Kotwica Kołobrzeg była wiceliderem przed sobotnimi meczami w grupie drugiej III ligi. Istniała tylko jedna konfiguracja, która mogła dać awans drużynie z województwa zachodniopomorskiego i właśnie do niej doszło.
Kotwica wygrała 4:3 w Gniewinie. Prowadziła z przewagą trzech goli, krótko po przerwie straciła dwie bramki, ale dowiozła skromne prowadzenie do końca. Czekała ona jeszcze przez kilka minut po ostatnim gwizdku na wynik ze Skolwina.
Na północy Szczecina grała niemal równolegle Olimpia Grudziądz. Półfinalista tegorocznego Fortuna Pucharu Polski potrzebował do awansu minimum remisu, ale kompletnie zawiódł.
ZOBACZ WIDEO: Koniec Rybusa w reprezentacji Polski? "Prawdopodobnie postanowił się osiedlić na stałe w Rosji"
Co prawda Olimpia rozpoczęła mecz w ataku pozycyjnym i na połowie przeciwnika, ale pierwsza akcja Świtu przyniosła gola na 1:0. Uderzenie Adama Nagórskiego zostało zablokowane ręką, a skutecznym egzekutorem rzutu karnego był Adam Ładziak. Jak się okazało, był to bardzo ważny gol dla całego sezonu.
Olimpia spanikowała i do końca pierwszej połowy meczu nie potrafiła zatrudnić bramkarza Świtu ani jednym groźnym strzałem celnym. W grze głównego kandydata do awansu było widać dużą nerwowość, a zmotywowany Świt utrudniał rozgrywanie agresywnym pressingiem.
Na początku drugiej połowy meczu Olimpia przycisnęła, ale seria dośrodkowań została powstrzymana przez Świt. Czas uciekał, a grudziądzanie pozostawali w wirtualnej tabeli za Kotwicą. W końcówce mocno kotłowało się w pobliżu bramki skolwinian, ale goście nie potrafili zdobyć choćby jednego gola na miarę awansu. Dwiema świetnymi interwencjami między słupkami Świtu popisał się Marek Szulc.
Czytaj także: Polonia Warszawa krok od awansu. Dramat Legionovii
Czytaj także: Siarka Tarnobrzeg już zapewniła sobie powrót do II ligi