Spośród setek niesamowitych występów "Il Fenomeno", akurat ten jeden bezbarwny i pozbawiony piłkarskiej magii przeszedł do historii i stał się jedną z zagadek na lata. Chodzi o finał mistrzostw świata z 12 lipca 1998 roku. Brazylia grała z Francją, a Ronaldo w ostatniej chwili został dopisany do pierwszego składu reprezentacji trenera Mario Zagallo. Z tego powodu dziennikarze pracujący na stadionie łapali się za głowę, bo dostali dwa protokoły ze składem finalistów. Dopiero w drugim, otrzymanym chwilę przed meczem, znakomity napastnik był w wyjściowej jedenastce. Niektórzy reporterzy zachowali te protokoły do dziś.
Potem wszyscy szczypali się z niedowierzania z każdą kolejną minutą finału. Ronaldo, najmłodszy zdobywca Złotej Piłki "France Football", był cieniem na boisku. Pod bramką Fabiena Bartheza był niewidoczny. A kiedy już udało mu się przejąć piłkę, nie stwarzał zagrożenia dla Francuzów. To szok, bo zaliczył efektowną drogę do finału - zdobył cztery bramki, a przy trzech asystował. Nie poprawił wyniku w najważniejszym meczu turnieju, w którym dominowali rywale.
Rewelacje kolegi z szatni
Dwa gole - głową - strzelił Zinedine Zidane, a wyrok podpisał w 90. minucie Emmanuel Petit. Na trybunach szalał z radości były znakomity francuski piłkarz, Michel Platini, a Brazylijczycy załamali się. Ale więcej niż o przyczynach tamtej porażki zastanawiali się nad powodami katastrofalnego występu "Il Fenomeno". Później na jaw wyszły historie o złym stanie zdrowia piłkarza przed finałem.
ZOBACZ WIDEO: Pożegnanie Artura Boruca. "Wytworzyła się rysa"
Pojawiły się też wersje o zmaganiach z depresją. Jasne okazało się, że Ronaldo był w bardzo złej formie. A to doprowadziło do podziału w drużynie - część chciała go odizolować z zespołu przed walką o złoty medal.
Z kolei Edmundo, ówczesny reprezentant Brazylii, wyjawił, że napastnik został przywrócony do jedenastki pod naciskiem amerykańskiego sponsora technicznego. Zresztą dwa lata później zajęła się tym komisja śledcza brazylijskiego parlamentu, która badała kontrakt reprezentacji z tą firmą. W toku śledztwa nie potwierdzono zależności między występem Ronaldo a wypłatą premii dla federacji.
Kulisy występu z 1998 roku stały się tajemnicą, o której szczegółowo główny bohater postanowił opowiedzieć w 20. rocznicę porażki w finale.
- Po obiedzie postanowiłem trochę odpocząć i ostatnią rzeczą, jaką pamiętam, jest to, że położyłem się do łóżka. Potem dostałem drgawek, otoczyli mnie koledzy z drużyny, a potem pojawił się dr Lidio Toledo. Nikt nie chciał mi powiedzieć, co się dzieje - wspominał w filmie dokumentalnym produkcji "FourFourTwo".
Niejasne przyczyny
Dr Toledo uciął też spekulacje o tym, że Ronaldo miał być nieprzytomny przed meczem. Wyjaśnił jednak, że miał wtedy problemy z oddychaniem i ślinotok.
- Dr Toledo dał mi zielone światło. Zaczepiłem Zagallo na stadionie i powiedziałem, że wszystko jest w porządku i chcę grać. Nie dałem mu wyboru. On nie miał wyjścia i musiał zaakceptować moją decyzję. Zagrałem i być może to miało wpływ na zespół, bo zdarzenie sprzed kilku godzin mogło być przerażające - wyjaśnił Ronaldo.
Wybitny piłkarz wrócił też do tamtych wydarzeń dwa lata temu, kiedy przyjechał do Polski.
- Zidane nigdy nie strzelał seryjnie goli głową, a wtedy zrobił to dwa razy. To piłka nożna. Nie myślę o tym, co stało się ze mną przed meczem. Francuzi zagrali niebywałe spotkanie. Byli wszędzie, jakby grali w "12" - mówił polskim dziennikarzom (więcej TUTAJ). Im dalej od 1998 roku, tym mniej chętnie "Il Fenomeno" wraca do tego meczu.
Po katastrofalnym występie Ronaldo podniósł się i utrzymał na szczycie. Po mistrzostwie świata z 1994 roku zdobył jeszcze jedno - w 2002 roku. W tamtym roku zdobył też drugą Złotą Piłkę.
Maciej Siemiątkowski, dziennikarz WP SportoweFakty
Zmarnowaliśmy wielką szansę? We Francji i Afryce kłaniają się Polakowi