Nie wytrzymaliśmy fizycznie - komentarze po meczu Górnik Łęczna - Znicz Pruszków

W pierwszej połowie goście dominowali na boisku, ale po zmianie stron obraz gry uległ zmianie. Do głosu doszli łęcznianie i strzelili dwie bramki, czym zapewnili sobie zwycięstwo 2:1. Trener Znicza nie ukrywa, że drużynie dają się we znaki liczne kontuzje.

Artur Kalinowski (trener Znicza): Bardzo chciałbym pogratulować trenerowi gospodarzy i całej drużynie z Łęcznej. Wasza passa siedmiu meczów bez porażki została podtrzymana. My przyjechaliśmy tutaj z nadzieją zdobycia punktów. Nie chcieliśmy się bronić. Myślę, że zaczęliśmy odważnie i w pierwszej połowie mieliśmy przewagę, którą udokumentowaliśmy bramką. Mieliśmy jeszcze kilka sytuacji, ale zabrakło nam troszeczkę szczęścia. Druga połowa to już zdecydowana przewaga drużyny gospodarzy. Pierwsza bramka to wzorowo wyprowadzona kontra, my się zagapiliśmy. Przed meczem dużo rozmawialiśmy na temat Łęcznej i Nakoulmy, który był dzisiaj najlepszym zawodnikiem na boisku. Rozmowa a przełożenie tego na boisko, to są dwie różne sprawy. Nie mogliśmy poradzić sobie z kryciem tego zawodnika i miał on duży wpływ na wynik spotkania. W Internecie wyczytałem po naszym meczu z Zabrzem, że FC Kontuzja zremisowała z wielkim Górnikiem. Tak humorystycznie to podsumuję. Miałem nadzieję, że FC Kontuzja wywiezie też punkty z Łęcznej, ale niestety się nie udało. Nie chcę narzekać na kontuzje, ale ma to jakiś wpływ. Uważam, że troszeczkę nie wytrzymaliśmy fizycznie trudów tego spotkania. Nie mamy zbyt wielu zmienników.

Paweł Kaczmarek (pomocnik Znicza): Strzeliłem bramkę, która nie dała zwycięstwa. To jest największy ból. Co zadecydowało? Zadecydowały dwa proste, dziecinne błędy w drugiej połowie. W szatni zakładaliśmy, że mamy grać swoje przez najbliższe 15 minut i kontrolować ten kapitał, który zdobyliśmy w pierwszej połowie. Jak widać, dużo jeszcze musimy się uczyć i eliminować takie błędy, jakie zdarzyły się w drugiej połowie.

Piotr Klepczarek (obrońca Znicza): W pierwszej połowie Górnik stwarzał optyczną przewagę, ale nie wynikało z tego nic wielkiego. Nie wypełniliśmy tego, co zakładaliśmy w szatni po pierwszej połowie. Mieliśmy konsekwentnie grać swoje, a od razu cofnęliśmy się do tyłu. Od początku drugiej połowy Górnik mocno siadł na nas i wykorzystał dwie sytuacje.

Błażej Radler (obrońca Znicza): W pierwszej połowie wysoko zaatakowaliśmy Górnika Łęczna. W obronie graliśmy solidnie i wyglądało to dobrze. W drugiej nie wiem co się stało. Mobilizowaliśmy się w szatni, ale po naszym stałym fragmencie gry poszła kontra i Nakoulma strzelił ładną bramkę. W przeciągu dziesięciu minut straciliśmy dwa gole i było praktycznie po meczu.

Tadeusz Łapa (trener Górnika): Słusznie trener Znicza powiedział, że pierwsza połowa należała do zespołu gości. Kolejny raz zawodnicy ulegają presji, że słaby przeciwnik i mają tyle kontuzji, więc doliczymy sobie trzy punkty. Musiało minąć 45 minut, żeby doszli do wniosku, że jednak opłaca się zacząć walczyć, bo możemy stracić nie tylko trzy, ale nawet i jeden punkt. Stworzyliśmy kilka sytuacji w pierwszej połowie. Niestety dwaj napastnicy byli w słabszej dyspozycji. Powiem szczerze, że były to dwie pozycje, gdzie do końca miałem dużo wątpliwości kogo wystawić. Chyba troszeczkę się pomyliłem. Człowiek nie jest w stanie wszystkiego przewidzieć. Tym bardziej, że Janek Surdykowski rozegrał w Szczecinie super mecz. Bartek Niedziela w poprzednim meczu strzelił dwie bramki i też pokazał się z bardzo dobrej strony. Postawiłem na tych zawodników, ale niestety była to drobna pomyłka. W drugiej połowie już cały zespół - po tych retuszach - był zmobilizowany, żeby podjąć walkę i dzięki temu udało nam się wygrać. Bramki były filmowe, była też możliwość zdobycia kolejnych. Widowisko było fajne, ale dla nas po przerwie.

Piotr Karwan (obrońca Górnika): Był to mecz o sześć punktów. Tabela tak się spłaszczyła, że gdybyśmy przegrali to bylibyśmy w naprawdę nie za ciekawej sytuacji. Mieliśmy zacząć inaczej. Chcieliśmy od początku narzucić swój styl gry, ale zupełnie nam się to nie udało. Bramka po rykoszecie troszkę podcięła nam skrzydła i w pierwszej połowie nic nie mogliśmy zrobić. Wydaje mi się, że w drugiej połowie, po męskiej rozmowie w szatni, zagraliśmy tak, jak oczekiwał od nas tego trenera. Szybko strzeliliśmy dwie bramki i dowieźliśmy to do końca. Już bez horroru i bez remisu 2:2.

Krzysztof Kazimierczak (obrońca Górnika): Przespaliśmy pierwszą połowę i trzeba o niej jak najszybciej zapomnieć. W szatni powiedzieliśmy sobie parę mocniejszych słów i chyba było widać tego efekty. Druga połowa było o wiele lepsza.

Sławomir Nazaruk (pomocnik Górnika): W przerwie doszło do burzy mózgów w szatni i w drugiej połowie prezentowaliśmy się zdecydowanie lepiej, niż w pierwszej, która była zbyt nerwowa w naszym wykonaniu. Mieliśmy jeszcze kilka sytuacji na strzelenie trzeciej bramki i wyjście na dwubramkowe prowadzenie. Gdybyśmy to osiągnęli, byłoby zdecydowanie spokojniej. A tak do końca drżeliśmy o wynik.

Jakub Wierzchowski (bramkarz Górnika): Bardzo cieszymy się ze zwycięstwa. Przy straconej bramce piłka poszła po rykoszecie. Myślę, że niewiele mogłem zrobić. Mimo wszystko uważam, że nie zrobiłem zbyt wielu błędów. Musimy zdobywać punkty u siebie i na wyjeździe. Wierzę w to, że tak będzie. Postaramy się jak najdłużej podtrzymać passę meczów bez porażki. Wszyscy wiemy o co gramy, tylko grać i wygrywać.

Komentarze (0)