Marek Papszun tonuje entuzjazm. "Super, ale to za mało"

PAP / Waldemar Deska / Na zdjęciu: Marek Papszun
PAP / Waldemar Deska / Na zdjęciu: Marek Papszun

Po wygranym 3:0 meczu z Radomiakiem trener Marek Papszun dostał pytanie między innymi o Fabiana Piaseckiego. Szkoleniowiec docenił pięknego gola strzelonego nożycami, ale jednocześnie studził entuzjazm.

Marek Papszun wyglądał na poddenerwowanego grą w pierwszej połowie meczu. Raków Częstochowa miał problem z tworzeniem sytuacji podbramkowych, a w jego ofensywie nie brakowało nieporozumień.

Radomiak zaproponował małą piłkarską wojenkę i już wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się bezbramkowym wynikiem. W doliczonym czasie rewelacyjnego gola na 1:0 strzelił jednak Fabian Piasecki. Złożył się on do uderzenia nożycami po wrzutce z głębi pola.

- Dobrze jest wygrywać przed przerwą na kadrę, ponieważ z dobrym wynikiem zostaje się na dwa tygodnie. Byliśmy dobrze przygotowani, skoncentrowani, odpowiedzialni i naładowani dobrą energią. Pokazaliśmy dobry futbol i nie pozwalaliśmy na zagrażanie naszej bramce - mówił na konferencji prasowej Marek Papszun.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Dymek i Kuźbicki gośćmi Musiała

- Fabian ma nietuzinkowe umiejętności. Ponownie może strzelić gola sezonu, ale jedna bramka to jednak trochę za mało, żeby wywalczyć sobie miejsce w podstawowym składzie na stałe. Jedna piękna bramka - super, powinna dodać pewności siebie Fabianowi. Mamy jednak jeszcze dwóch innych napastników i rywalizacja jest korzystna dla nich wszystkich - opowiada szkoleniowiec.

Bajeczne trafienie Piaseckiego zmieniło mecz w Częstochowie. Radomiak umiejętnie przeszkadzał, ale kiedy musiał zacząć kreować, nie był niebezpieczny dla Vladana Kovacevicia. Na dodatek Raków wcześnie powiększył prowadzenie na 3:0 i przy takim wyniku szansa gości na zapunktowanie była minimalna.

- Przegraliśmy mecz ze zdecydowanie lepszym zespołem i było to widać. Może nie aż tak bardzo w pierwszej połowie, mimo to gol "stadiony świata" nie pozwolił nam utrzymać remisu. Zrobiliśmy pewne korekty w przerwie, ale po kolejnych straconych golach trudno było się podnieść - mówi Mariusz Lewandowski, trener Radomiaka.

- Przegraliśmy środek pola i graliśmy zbyt wolno. Raków wykorzystywał to, podchodził pressingiem i zabierał nam często piłkę. Z kolei po naszej stronie było za dużo bojaźni oraz strat. Możemy pokazać sobie w analizie rażące błędy, ponieważ Raków pokazał nam, jak dużo pracy przed nami - dodaje Lewandowski.

Czytaj także: Totalna demolka w pucharowym meczu Wisły Kraków
Czytaj także: Gol marzeń rozstrzygnął Wielkie Derby Śląska

Komentarze (0)