PP: Sensacja. Outsider I ligi lepszy od Kolejorza - relacja z meczu Stal Stalowa Wola - Lech Poznań

Stało się. W Stalowej Woli doszło do sensacji. Outsider I-ligowych rozgrywek, Stal wyeliminowała z rozgrywek Remes Pucharu Polski Lecha Poznań. Obie ekipy stworzyły w hutniczym mieście kapitalne widowisko. Szkoda, że w przez 120 minut nie padła bramka. Co prawda Stal zdobyła gola, ale arbiter nie uznał tego trafienia. Bohaterem Stalowej Woli został kapitan Tomasz Wietecha, który obronił dwa rzuty karne.

Trudne warunki do gry

Od rana w Stalowej Woli padał deszcz. Wiadomo, że w hutniczym grodzie murawa nie jest w najlepszym stanie. Piłkarze wielu ekip narzekali na stan boiska w mieście jedynego reprezentanta Podkarpacia w I lidze. Silne opady, które nie ustawały w trakcie potyczki, spowodowały, że futbolówka sprawiała spore problemy nie tylko bramkarzom, ale i piłkarzom. Do tego zawodnicy z pola często przewracali się na śliskiej murawie.

Mocny początek Lecha

Goście, jak na zespół z ekstraklasy przystało, od razu rzucili się do ataku. Już pierwsze minuty tego spotkania pokazały, że to może być mecz Tomasza Wietechy. Golkiper Stali, który stracił miejsce w podstawowym składzie zielono-czarnych, bronił jak z nut. To był jednak dopiero początek jego popisu w bramce. Widać było, że stałe fragmenty gry mogą być atutem Kolejorza. W 2. minucie uderzenie Sławomira Peszko sprawiło sporo problemów bramkarzowi Stali, który wyszedł jednak obronną ręką z opresji. Kolejne minuty to nadal ataki poznaniaków, którym brakowało szczęścia. Gospodarze przetrwali szturm Lecha i po kwadransie ruszyli do przodu.

Stal pokazała pazur

W 16. minucie po świetnym zagraniu Longinusa Uwakwe oko w oko z Jasminem Buriciem stanął Paweł Wasilewski, ale bramkarz gości skrócił kąt i obronił strzał napastnika Stali. Potem Stalowcy próbowali jeszcze kilka razy swoich sił, ale albo piłka trafiała w lechitów, albo zawodnicy Stali przewracali się na śliskiej murawie. To samo działo się z graczami Kolejorza, którzy w 34. minucie mogli objąć prowadzenie, ale futbolówka po strzale Tomasza Mikołajczaka zatrzymała się przed linią bramkową i gospodarze mogli skutecznie oddalić zagrożenie spod własnej bramki.

Gdyby nie błędy arbitra...

W 42. minucie po akcji lewą stroną Stali Ivan Djurdjević zagrał piłkę ręką w polu karnym, ale arbiter nie zdecydował się wskazać na "wapno". - Powinien być rzut karny. Wydaje się nam, że Djurdjević zatrzymał piłkę ręką. Był chyba ruch ręką - powiedział portalowi SportoweFakty.pl obrońca Stali Jaromir Wieprzęć. 5 minut po zmianie stron padła bramka dla Stali. Rzut wolny wykonywał Krzysztof Trela. Piłkę po jego strzale wybił Burić, dopadł do niej Jurij Mychalczuk i wpakował ją do siatki. Na trybunach zapanowała euforia, lecz arbiter gola nie uznał. - Sędzia dopatrzył się spalonego, ale to trzeba zobaczyć na wideo - dodał Wieprzęć.

Stalówka w natarciu

Trzecia okazja dla Stali w ciągu kilku minut i tym razem nie sędzia, a słupek uratował lechitów od utraty gola. Chwilę potem Burić spisał się fantastycznie, odbijając piłkę po strzale Uwakwe. Jeszcze pod koniec regulaminowego czasu gry okazję miał Wasilewski, ale futbolówka po uderzeniu głową napastnika zielono-czarnych przeleciała nad poprzeczką.

Kolejorz próbował, ale bez koncepcji

Po okresie natarcia gospodarzy, do głosu doszli goście, którzy głównie za sprawą Seweryna Gancarczyka siali popłoch pod bramką Stalówki. Brakowało im jednak precyzji i szczęścia, bądź na posterunku był bramkarz Stali. Ataki Lecha w końcowych minutach przypominały bicie głową w mur.

Dogrywka nadal nie przyniosła bramek

W pierwszej części dodatkowego czau gry obie ekipy miały swoje okazje. Najpierw po uderzeniu głową Igora Migalewskiego interweniować musiał bramkarz gości. Chwilę potem Robert Lewandowski, napastnik Lecha i reprezentacji Polski, trafił w poprzeczkę. Zaraz po rozpoczęciu drugiej części dogrywki świetną okazję zmarnował Peszko, który będąc pięć metrów od bramki, posłał piłkę obok słupka. W 114. minucie tym razem Stalowcy trafili w poprzeczkę. Po uderzeniu Wasilewskiego futbolówka odbiła się właśnie od tej części bramki, a dobitka Mychalczuka była już niecelna.

Lechitów poniosły emocje

Sytuacji bramkowych już zabrakło, ale na brak emocji kibice nie mogli narzekać. W 115. minucie z boiska wyleciał Gancarczyk, który obejrzał czerwony kartonik. Tuż przed końcem dogrywki za brutalny faul żółtą kartkę ujrzał Peszko, a że była to jego druga kara, to również musiał opuścić plac gry. Chwilę potem arbiter zakończył dogrywkę i rozpoczęła się seria rzutów karnych.

Stalowcy trenowali karne

Tuż przed meczem z Lechem w obozie zielono-czarnych ćwiczono jedenastki. Jak się okazało, ten trening okazał się kluczem do sukcesu. Gospodarze bardzo pewnie wykonywali rzuty karne. Do tego dwie jedenastki obronił Wietecha i to I-ligowiec mógł cieszyć się z awansu do kolejnej rundy Remes Pucharu Polski.

Stal Stalowa Wola - Lech Poznań 0:0, rzuty karne 4:1

rzuty karne:

1:0 - Migalewski

X - Djurdjević

2:0 - Wasilewski

2:1 - Bosacki

3:1 - Maciorowski

X - Injac

4:1 - Czpak

Składy:

Stal Stalowa Wola: Wietecha - Wieprzęć, Piszczek, Maciorowski, Lebioda, Gilar (46' Mychalczuk), Uwakwe, Krawiec (65' Migalewski), Trela (77' Szymiczek), Czpak, Wasilewski.

Lech Poznań: Burić - Wojtkowiak, Kikut, Bosacki, Djurdjević, Peszko, Injac, Stilić (46' Gancarczyk), Zapotoka (111' Kamiński), Lewandowski, Mikołajczak (65' Rengifo).

Żółte kartki: Wasilewski, Trela (Stal) oraz Peszko, Injac, Gancarczyk (Lech).

Czerwone kartki: Gancarczyk /115' za faul/, Peszko /120' za drugą żółtą/ (obaj Lech).

Sędzia: Mariusz Trofimiec (Kielce).

Widzów: 6000 (w tym około 700 gości).

Najlepszy piłkarz Stali: Tomasz Wietecha.

Najlepszy piłkarz Lecha: -

Piłkarz meczu: Tomasz Wietecha.

Komentarze (0)