"Nie wiem czy PZPN wytrzyma". Gorąco po decyzji Michniewicza

- Nie wiem, czy PZPN wytrzyma presję i czy w ogóle chce ją wytrzymać. Polacy nie są głupi - mówi Grzegorz Kita. Ekspert od marketingu sportowego ocenia sprawę Czesława Michniewicza, który chce pozwać dziennikarza Wirtualnej Polski.

Mateusz Skwierawski
Mateusz Skwierawski
Czesław Michniewicz Getty Images / Na zdjęciu: Czesław Michniewicz
Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Selekcjoner piłkarskiej reprezentacji Polski w piłce nożnej Czesław Michniewicz chce w specjalnym trybie oskarżyć o zniesławienie Szymona Jadczaka. Dziennikarz Wirtualnej Polski opisał historię kontaktów selekcjonera z szefem gangu piłkarskiego - Ryszardem Forbrichem. Napisał pan, że nie może w to uwierzyć.

Grzegorz Kita: Osłupiałem. Pomyślałem: "Co on wyprawia?"

Dlaczego?

Nie dało się wymyślić nic gorszego. To najbardziej szkodliwa decyzja dla Czesława Michniewicza i najgłupszy ruch, jaki mógł zrobić.

Pod jakim względem najgorszy?

Każdym - marketingowym, wizerunkowym i medialnym. Niezależnie od skali zarzutów jakościowych, które Szymon Jadczak zebrał i opisał w swoim artykule oraz kilku nowych wątkach, to cała sprawa zaczynała, mówiąc kolokwialnie, "przysychać". Niedługo po publikacji tekstu Jadczaka pojawił się temat Tomasza Lisa i mobbingu.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: takie gole można oglądać w nieskończoność!

Sprawa trenera Michniewicza schodziła powoli na margines. Tymczasem trener, decydując się jednak na taki krok, czyli pozwanie Jadczaka, nie tylko przeniósł temat na pierwszą linię frontu i go eksplodował, rozgrzał audytorium, ale też sprawił, że sprawa nie przycichnie przez najbliższe miesiące. Długie miesiące. A przecież ona ma negatywny kontekst wizerunkowy dla niego. Michniewicz wrzucił do ognia kanister z benzyną.

Co teraz czeka selekcjonera?

Będzie wokół niego dużo zamieszania. Na rynku marketingowym może go czekać los swoistego pariasa. Nie wyobrażam sobie dużej marki, marketera lub sponsora, który podjąłby współpracę z trenerem Michniewiczem. Dla większości marek byłby to bilet w jedną stronę. Dopóki o tej sprawie tyle się mówi, Michniewicz tylko na tym traci.

Reprezentację Polski też czekają konsekwencje pod względem marketingowym?

Kadra już dostaje potężnym rykoszetem. Dziś na hasło "PZPN" lub "reprezentacja Polski" mało kto myśli w pierwszej kolejności o futbolu czy Robercie Lewandowskim. Pierwsze, co przychodzi ludziom do głowy, to "Michniewicz i Fryzjer". W tej chwili przestrzenią publiczną całkowicie zawładnął właśnie ten temat.

Pokusiłbym się nawet o sformułowanie, że dla PZPN Czesław Michniewicz staje się wizerunkową kulą u nogi, ciężarem ciągnącym na dno. W polskiej federacji sądzili zapewne, że po pewnym czasie od zatrudnienia Michniewicza temat sam zaniknie. Natomiast po tekście Jadczaka i reakcji prawnej Michniewicza to kwestia absolutnie pierwszoplanowa i z wielkim "potencjałem" na przyszłość.

Obecni sponsorzy reprezentacji na pewno swoich kontraktów nie zerwą. Co najwyżej mogą domagać się wyjaśnień. Natomiast uważam, że potencjalni nowi sponsorzy rozważający współpracę z kadrą, na wszelki wypadek odpuszczą współpracę z PZPN, bo cała sprawa ma wysoki ciężar gatunkowy i charakter ewidentnie rozwojowy.

Co teraz sądzi opinia publiczna?

Najlepiej na to pytanie odpowiedziałoby reprezentatywne badanie opinii publicznej. Jeżeli mam jednak przedstawić komentarz ekspercki, to powiem w ten sposób: Polacy to nie są ludzie głupi. Ich inteligencję obraża fakt, że Michniewicz próbuje się wybielać, mając tak ogromny repertuar połączeń z "Fryzjerem", czyli szefem gangu ustawiającego mecze.

Mam wrażenie, że większość Polaków nigdy nie "kupiło" wyjaśnień Michniewicza, ale po latach ludziom ten temat po prostu zobojętniał.

Taki stan utrzymywał się jeszcze półtora tygodnia temu, natomiast wszystko zmieniło się w momencie pojawienia się tekstu Jadczaka. Przeczytaliśmy tam o liczbie 27 godzin połączeń z "Fryzjerem". Ludzie tak często nawet do rodziców nie dzwonią. Do tego dowiedzieliśmy się, jak zachowała się prokuratura, która potraktowała Michniewicza bardzo luźno. Argument o jego niewinności mocno opierał się dotąd o domysły, że Michniewicz był poddany poważnemu, ostremu przesłuchaniu. A tu okazuje się nagle, że śledczy machnęli na to ręką.

Uważam, że teraz zdanie opinii publicznej przechyliło się na niekorzyść selekcjonera.

Jak ta sprawa może się zakończyć?

Zastanawiałem się od wczoraj, czy Michniewicz ma szansę wyjść z tego w jakikolwiek sensowny sposób i myślę, że nie ma. Jest na to za późno. Gdyby zrobił krok wstecz i wycofał akt oskarżenia, da tylko jeszcze większe pole do interpretacji, stawiania pytań, domysłów, że się przestraszył. Pewnie się nie wycofa, a sprawa będzie się ciągnęła i jątrzyła.

Selekcjonera będzie reprezentował mecenas Piotr Kruszyński, czyli były adwokat Ryszarda Forbricha.

To absurd do sześcianu. Bareja by tego nie wymyślił. Lista konsekwencji związana z procesem już jest nieprawdopodobna. Policzmy: sprawa wraca na pierwsze strony, umożliwia grillowanie tego tematu przez kolejne miesiące. Sfera prawna pozwala wprowadzić nowe wątki, wypowiedzi, może nawet zarzuty. Świadkowie będą przecież zeznawali pod rygorem odpowiedzialności karnej. A to, że trener zatrudnił obrońcę "Fryzjera"? Totalna abstrakcja. Sprawa jest już i tak niesamowicie grząska wizerunkowo, dlatego powinno się dmuchać na zimne, działać podwójnie ostrożnie. A tymczasem z hukiem pojawia się kolejne nawiązanie do "Fryzjera".

Może trener kierował się tym, że mecenas dobrze zna sprawę? Da się to obronić?

To bardzo słabe wytłumaczenie. Michniewicz jako osoba publiczna i trener reprezentacji nie może liczyć się tylko z konsekwencjami prawnymi. Konsekwencje występują także na płaszczyźnie marketingowej, biznesowej czy PR-owej. Trener sam skierował oczy na dodatkowy temat dotyczący "Fryzjera". W tym samobójstwie wizerunkowym to dodatkowy strzał w stopę. Takiego przykładu, historii nie wymyśliłbym nawet na zajęcia dla studentów.

A to transfer Roberta Lewandowskiego do Barcelony miał być "jedynką" w te wakacje.

Naprawdę - z tej sytuacji nie ma dobrego wyjścia. Jeżeli sprawa w sądzie będzie jawna, zrobi się show. Jeżeli nie - to wszyscy zaczną domniemywać, co ten Michniewicz ma do ukrycia. Trener przekroczył wizerunkowy Rubikon. Nie ma gdzie się cofnąć, każdy ruch jest dla niego zły. Używając powiedzonka futbolowego: "zakiwał" się na śmierć. Nie mam pomysłu, co Michniewicz miałby teraz zrobić.

Może zdobyć mistrzostwo świata w Katarze?

Dobre wyniki często przykrywają różne sprawy, ale do tych meczów jeszcze trzeba dotrwać. Zaczynam się zastanawiać, że możliwy jest jednak wariant, że Michniewicz nie dotrwa do mundialu. Coraz więcej wokół niego problemów i dziwnych sytuacji. Nie wiem, czy PZPN wytrzyma presję i czy w ogóle chce ją wytrzymać.

PZPN odcina się od pozwu. Mamy stanowisko związku
Ekspert jasno o zyskach Roberta Lewandowskiego. "Dotarł do ściany"

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×