Pierwotnie wielki finał Ligi Mistrzów miał zostać rozegrany w Sankt Petersburgu, jednak w związku z rosyjską inwazją w Ukrainie, został przeniesiony do podparyskiego Saint-Denis na Stade de France. UEFA nie popisała się przy organizacji najważniejszego meczu sezonu.
To miało być piłkarskie święto, a wyszła organizacyjna kompromitacja. Wydaje się nieprawdopodobne, że UEFA nie potrafi zapewnić bezpieczeństwa kibicom w tak ważnym dniu.
Pierwszy gwizdek Clementa Turpina był zaplanowany na godz. 21. Niestety, wielu kibiców miało problemy przed meczem Liverpoolu z Realem Madryt. Tysiące angielskich fanów zgromadziło się przed Stade de France w Paryżu. Na domiar złego autokar "The Reds" przyjechał na obiekt z opóźnieniem.
"Ze względu na późne przybycie kibiców na stadion, mecz został opóźniony. Dalsze informacje w tej sprawie pojawią się za maksymalnie 15 minut" - komunikat UEFA wyświetlił się na telebimie.
Problem był poważniejszy niż początkowo zakładano. Ostatecznie spotkanie rozpoczęło się o godz. 21:36.
W okolicach Stade de France doszło do starć kibiców z funkcjonariuszami policji. Według informacji "Sky Sports", policja użyła gazu łzawiącego. Przed stadionem działy się dantejskie ceny (więcej TUTAJ). Obecny był między innymi Marvin Matip. Brat gracza Liverpoolu musiał schronić się w pobliskiej restauracji wraz ze swoją żoną, która jest w ciąży.
Transmisja finału Ligi Mistrzów na antenach TVP 1 oraz Polsatu Sport Premium 1. Relacja tekstowa na WP SportoweFakty.
Czytaj także:
Fani myśleli, że to Cristiano Ronaldo. Zdjęcie Lewandowskiego robi furorę
Policjanci rozbili zorganizowaną grupę. W tle wątek piłkarski
ZOBACZ WIDEO: Wiemy, kiedy Lewandowski chce odejść z Bayernu i dlaczego