Już ponad trzy miesiące trwa inwazja Rosji, która rozpoczęła się 24 lutego na rozkaz Władimira Putina. Podczas bombardowań giną setki niewinnych ludzi. Nie inaczej było i tym razem.
Dramatyczna historia wydarzyła się w Charkowie. Zginął w niej ojciec i jego pięciomiesięczny syn.
Z relacji świadków wynika, że gdy zaczął się kolejny ostrzał, na ulicach było pełno cywili, wśród nich młoda kobieta z mężem, który w swych ramionach próbował chronić swojego ukochanego syna.
ZOBACZ WIDEO: Glik jak Robocop. Wrócił szybciej i gra o kolejny awans
Gdy jedna z rakiet doszła celu, fala uderzeniowa była ogromna - rozproszyła wszystkich. Kobieta - pomimo ciężkich obrażeń - przeżyła. Szczęścia nie mieli jej ukochani.
Mężczyzna zmarł natychmiast. Syna natomiast długo nie można było odnaleźć. W końcu jednak się udało, ale finał tej historii nie był szczęśliwy. Siła uderzeniowa była tak duża, że ciało pięciomiesięcznego chłopczyka znaleziono... na dachu pobliskiego budynku. Miał na imię Misha. Jego ojciec Kolya.
Historia dotarła do Ołeksandra Zinczenko, reprezentanta Ukrainy i zawodnika Manchesteru City. Ten nie przebierał w słowach. W mediach społecznościowych udostępnił zdjęcie małego chłopczyka, a podpis był krótki i mocny. "P********* kraj terrorystów" - można przeczytać. Dodatkowo pojawiła się rosyjska flaga z wymowną ikonką.
25-latek od momentu rozpoczęcia wojny na każdym kroku pokazuje wsparcie dla swojej ojczyzny. Ma też jasne stanowisko wobec rosyjskich klubów. Nie wyobraża sobie, żeby dopuszczono je do jakichkolwiek europejskich rozgrywek.
Zobacz także:
"Niepożądany incydent". Ukrainiec nie dał się sprowokować
Sensacyjna decyzja ws. Białorusi. Ukraińcy grzmią. "To skandal"