Organizacyjna porażka Lechii Gdańsk przed meczem z Rapidem Wiedeń

PAP / Marcin Gadomski / Na zdjęciu: piłkarze Lechii Gdańsk
PAP / Marcin Gadomski / Na zdjęciu: piłkarze Lechii Gdańsk

O godz. 19.45 Lechia Gdańsk rozpocznie rywalizację z Rapidem Wiedeń w rewanżowym meczu II rundy eliminacji Ligi Konferencji Europy. Na trybunach zasiądzie ponad 25 tys. kibiców. Mogło być więcej, gdyby nie brak wyobraźni gdańskiego klubu.

Tuż po bezbramkowym remisie Lechii Gdańsk w Wiedniu w pierwszym meczu gdańscy kibice zapoczątkowali w mediach społecznościowych akcję pod hasztagiem #trzydychynaLechię. Miała ona na celu zbudowanie jak najwyższej frekwencji. Jak sama nazwa wskazuje, plan był taki, by na trybunach znalazło się w czwartek przynajmniej 30 tys. osób.

Lechia jako klub początkowo robiła bardzo niewiele, by zachęcić ludzi do przyjścia na mecz. Wykonano parę akcji marketingowych, jak choćby ta, gdy przez godzinę bilety w sklepie stacjonarnym sprzedawał Dusan Kuciak. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że dało się wycisnąć z tego więcej. Gdyby nie kibice, frekwencja byłaby dużo niższa. To oni nakręcili atmosferę.

Ale to nie koniec historii.

Jak ustaliliśmy, impreza masowa została zgłoszona na 28 tys. osób. Trudno to pojąć. Z jednej strony to, z drugiej przyłączenie się do akcji kibiców, którzy chcieli zgromadzić przynajmniej o dwa tys. więcej. Przecież to absurd. A kibice tłumnie ruszyli do kas. Po bezbramkowym remisie w pierwszym meczu należało z góry założyć, że w rewanżu trybuny mogą się zapełnić. Oczywiście, w ostatnim czasie stadion w Letnicy raczej świecił pustkami, natomiast taki mecz jak z Rapidem Wiedeń zdarza się bardzo rzadko.

ZOBACZ WIDEO: Komentator oszalał, gdy to zobaczył. Ta reakcja to prawdziwe złoto

Tymczasem w czwartek rano skończyły się bilety na dolne sektory za bramkami. Trybuna niebieska, gdzie znajduje się sektor rodzinny oraz trybuna zielona, która jest przeznaczona dla osób odpowiedzialnych za doping. O ile sektor rodzinny został "powiększony", bo po paru godzinach otwarto do sprzedaży również górną część trybun, o tyle góra trybuny zielonej w dalszym ciągu pozostaje zamknięta.

Nie dziwi więc zdenerwowanie kibiców. To organizacyjna porażka.

Oczywiście dochodzi jeszcze inny aspekt. Bo jedną sprawą jest zgłoszenie imprezy masowej na konkretną liczbę osób, a osobna kwestia to zgłoszenie zapotrzebowania liczby pracowników do policji i zamówienie pracowników ochrony dla tej konkretnej liczby. Na każdy tysiąc kibiców na stadionie przypada dziesięciu ochroniarzy. Wyobrażamy sobie, że początkowo wysłano do firmy ochroniarskiej zapotrzebowanie na mniejszą grupę pracowników, a w ostatnich godzinach trwały rozmowy o jej powiększeniu, co - jak się okazuje - takie proste nie jest.

Inna sprawa, że nie trzeba było skończyć kilku fakultetów, by przewidzieć, że zainteresowanie tym meczem w ostatnich godzinach poprzedzających pierwszy gwizdek będzie olbrzymie. To naprawdę rzadko spotykana sytuacja, że kibicom bardziej zależy na frekwencji niż samemu klubowi.

Czyli tak: kibice zrobili świetną robotę, piłkarze i sztab szkoleniowy również stanęli na wysokości zadania. Klub teoretycznie miał najłatwiejsze zadanie, a poległ niemiłosiernie.

*

Na koniec trochę z ironią. Po wybrykach kibiców na meczu z Akademiją Pandev były obawy, że UEFA może zamknąć trybunę lub cały stadion. Ostatecznie skończyło się w zawieszeniu na rok, ale jak się okazuje na mecz z Rapidem to nie UEFA zamyka trybunę, a klub. Jest to dość niecodzienna praktyka.

Początek meczu Lechia Gdańsk - Rapid Wiedeń o godz. 19.45. Transmisja w TVP2.

Tomasz Galiński, WP SportoweFakty

CZYTAJ TAKŻE:
Lechia walczy o niespodziankę. Gdańszczanie mocno pracowali na prawdziwą szansę
Rapid Wiedeń pewny siebie przed meczem w Gdańsku. "Chcemy zdominować Lechię"

Źródło artykułu: