Zdecydowanym faworytem meczu 1/32 finału Pucharu Niemiec był VfL Wolfsburg. Grający w Bundeslidze zespół Wilków zmierzył się na wyjeździe z czwartoligowym Carl Zeiss Jena. Gola na wagę wygranej i awansu do kolejnej rundy w 92. minucie strzelił Omar Marmoush.
Stracona bramka sprawiła, że fanom z Jeny puściły hamulce. Przekonało się o tym kilku piłkarzy VfL Wolfsburg. Jak informuje portal sport1.de, wśród poszkodowanych byli Jakub Kamiński i Bartosz Białek.
Do ataku doszło, gdy piłkarze niemieckiego klubu opuszczali stadion i zmierzali do autokaru. Zawodnicy nie byli w żaden sposób chronieni. O ich bezpieczeństwo nie zadbały służby porządkowe. To wykorzystali chuligani.
ZOBACZ WIDEO: 21-latek zszokował świat. Tylko bezradnie się przyglądali
Pseudokibice popychali, obrażali, a także opluwali zawodników z Wolfsburga. Według relacji niemieckich mediów, najbardziej ucierpiał Pavao Pervan. Zawodnicy uciekli do budynku klubowego i wyszli z niego dopiero wtedy, gdy eskortowała ich policja.
Kamiński na boisku pojawił się w 65. minucie. Były piłkarz Lecha Poznań był bliski strzelenia gola, ale sytuację uratował bramkarz rywala. Z kolei Białek całe spotkanie spędził na ławce rezerwowych.
Czytaj także:
Jest reakcja Bayernu na słowa Lewandowskiego. Ostra odpowiedź
Piękna akcja Barcelony. Lewandowski tylko się przyglądał