Sytuacja wokół spółki coraz bardziej się zagęszcza. W poniedziałek działacze Stowarzyszenia Piłkarskiego napisali list otwarty, w którym domagają się odwołania ze stanowiska prezesa Michała Glińskiego. Według nich jedynie taka decyzja może rozwiązać konflikt w bydgoskim klubie. Tymczasem zupełnie inne zdanie na ten temat mają miejscy urzędnicy. - W lipcu również szefowie Stowarzyszenia wyrazili zgodę na to, aby prezesem został Michał Gliński. Dlatego teraz nie możemy go odwołać ze stanowiska - stwierdził w środę wiceprezydent Bydgoszczy Maciej Grześkowiak.
Oliwy do ognia dodał ostatni artykuł w Gazecie Wyborczej. Według niego klub ma spore zadłużenie. Informacje natychmiast zdementowała rzeczniczka Beata Danielewska. - Spółka na dzień dzisiejszy nie ma żadnego zadłużenia, a wszelkie rozliczenia i płatności są regulowane w terminie. Nasza sytuacja finansowa jest stabilna - poinformowała.
Niezadowolenie z obecnej sytuacji wokół klubu wyrażają również bydgoscy kibice. Prawdopodobnie już 13 października pod Ratuszem dojdzie do manifestacji. Z kolei w środę o działalności spółki dyskutowali radni. Inicjatorem debaty był Tomasz Rega z PiS. - Po trzech miesiącach działalności dochodzą do nas informacje, że prezes Michał Gliński jest nieakceptowany przez kibiców. Ponadto są jakieś wojenki podjazdowe pomiędzy szefem spółki a jednym z jego zastępców. Dlatego zdecydowałem się na taki krok - mówił Rega.
Za niecały miesiąc (17 października) bydgoszczanie na własnym stadionie mieli zmierzyć się z Lechią Zielona Góra. Tymczasem z powodu organizacji Grand Prix Polski na żużlu mecz przeniesiono na piątek (16 października). Początek o godzinie 19:00.