Erling Haaland potrzebował tylko kilku meczów, by wprawić w osłupienie angielską Premier League. Norweg strzelił już dziewięć bramek, a trzeba pamiętać, że za nami dopiero pięć kolejek. Wygląda na to, że Manchester City wykonał doskonały transfer, a Halland potwierdza, że ma ogromne możliwości.
Jeszcze zimą wcale nie było pewne, że to City wygra wyścig po norweskiego napastnika. Bardzo mocno zainteresowany sprowadzaniem Haalanda był Bayern Monachium, który nieco za plecami Roberta Lewandowskiego prowadził rozmowy z wówczas graczem Borussii Dortmund i jego ojcem.
Okazuje się, że Haaland był zakłopotany propozycją Bayernu, a wszystko właśnie ze względu na Lewandowskiego.
ZOBACZ WIDEO: Kto wejdzie w buty Lewego w Bundeslidze? Jego losy trzeba śledzić
- Jeśli stawiasz się w miejscu Lewandowskiego - nie wiem, ile goli strzelił dla tego klubu i ile zdobył tytułów - współczujesz mu. Naprawdę. Uważam, że to brak szacunku (wobec niego) - podkreślił Erling Haaland w filmie dokumentalnym realizowanym przez Viaplay pt. "Haaland - Valget".
Co ciekawe, słowa Norwega pochodzą z lutego, kiedy nie dokonał jeszcze wyboru swojego nowego klubu. Piłkarz przyznał, że analizował, które zespoły mają mocne dziewiątki, a Bayern miał wówczas nadal w swoich szeregach Roberta Lewandowskiego.
Ostatecznie Bayern dość długo utrzymywał się na liście potencjalnych pracodawców Haalanda. Norweg odbył z władzami klubu kilka rozmów, ale ostatecznie zdecydował się na przejście do Manchesteru City. Tymczasem Bayern nie dość, że nie kupił Haalanda, to jeszcze został bez Lewandowskiego.
Czytaj także:
Spektakl w wykonaniu bramkarzy. Olbrzymie emocje w derbach Liverpoolu