wiemy, o co chodzi prezesom mistrza Niemiec
W przerwie pomiędzy dwoma częściami dogrywki trener Jarosław Skrobacz postawił wszystko na jedną kartę. Boisko opuścili liderzy drużyny, którzy zapewne wykonywaliby ewentualne rzuty karne, Michał Mokrzycki i Tomasz Foszmańczyk. Ruch zaatakował i w 118. minucie zadał cios.
Gol dla Ruchu w bardzo podobnych okolicznościach co w potyczce przed ponad rokiem z Polonią Bytom w III lidze. Wówczas Niebiescy grali w dziesiątkę, a dogranie Łukasza Janoszki wykończył Kacper Będzieszak. Ostatecznie chorzowianie wygrali 2:1 i był to jeden z milowych kroków do ówczesnego awansu.
Niewiele brakowało, a Daniela Szczepana, autora zwycięskiego gola w środowym spotkaniu, zabrakłoby na boisku w 2. części dogrywki. - W przerwie dogrywki Szczepan był do zmiany. Miał kartkę i każde następne wejście groziło żółtą kartką, a dla niego wiązałoby się z wykluczeniem. Było ryzyko zostawiając go na boisku. Pomijając fakt, że gralibyśmy w osłabieniu, to nie zagrałby w ewentualnym finale. Ryzyko się opłaciło. Zabroniliśmy mu skakać, żeby czegoś nie zrobił - wyjaśnił po spotkaniu Skrobacz, który taktycznie kapitalnie przygotował zespół do spotkania. Również przeprowadzane zmiany miały duży wpływ na to, co wydarzyło się w końcówce.
W niedzielę przed chorzowianami mecz o awans do Fortuna I ligi, czyli o powrót na zaplecze PKO Ekstraklasy po czterech latach. Inne czasy, inne poziomy, ale ostatnio tak ważne spotkanie Ruch rozgrywał w sierpniu 2014 roku, kiedy w Kijowie rywalizował z Metalistem Charków. Gdyby wygrał, to awansowałby do fazy grupowej Ligi Europy. W drugiej części dogrywki Niebiescy stracili gola z rzutu karnego i przegrali dwumeczu 0:1.
Teraz w Chorzowie trwa czas odbudowy. Klub wychodzi z zapaści. Zaliczył jeden awans, marzy o następnym. Można to porównać do budowy domu. Szalunki pod kolejne piętro zostały przygotowane i zalane. W niedzielę trwał będzie ich demontaż. Testerem będzie nieobliczalny i mający swoje ambicje Motor.
Dodajmy, że bilety na niedzielne spotkanie rozchodzą się niczym ciepłe bułeczki. I kolejny raz kibiców może ogarniać smutek, że takie wydarzenie jak finał baraży odbędzie się na przestarzałym obiekcie. Zgodnie z pierwotnymi obietnicami, nowy stadion przy Cichej powinien stać od pięciu lat. Tymczasem aktualnie nie ma już nawet planów budowy nawet jednej trybuny.
Czytaj także:
Duże nadzieje i małe niespodzianki w barażach o PKO Ekstraklasę
Demolka w półfinale barażu o Fortuna I ligę!