To z nim Lewandowski stworzy nowy atak marzeń?

Getty Images / Michael Reaves / Na zdjęciu: Raphinha
Getty Images / Michael Reaves / Na zdjęciu: Raphinha

Do tej pory ktokolwiek decydował się na jego zakup, raczej nie żałował wydanych pieniędzy. W Barcelonie będzie chciał podążać śladami swoich idoli. Raphinha, bo o nim mowa, już wkrótce, razem z Robertem Lewandowskim, może wprowadzić klub w nową erę.

Współpracę Roberta Lewandowskiego z Thomasem Muellerem kibice w Monachium wspominać będą latami. Panowie przez 8 lat rozegrali razem 333 mecze, w których wypracowali wspólnie aż 80 bramek! Z żadnym innym piłkarzem "Lewy" w trakcie swojej kariery nie był nawet w połowie równie efektywny co z Mullerem.

Kibice w Barcelonie mają jednak nadzieję, że już niedługo Polak stworzy równie produktywną parę z innym wielkim transferem Blaugrany - Raphinhą.

Kreator

Choć to Robert Lewandowski jest tego lata absolutnym numerem 1, jeżeli chodzi o transfery Barcelony i to nim żyją wszyscy, poczynając od kibiców, na ludziach od klubowych social mediów (ich popisy w ostatnich dniach są hitem internetu WIĘCEJ TUTAJ) kończąc, to nie on był jej najdroższym nabytkiem.

To miano przypadło właśnie Raphinhi, za którego "Duma Katalonii" zapłaciła Leeds aż 58 mln euro, plus kolejne 6 w ewentualnych bonusach. Katalończycy, przy przeprowadzeniu tego transferu, podobnie jak w przypadku Roberta Lewandowskiego, skorzystali z faktu, że sam zawodnik bardzo chciał dołączyć do drużyny. To znacząco ułatwiło przebicie ofert Arsenalu czy Chelsea. Kluczowy w tym wypadku mógł być fakt, że dwaj idole skrzydłowego z młodości - Ronaldinho oraz Neymar - u szczytu swoich karier czarowali właśnie kibiców na Camp Nou.

- Gdy zaczynałem swoją przygodę z piłką, Ronaldinho przychodził właśnie do Barcelony. Później widziałem wszystko to, co robił na boisku - powiedział Raphinha w rozmowie z klubową telewizją.

Na zdjęciu: Raphinha (fot: Craig Mercer/MB Media)
Na zdjęciu: Raphinha (fot: Craig Mercer/MB Media)

Pozostaje zatem tylko czekać, aż na Camp Nou powróci magia z czasów wspólnej gry Ronaldihno i Samuela Eto'o. Potencjał jest spory. W zeszłym sezonie Premier League tylko 8 piłkarzy w całej lidze wykreowało więcej szans do strzału swoim kolegom niż Raphinha. Inną kwestią pozostaje jakość wykończenia Leeds, przez co liczby Brazylijczyka nie do końca oddają jego możliwości. Teraz jednak na ten aspekt swojego zespołu nie powinien narzekać.

Śladami agenta 

Raphinha nie jest kolejnym przykładem brazylijskiego dziecka, które tylko dzięki miłości do piłki wyrwało się ze skrajnej nędzy. Nie oznacza to jednak, że jego droga do wielkiej piłki usłana była różami.

Choć od małego wyróżniał się techniką i dryblingiem, to na starcie kariery odbił się od ściany. Trzykrotnie próbował dostać się do lokalnego hegemona - Internacionalu Porto Alegre - trzykrotnie był jednak odrzucany ze względu na zbyt wątłą budowę.

- Po odrzuceniu przez Internacional postanowiłem opuścić Porto Alegre. Musiałem stawić czoła godzinom w autobusie praktycznie nic nie jedząc - wspominał tamte czasy sam zawodnik. Ostatecznie bowiem, po długich poszukiwaniach, szansę dało mu dopiero oddalone niemal o 500 kilometrów od rodzinnego Porto Alegre, Avai.

Po latach jednak nikt tego ruchu nie żałował. Transfer Raphinhi w 2016 roku za 600 tysięcy euro do portugalskiej Vitorii Guimaraes pomógł utrzymać płynność finansową w klubie. Przy okazji tego transferu Raphinha poznał się także z byłą portugalską gwiazdą urodzoną w Brazylii - Deco - który od tamtej pory został jego agentem. Były gwiazdor FC Barcelony także bez wątpienia miał swój udział przy tym, że jego klient zdecydował się właśnie na "Dumę Katalonii".

- Chciałem grać dla Barcelony. Alemany i Deco zrobili wszystko, co się dało by do tego doszło - mówił na konferencji powitalnej Raphinha.

Potwierdzić klasę

Teraz przed Raphinhą najpoważniejsze wyzwanie w karierze. Do tej pory jednak gdziekolwiek nie trafiał, to z reguły okazywał się strzałem w "10". W Vitorii Guimares zgarniał nagrodę gracza roku. W Sportingu, razem z dzisiejszą gwiazdą Manchesteru United Bruno Fernandesem, stworzył zabójcze duo, które doprowadziło klub do sięgnięcia po Puchar Portugalii i Puchar Ligi.

Na zdjęciu: Bruno Fernandes i Raphinha (fot: Gualter Fatia)
Na zdjęciu: Bruno Fernandes i Raphinha (fot: Gualter Fatia)

Tak naprawdę najtrudniejszy dla Raphinhi był rok spędzony we francuskim Stade Rennais, choć i tam grał regularnie. Trzeba jednak też przyznać, że nawet mimo niemrawego początku, trudno było posadzić na ławce zawodnika, który był wówczas najdroższym zakupem w historii klubu. Inna sprawa, że on sam wówczas wcale nie palił się do przeprowadzki.

- Byłem szczęśliwy w Sportingu, nie miałem powodu, by chcieć odejść. W mojej głowie musiałem zrobić jeszcze jeden sezon, żeby ugruntować swoją pozycję, osiągnąć lepsze statystyki. Ale to, co się stało, jest częścią futbolu. Transfer był dobry dla Sportingu, dobry dla mnie - komentował swoje przenosiny do Rennais.

To jednak jedyny taki przypadek w jego karierze. Do Leeds odchodził już w pełni przekonany, przede  wszystkim z powodu Marcelo Bielsy. Zresztą argentyńskiego szkoleniowca do dziś darzy szczególną estymą.

- Był dla mnie bardzo ważny. Wyciągnął mnie z Francji, obdarzył mnie zaufaniem. Wycisnął ze mnie maksimum - mówił w rozmowie z Barca TV. Teraz to samo zadanie stanie przed Xavim. To natomiast nie powinno być trudne.

Bielsa to bowiem maniak taktyki, który bardzo pomógł się rozwinąć Raphinhi właśnie w tym obszarze. Xavi natomiast w przeszłości narzekał już, że wielu obecnych piłkarzy Barcelony nie rozumie niuansów taktycznych, które powinny funkcjonować w klubie. Dla Katalończyka może być to miła odmiana m.in. po przygodach z Ousmane Dembele.

Czytaj także: 
Arsenal pracuje nad kolejnym wzmocnieniem. Juventus otwarty na transfer
Pokazał koszulkę Barcelony z napisem "Lewandowski". Takiej reakcji się nie spodziewał

ZOBACZ WIDEO: Ten filmik obejrzało już milion ludzi. A Ty?

Komentarze (6)
avatar
zbych22
24.07.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Który to już z kolei atak marzeń? Gdy zbliża się okno transferowe to mamy nowy zestaw personalny. I tak dwa razy do roku. 
avatar
Maly Kurdupel
23.07.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Nareszcie sie wydalo dlaczego tysiace kibicow nazywalo mgr.Lewego DOBIJAKIM bo najlepiei mu sie gralo przez 8 lat z Thomasem Müllerem - co oznacza ze Müller posylal dokladnie na 5 m przed Czytaj całość
avatar
Szef na worku
23.07.2022
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Pozycja na 9 nazywa się "na sępa". Tak było jest i będzie. A Lewy w tym jest dobry bo wie gdzie się ustawić. 
avatar
Szef na worku
23.07.2022
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
A od kiedy 9 gra w ataku 
avatar
Legionowiak vel Husarzyk
23.07.2022
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Rapha i Lewy, przepis na sukces Barcelony