Dolcanu problemy kadrowe

Oprócz wysokiej porażki z Podbeskidziem w Bielsku-Białej i z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski Dolcan w tym sezonie nie przegrał ani razu a wygrane z Widzewem 1:0, Flotą Świnoujście 3:0 i pokonanie po rzutach karnych Śląska Wrocław pozwalają z optymizmem patrzeć w przyszłość działaczom i trenerowi podwarszawskiego klubu. Mimo tych sukcesów w ostatnich dwóch spotkaniach na ławce rezerwowych Dolcanu usiadło tylko czterech i pięciu zawodników.

W tym artykule dowiesz się o:

Mamy dopiero początek sezonu a o zajęciu wysokiego miejsca w tabeli pod koniec rozgrywek decydować będzie przygotowanie kondycyjne oraz wyrównana kadra. Podopieczni Marcina Sasala poza dwoma wpadkami prezentują się na razie wyśmienicie, co potwierdza trzecie miejsce w tabeli po 11. kolejkach. Do końca rundy jesiennej pozostało 8 spotkań a podwarszawski zespół już ma wyraźne problemy kadrowe. W spotkaniu ze Śląskiem Wrocław w Pucharze Polski na ławce rezerwowych zasiadło trzech piłkarzy z pola w tym Marcin Korkuć, który powracał po kilkutygodniowej kontuzji oraz Przemysław Grajek, który w ubiegłej rundzie nie zagrał ani razu w meczu Dolcanu i debiutował tym meczem wchodząc w drugiej połowie na boisko.

W spotkaniu z Flotą było już trochę lepiej. Na ławce zasiadło czterech piłkarzy i bramkarz. Jako rezerwowi wrócili Jacek Gabrusewicz, Andrzej Stretowicz oraz Marcin Warakomski. Problemy kadrowe trenera Sasala wynikają z dość krótkiej ławki rezerwowych oraz z terminarza I ligi. Razem z meczem Pucharu Polski piłkarze z Ząbek rozegrali w ciągu ostatnich dwóch tygodni pięć spotkań. Na braki kadrowe zwrócił uwagę Sasal po sobotnim spotkaniu z Flotą. - Mieliśmy duże problemy z ustawieniem jedenastki i po zejściu Marcina Stańczyka, któremu odnowiła się kontuzja pięciu podstawowych graczy nie było na boisku. Dziękuję za to chłopakom, którzy dostali dzisiaj szanse gry. Przemek Grajek zagrał całe spotkanie a wcześniej nie grał w pierwszym składzie. Mateusz Pawłowicz zagrał w dopiero swoim drugim spotkaniu - mówił Sasal.

Oprócz wymienionego Stańczyka kontuzjowany jest także Mariusz Unierzyski, który nabawił się urazu w meczu ze Śląskiem i nie pojawił się na boisku w drugiej części dogrywki. Gabrusewicz - obrońca Dolcanu był również kontuzjowany i wystąpił tylko w dwóch meczach tego sezonu, na szczęści powrócił już na ławkę rezerwowych. Andrzej Stretowicz z kolei nabawił się urazu na ostatnim letnim zgrupowaniu Dolcanu. Wrócił do gry w meczu z Wisłą Płock, jednak do dyspozycji z ubiegłego sezonu wiele mu brakuje.

Ważnym, brakującym ogniwem zespołu jest prawoskrzydłowy Tomasz Kułkiewicz. Siedział on na trybunach w ostatnich 6. meczach i nie wiadomo jak długo potrwa jego absencja. Mimo tylu kontuzjowanych graczy trener Sasal ocenił występ rezerwowych, którzy grali na kilku pozycjach z Flotą Świnoujście pozytywnie, co skwitował mówiąc: - Poprawna postawa rezerwowych dowodzi temu, że transfery, które zrobiliśmy były dobre.

Decydujące dla Dolcanu może okazać się to, jak długo obecna pierwsza jedenastka, którą dysponuje Sasal będzie w stanie grać na wysokim poziomie czekając na wyzdrowienie graczy pierwszego składu. Do zimowej przerwy pozostało osiem spotkań a Dolcanowi nie grozi nagły spadek w tabeli, jednak w zimie na pewno klubowi będą potrzebne transfery.

W najbliższej kolejce w środę ząbkowianie pojadą do Nowego Sącza by zagrać tam z miejscową Sandecją. Na samym początku sezonu Sasal mówił, że wyliczył ile jego drużyna musi zdobyć punktów by się spokojnie utrzymać i móc potem grać o wyższe cele. - Przed sobą mamy spotkaniu z dwoma beniaminkami. Jeżeli przywieziemy punkty z Nowego Sącza i Kluczborka, to moje minimum punktowe zostanie spełnione i będziemy mieli spokój grania w rundzie wiosennej - mówił w sobotę Sasal.

Źródło artykułu: