W Monachium nie było mocnych na "Biało-czerwonych". Polacy maszerowali od zwycięstwa do zwycięstwa i sięgnęli po medale z najcenniejszego kruszcu. Z siedmiu rozegranych meczów sześć wygrali, a jeden zremisowali. Od zwycięstwa z Węgrami w wielkim finale mija dokładnie 50 lat!
Największą gwiazdą naszej reprezentacji był Kazimierz Deyna, który z dziewięcioma bramkami na koncie został królem strzelców olimpijskiego turnieju. Ale błyszczeli też inni. Pierwsze skrzypce grali również Włodzimierz Lubański, Robert Gadocha czy Jerzy Gorgoń.
Aby dotrzeć do finału, Polacy musieli wygrać dwie grupy. Najpierw los skojarzył naszych reprezentantów z Kolumbią, Ghaną i NRD, a następnie z Marokiem, Danią i ZSRR. Polscy piłkarze byli niemal bezbłędni. Nie udało się wygrać tylko meczu z Danią.
ZOBACZ WIDEO: Oceniamy transfer Milika. "Zyska na tym kadra"
W finale podopieczni Kazimierza Górskiego okazali się lepsi od Węgrów, którzy wcześniej byli ich zmorą. W jedenastu powojennych meczach z tym przeciwnikiem bilans "Biało-czerwonych" był wręcz dramatyczny: tylko jeden remis i aż dziesięć porażek. 10 września 1972 nasi piłkarze przerwali złą passę. Pokonali Węgrów 2-1 i zostali mistrzami olimpijskimi!
To był wspaniały okres w historii polskiej piłki nożnej. Dwa lata później drużyna Górskiego zajęła trzecie miejsce na mundialu, a po kolejnych dwóch dołożyła kolejny medal olimpijski, tym razem srebrny.
W ostatnich latach o takich sukcesach możemy tylko pomarzyć. Ostatni raz na podium olimpijskim w grach zespołowych stanęliśmy w 1992 roku. Znów za sprawą piłkarzy. Drużyna Janusza Wójcika wróciła do Polski ze srebrnymi medalami.
Zobacz też:
Asysta Frankowskiego i debiut Buksy
Skandal! Rosja wraca do gry