Echa meczu Dolcan Zabki - Śląsk Wrocław

Zdjęcie okładkowe artykułu:  /
/
zdjęcie autora artykułu

Mecz Dolcanu Ząbki ze Śląskiem Wrocław był jedną z największych sensacji 1/16 Pucharu Polski. Podopieczni Marcina Sasala po 120 minutowym boju pokonali w karnych drużynę Śląska i pierwszy raz awansowali tak wysoko w Pucharze Polski. Wiele kontrowersji wzbudził rzut karny, który wykonywał Bartosz Hinc w trakcie serii rzutów karnych. <i>Dawno już nie widziałam, żeby sędzia powtarzał rzut karny w takiej sytuacji</i> - mówił po spotkaniu Ryszard Tarasiewicz, trener Śląska.

Czerwona kartka w lidze = absencja w Pucharze ?

Jeszcze na długo przed meczem wszyscy zainteresowani spotkaniem głowili się kto wystąpi w pierwszej jedenastce Dolcanu w formacji ataku. Jednak nie z powodu słabej formy jednego z napastników ale z powodu nietypowej sytuacji jaka miała miejsce podczas ostatniego meczu, jaki podopieczni Marcina Sasala. rozegrali w Bielsku-Białej. W przerwie meczu przeciwko Podbeskidziu napastnik ząbkowian Benjamin Imeh pokłócił się z jednym z pracowników miejscowego klubu i uderzył go w twarz w drodze do szatni. Sędzia tamtego spotkania Mariusz Trofimiec w przerwie dał czerwoną kartkę napastnikowi Dolcanu, który nie wyszedł w drugiej połowie na boisko.

Wszyscy wiedzą, że czerwone kartki z rozgrywek ligowych nie liczą się w rozgrywkach Pucharowych, jednak trener Marcin Sasal zaskoczył wszystkich i w meczu ze Śląskiem Imeh nie znalazł się nawet na ławce rezerwowych, obserwując całe spotkanie z trybuny krytej. Po spotkaniu trener Sasal tłumaczył jakie były powody jego decyzji: Sprawdzaliśmy w przepisach i jest tam napisane tak, że żółte i czerwone kartki z ligi do pucharu się nie liczą. Ale gdzieś w dalszej części przepisów PZPN jest napisane, że w przypadku czerwonej kartki trzeba czekać do rozstrzygnięcia orzeczenia. Wydział niestety jest dopiero w czwartek, dlatego bałem się zaryzykować wpuszczając Imeha, żeby nie było walkowera. U nas w Polsce wszystko jest możliwe, dlatego postanowiliśmy, że będziemy czekać do tegoż wydziału. Z tych osób, które pytaliśmy, każda miała inne zdanie na ten temat. - mówił Sasal.

W drużynie Śląska również miała miejsce podobna sytuacja z tym, że trener Ryszard Tarasiewicz nie wahał się przed wpuszczeniem na boisko Piotra Celebana, który w ostatnim spotkaniu Śląska z Koroną w 72. minucie otrzymał czerwoną kartkę. Po wyjaśnieniu całej sytuacji Sasal zapowiedział również, że chce wyjaśnić całą sytuację i skorzystać na skomplikowanych przepisach: Jest jednak drugi aspekt tej sprawy. Jeżeli ta czerwona kartka była by po faulu, to ja bym się nie zastanawiał, bo w tedy nie wiadomo co z tym zrobić i by Imeh nie zagrał. Była to kartka jednak za niesportowe zachowanie i ja nie chce nikogo prowokować. W drużynie Śląska zagrał nawet zawodnik, który w meczu z Koroną otrzymał czerwoną kartkę. Teraz natomiast będę się starał aby ten mecz zaliczyć Imehowi na poczet meczów pauzujących, skoro są takie nie jasne przepisy.

Sędzia Ekstraklasa! czy tylko I liga?

Nie zabrakło w środowym spotkaniu również kontrowersji boiskowych a opinie o pracy sędziego były diametralnie różne. Spotkanie nie obfitowało w wiele starć na pograniczu faulu, czego konsekwencją była mała liczba żółtych kartek, jakie rozdał Pan Włodzimierz Bartos, co nie jest spotykane na boiskach I ligi. Marcin Sasal po spotkaniu bardzo ciepło wypowiedział się o pracy arbitrów tego spotkania: W meczu ze Śląskiem Wrocław muszę pierwszy raz od dłuższego czasu pochwalić pracę arbitrów. To, co dzisiaj na boisku prezentowali to rzeczywiście była Ekstraklasa a nie I liga. - mówił szkoleniowiec gospodarzy.

Ryszard Tarasiewicz miał jednak inne zdanie na ten temat, co było spowodowane nietypową sytuacją, jaka miała miejsce podczas rzutów karnych. Po pierwszym skutecznie wykonanym karnym przez Śląsk a właściwie przez Sebastiana Dudka do piłki podszedł Bartosz Hinc. Środkowy pomocnik Dolcanu strzelił na dwa tempa zatrzymując się w trakcie rozbiegu, a następnie strzelił w środek bramki, jednak na tyle lekko, że rzucający się w lewy róg bramki Ivo Vazgec zdołał odbić piłkę końcem palców. Szczęście jednak było po stronie gospodarzy, gdyż piłka po odbiciu się od ręki Vazgeca wolno poleciała w stronę bramki Śląska. Bramkarz gości zdążył jednak wstać i złapać piłkę. Trudno jednak powiedzieć, czy piłka była w tym momencie w bramce czy jeszcze nie. Nie miało to jednak znaczenia, gdyż od razu po wykonanym karnym sędzia zarządził powtórkę jedenastki, jak się później dowiedzieliśmy było to spowodowane wyjściem bramkarza za daleko od linii bramkowej przed strzałem Hinca.

Ryszard Tarasiewicz skomentował ten kontrowersyjny rzut karny po spotkaniu: Z tego co widziałem to nie powinien sędzia powtarzać karnego. Dawno już nie widziałem, żeby sędzia powtarzał rzut karny w takiej sytuacji, gdzie zawodnik wykonał go na dwa tempa. Bramkarz zawsze wychodzi z bramki i jeżeli za daleko nie wyszedł to nie słusznie sędzia nakazał powtórzyć rzut karny. - mówił Tarasiewicz.

O sytuacji wypowiedział się również Sebastian Mila - najaktywniejszy gracz wczorajszego spotkania. Nie rozwiało to jednak sporów dotyczących karnego: Nie wiem czy powinien być powtórzony rzut karny czy nie. Nie widziałem dobrze tej sytuacji. Trzeba by zobaczyć to dokładnie, nie chce na razie tego komentować. My jednak przegraliśmy,trudno. Gratuluje awansu Dolcanowi..

Nie mam pretensji

Jako jedyny rzutu karnego nie strzelił Jarosław Fojut w ostatniej serii rzutów karnych. Wykorzystał to Maciej Tataj, który pewnie pokonał Vazgeca i dał awans swojej drużynie. Po spotkaniu Fojut szybko uciekł do szatni, natomiast bronić go musiał trener Tarasiewicz, który nie miał jednak pretensji do swojego zawodnika. Nie mam pretensji do Fojuta. Gdybyśmy nie strzelili trzech karnych to miał bym do zawodników pretensje. Oczywiście jest bramkarz, jest presja, jest ciśnienie i tak się zdarza, że zawodnik nie strzela karnego.

Cały czas wierzyłem, że możemy to spotkanie wygrać. W przerwie powiedziałem zawodnikom, że jesteśmy wstanie strzelić niejedną bramkę. Nie spodziewałem się, że zmiany wprowadzone w przerwie będą nam tak szybko potrzebne. Dwóch piłkarzy wniosło trochę ożywienia, wyrównaliśmy i musieliśmy zagrać trochej wyżej. Puchar Polski to naprawdę fajna przygoda i szkoda, że kończymy go na pierwszej rundzie. W pucharze liczy się efekt końcowy, liczy się awans. - powiedział.

Środowy pojedynek I - ligowca z drużyną z Ekstraklasy mógł się podobać publiczność zebranej na kameralnym obiekcie Dolcanu Ząbki, mimo tego, że pod koniec serii rzutów karnych oświetlenie boiska było kilkukrotnie gorsze od tego jakie było na początku spotkania a gdyby mecz zaczął się kilkanaście minut później, to sędzia musiałby przełożyć rzuty karne na czwartek rano z powodu braku oświetlenia boiska.

Źródło artykułu: