Aż o 36 minut opóźnił się początek zaplanowanego na godzinę 21 finału Ligi Mistrzów. UEFA wyjaśniła, że mecz między Liverpoolem FC a Realem Madryt nie mógł odbyć się zgodnie z planem z powodów bezpieczeństwa. Według federacji duża grupa kibiców wicemistrza Anglii zbyt późno pojawiła się przed stadionem i nie zdołała wejść na trybuny na czas. Część niecierpliwych osób z tłumu sforsowało wejścia i wbiegła na sektory bez odbycia kontroli bezpieczeństwa na bramkach.
- Wejście niesprawdzonych przez ochronę osób to powtórka tego, co było w finale Mistrzostw Europy na Wembley. To kolejna wtopa UEFA - tłumaczy w rozmowie z WP SportoweFakty Marcin Samsel, koordynator ds bezpieczeństwa. Pracował m.in. przy zabezpieczeniu meczów Euro 2012. Obecnie jest wykładowcą WSAiB w Gdyni.
Zawiódł system
- Da się obliczyć, ile ludzi przejdzie przez bramki w określonym czasie, ile czasu potrzebuje tłum, by dotrzeć do bramek oraz współczynniki zagęszczenia tłumu na metr kwadratowy. Zespół ds. bezpieczeństwa potrafi ustalić, ilu ludzi wejdzie na stadion np. w godzinę. Na nowoczesnych stadionach jest system liczenia biletów - ludzie na stanowisku dowodzenia widzą, jak sektory się zapełniają. Komputer oblicza im, czy w takim tempie wszyscy zdążą wejść - wyjaśnia nam kulisy pracy specjalnego zespołu.
ZOBACZ WIDEO: Z Pierwszej Piłki #8: co dalej z Lewandowskim? Transfer na horyzoncie
Podczas sobotniego meczu zawiedli organizatorzy. Opóźnienie kibiców Liverpoolu, ogromne kolejki, a następnie zamieszki przed stadionem są tego dowodem. Z tego powodu UEFA nie miała wyjścia. Musiała opóźnić start finału o ponad pół godziny.
- W takich sytuacjach zakłada się margines błędu i alternatywne plany: które wejście uruchomić, z czego zrezygnować, żeby przyspieszyć proces wpuszczania kibiców tak, żeby zdążyli na mecz. Każde opóźnienie budzi emocje. A rozpoczęcie meczu bez tak dużych grup wywołałoby jeszcze większe szarpaniny. Generalnie zakłada się, że przy zapełnieniu trybun na poziomie 70-80 procent rozpoczyna się mecz bez opóźnień - mówi Samsel.
I komentuje sceny, do których doszło przed stadionem. - Po filmach widać, że nie zrobiono zbyt wiele, by przyspieszyć ten proces. Widać, że nie uruchomiono dodatkowych wejść. Wyglądało to tak, jakby nie było alternatywnego planu i dlatego zajęło to kolejne pół godziny.
Zdaniem eksperta wina stoi po stronie organizatorów. W tym wypadku jest nim UEFA.
- Mówimy o zbiegu elementów, które doprowadzają do takich sytuacji. Ludzi od bezpieczeństwa szkoli się po to, by potrafili sprawnie zareagować i wyeliminować źródło problemu. A każde opóźnienie to olbrzymie koszty dla UEFA - podsumowuje.
To się działo przed bramami stadionu:
Ticketless Madrid fans too. pic.twitter.com/g6T9BmhWZv
— Football Fights (@footbalIfights) May 28, 2022
Maciej Siemiątkowski, dziennikarz WP SportoweFakty
Sensacyjny następca Lewandowskiego? Słynny agent może zaskoczyć
Miliony zgłoszeń po bilety na MŚ. Mecz Polski wśród najpopularniejszych