- Lech miał atut własnego boiska. Do tego trzeba dodać fakt, że gra o inne cele niż Odra. Mimo to uważam, że nie było widać zbyt dużej różnicy w grze. Mecz nie stał na wysokim poziomie. Oba zespoły z pewnością stać na więcej. Gola padł w dziwnym momencie - gdy nic go nie zapowiadało. Możemy tylko żałować, że schodziliśmy z boiska pokonani w wyniku błędu indywidualnego. Myślę, że remis był w naszym zasięgu. W drugiej połowie, nawet w liczebnym osłabieniu, mieliśmy swoje okazje i mogliśmy strzelić bramkę wyrównującą - powiedział portalowi SportoweFakty.pl Jan Woś.
Jak doświadczony pomocnik ocenił zachowanie Piotra Piechniaka, który opuścił boisko w wyniku czerwonej kartki? Według sędziego Pawła Gila były zawodnik Groclinu Grodzisk Wlkp. i Polonii Warszawa wykonywał niesportowe gesty w kierunku kibiców Kolejorza. - Trudno mi się do tego odnieść, bo stałem bardzo daleko od całego zdarzenia. Kapitan Marcin Malinowski miał pretensje do Piotra o to, że osłabił zespół, ale mało kto wiedział, co dokładnie zaszło - stwierdził 35-letni piłkarz.
W końcówce spotkania Woś upadł w polu karnym po starciu z Sewerynem Gancarczykiem. Arbiter nakazał grać dalej. Czy słusznie? - Zdecydowanie tak. Faulu nie było. Obrońca Lecha wykonywał wślizg i liczyłem na to, że siłą rozpędu zahaczy o moje nogi. Zachował się jednak sprytnie i uniknął kontaktu.
Po siedmiu meczach Odra ma na koncie tylko sześć oczek. Wodzisławianie potrafili pokonać Lechię Gdańsk i Legię Warszawa, a w pojedynkach ze słabszymi ekipami stracili punkty. Skąd takie wahania formy w zespole Ryszarda Wieczorka? - Faktycznie mamy jakiś problem, osiągamy dziwne wyniki i nigdy nie wiadomo jak się spiszemy. Jestem zdania, że nieco lepiej gra nam się na wyjeździe. Wtedy możemy czyhać na kontry, a w takiej taktyce czujemy się najlepiej. U siebie często musimy prowadzić atak pozycyjny i dlatego wygląda to dość topornie. Martwi mnie fakt, że tracimy punkty z rywalami, którzy podobnie jak my walczą o utrzymanie. Takie mecze powinniśmy wygrywać w pierwszej kolejności - zakończył Woś.