Nowy kapitan Lechii o relacji z sędzią. "Mówił, że jeszcze pięć fauli i będzie druga żółta"

WP SportoweFakty / Agnieszka Skórowska / Na zdjęciu: Maciej Gajos
WP SportoweFakty / Agnieszka Skórowska / Na zdjęciu: Maciej Gajos

Lechia Gdańsk tylko zremisowała z Jagiellonią Białystok 2:2. Kapitanem gdańszczan był Maciej Gajos, który wywierał presję na arbitrze, by ten pokazał drugą żółtą kartkę Israelowi Puerto.

Ostatnie tygodnie są w Gdańsku bardzo burzliwe. Nie dość, że Lechia Gdańsk wygrała zaledwie jeden mecz w tym sezonie PKO Ekstraklasy, to jeszcze atmosfera wokół drużyny nie jest najlepsza. Po raz trzeci zmienił się kapitan. Najpierw opaskę miał Flavio Paixao, później przejął ją Dusan Kuciak, ale chyba nie radził sobie w tej roli, bo w spotkaniu z Jagiellonią Białystok zespół wyprowadził na murawę Maciej Gajos.

Tomasz Galiński, WP SportoweFakty: Trener Maciej Kalkowski mówił na konferencji prasowej, że jako kapitana potrzebował osoby spokojnej i zrównoważonej.

Maciej Gajos, pomocnik Lechii Gdańsk: Dobrze, że trener tak dobrze o mnie myśli (śmiech). Taka została podjęta decyzja na ten konkretny mecz. Zobaczymy co przyniesie kolejny tydzień. Jest to ważny temat, ale na pewno nie najważniejszy. Jesteśmy na ostatnim miejscu i ktokolwiek by tym kapitanem nie był, musi brać odpowiedzialność, żebyśmy jak najszybciej wyszli z tego dołka.

Przyjęło się, że opaska kapitańska potrafi ciążyć zawodnikom.

Akurat mnie nic nie przechylało, aż tak ciężka nie była. Poważnie mówiąc, to w samym meczu człowiek skupia się na swoich zadaniach i nie do końca myśli się o opasce. Zwracamy uwagę wyłącznie na rzeczy, na które mamy wpływ na boisku.

Kapitan ma też "przywilej", że teoretycznie może podyskutować z sędzią, ewentualnie wywrzeć na niego presję. Wydawało się, że Israel Puerto zasługiwał w pierwszej połowie na drugą żółtą kartkę. Jak arbiter tłumaczył fakt, że ostatecznie jej nie pokazał?

Oczywiście pytaliśmy o to sędziego. Sędzia odpowiedział, że było kilka tych fauli, ale nie jakichś bardzo poważnych. Zapytałem konkretnie ile jeszcze razy musi faulować, by dostać drugą żółtą kartkę. W odpowiedzi usłyszałem, że pięć. Ja rozumiem, że nie każdy faul jest na kartkę, bo to byłoby dziwne, ale on faulował praktycznie co pięć minut. Sztab Jagiellonii to zauważył i Puerto dostał zmianę już w przerwie.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szalony finisz! Bramkarz zaskoczył wszystkich

Jak odbieracie ten remis z Jagiellonią? Graliście dużo lepiej niż ostatnio, jednak w dalszym ciągu brakuje zwycięstwa, które pozwoliłoby się odbić.

Główny cel nie został zrealizowany, nie mamy trzech punktów, a w naszej sytuacji było to niezbędne. Robiliśmy wszystko, żeby wygrać. W poprzednich meczach dostawaliśmy bramkę i nie mogliśmy dogonić wyniku. Nawet nie było szansy, żeby odwrócić losy spotkania. Teraz już w 4. minucie musieliśmy zmienić plan, który sobie nakreśliliśmy. Daliśmy dobrą odpowiedź i mały plus można postawić. Mieliśmy kwadrans, żeby przechylić salę na naszą korzyść. Jest niedosyt, że się to nie udało. Jagiellonia stworzyła dwie czy trzy sytuacje i w zasadzie cały czas grała z kontry. Bardziej przeszkadzała niż chciała prowadzić grę. W ostatnich piętnastu minutach czekali, by dowieźć remis. My staraliśmy się atakować, parę razy zakotłowało się w polu karnym przeciwnika.

Na plus dwa strzelone gole i dużo lepsza niż ostatnio gra w ofensywie. Na minus obrona, bo jednak znów tracicie bramki w łatwy sposób.

Pierwszy gol padł zdecydowanie za łatwo. Było jednak dużo czasu, by to odrobić. Doprowadzamy do remisu, wydawało się, że nic nam nie grozi. Trzeba jednak być cały czas skoncentrowanym, co mecz się na to uczulamy. Jedno długie podanie, złamana linia spalonego i znowu tracimy gola w najmniej oczekiwanym momencie.

Jak oceniasz swoją formę w tym sezonie? Początek wydawał się bardzo dobry, gol w Macedonii Północnej, efektowne trafienie z Widzewem Łódź. 

Przede wszystkim trudno jest mi oceniać samego siebie, też pod tym względem, że na niektóre mecze mam inne zadania na boisku. Jeśli strzelam gola, to zawsze jest to inaczej odbierane. Ludzie patrzą przez pryzmat zdobywanych bramek i wtedy mówią, że forma jest dobra. Ja patrzę trochę inaczej. W meczu z Jagiellonią byłem trochę wyżej ustawiony, podobnie jak we Wrocławiu. Najważniejsze, żeby trener mnie rozliczał z tych zadań. Ja za bardzo nie lubię o sobie mówić. W niektórych spotkaniach musiałem schodzić nieco niżej, do prawej strony i pomóc w rozegraniu, żeby nasza gra była płynniejsza, a od zdobywania bramek byli inni. Wszystko zależy od punktu widzenia. Mogę powiedzieć, że w ostatnim czasie czuję się w porządku.

Było blisko kolejnego pięknego gola. Aż złapałeś się za głowę po tym uderzeniu w końcówce. Zabrakło niewiele.

Szkoda, bo nie trafiłem czysto w piłkę. Mimo to było bardzo blisko, ale koniec końców jest to strzał niecelny. W końcówce były jeszcze inne szanse. Jagiellonia się cofała i liczyła na wrzutki, a my zmienialiśmy stronę z jednej na drugą. Przy odrobinie większym spokoju w rozegraniu można było wycofać piłkę i poszukać strzału z dystansu. W takich sytuacjach musimy z tego częściej korzystać.

Obecność Joeriego de Kampsa mocno zmienia twoje ustawienie na boisku?

Joeri to zawodnik, który lubi mieć piłkę przy nodze, stara się rozgrywać. Teraz nie chcę schodzić zbyt nisko i zabierać mu miejsce albo sprawić, że będziemy stać pięć metrów obok siebie i się licytowali kto lepiej rozgrywa, bo nie o to chodzi. Jeżeli on schodzi niżej, to wówczas ktoś musi być przy napastniku. Jest z nami dopiero chwilę i myślę, że najbliższe dwa tygodnie spokojniejszej pracy jeszcze bardziej mu pomogą. Widać, że to dobry piłkarz, dobra lewa noga i często szuka podań między liniami. Nie boi się piłki. Mam nadzieję, że da nam dużo dobrego.

Tomasz Galiński, dziennikarz WP SportoweFakty

CZYTAJ TAKŻE:
Trener Jagiellonii pogratulował piłkarzom. W Lechii niedosyt i niepewność
Marek Papszun tonuje entuzjazm. "Super, ale to za mało"

Komentarze (0)