To było spotkanie dwóch legend: Andrij Szewczenko i Robert Lewandowski. Ukrainiec pojawił się w Warszawie, aby podziękować Polakowi za wsparcie i gesty względem Ukrainy.
Obaj długo rozmawiali na murawie, było też symboliczne przekazanie ukraińskiej opaski "Lewemu".
Po oficjalnej części Szewczenko rozmawiał z grupą dziennikarzy, wśród których był przedstawiciel WP SportoweFakty.
Widać było wielkie wzruszenie Ukraińca, gdy mówił o skali pomocy ze strony Polaków. "Szewa" starał się mówić nawet trochę po polsku, chcąc w ten sposób jeszcze bardziej podkreślić jak bardzo docenia pomoc udzielaną jego ojczyźnie.
ZOBACZ WIDEO: Lewandowski sam był tym zaskoczony. "Nikt nie miał takiego wejścia"
Piotr Koźmiński, WP SportoweFakty: Tak z szerszej perspektywy jak pan odbiera to wsparcie ze strony Polaków? Bo ono jest na wielu polach.
Andrij Szewczenko, były reprezentant Ukrainy, piłkarz m.in. AC Milan i Chelsea, zdobywca Złotej Piłki: Dla nas to bardzo ważne. Życzę wam wszystkiego najlepszego na mistrzostwach świata. To co zrobił Robert, to co zrobili i robią Polacy... To gest, którego Ukraińcy nigdy nie zapomną. Nam jest teraz ciężko, bardzo ciężko. Z drugiej jednak strony trochę lżej, bo mamy pomoc polskich sióstr i braci. Dzięki temu wiemy, że nie jesteśmy sami.
Polski prezydent, polski parlament. Dobrze wiem, co wasz naród dla nas robi. Mówiłem przed chwilą Robertowi, że jego gest, założenie ukraińskiej opaski, był bardzo ważnym momentem dla Ukraińców. Już wtedy, na samym początku tej wojny, poczuliśmy dzięki wam, że nie jesteśmy sami.
A co pan pomyślał w momencie, gdy Polska odmówiła gry przeciwko Rosji? Wtedy Rosja jeszcze nie była zawieszona, istniało ryzyko, że to Polska nie pojedzie na mundial.
To był jeden z najważniejszych momentów, jeśli chodzi o wsparcie świata piłki dla naszej sprawy. To był moment, gdy faktycznie Polska zaryzykowała, że nie zagra na mistrzostwach świata. Ta wiadomość do świata, wysłana wtedy przez was, była bardzo ważna. Że jesteście przeciwko wojnie! A potem już poszło. UEFA, FIFA. To już były konkretne decyzje: wyrzucenie Rosji ze świata piłki.
Myśli pan, że Ukraińcy będą wspierać Polaków na mistrzostwach świata?
Oczywiście, że tak! Jestem pewien, że nasze spotkanie z Robertem też będzie szeroko komentowane w Ukrainie. Wiele ukraińskich dzieci będzie na przykład oglądało mistrzostwa i na 100 procent będą za Polską. W uznaniu tego, co Polska zrobiła i robi dla Ukrainy.
Jak pan ocenia piłkarskie szanse Polski?
Macie Roberta Lewandowskiego, a to oznacza, że macie bardzo dobry zespół. Życzę wam wszystkiego najlepszego. Zasłużyliście na to!
A jak wygląda teraz pańska rzeczywistość? Mieszka pan na co dzień w Londynie, ale często podróżuje do Kijowa. Z przesiadką w Warszawie.
Tak, to prawda. Z reguły mam tu szybką przesiadkę. Staram się pomagać krajowi jak tylko mogę. Zostałem ambasadorem akcji wspierającej Ukrainę. Na przykład jutro lecę do Mediolanu, będziemy tam zbierać fundusze na odbudowę stadionu w Irpieniu. Robię to razem z fundacją Milanu. Pomagam też mówiąc w różnych krajach o tym, co się dzieje w Ukrainie. Żeby świadomość tego była jak największa na całym świecie. Ale rozmawiam też z Ukraińcami, odwiedzam szpitale. Załatwiamy sprzęt medyczny dla ukraińskich szpitali. Ukraina bardzo teraz potrzebuje pomocy.
Polacy są przerażeni zdjęciami, filmami, relacjami z Ukrainy. Ta wojna to coś dużo gorszego niż się spodziewaliśmy. A jak wygląda w pańskich oczach?
Umierają cywile, umierają dzieci. To bardzo ciężkie. A coś, co najgłębiej mnie dotknęło, to były momenty, gdy rosyjska armia opuściła Buczę i Irpień i zobaczyliśmy, że torturowali tam i zabijali niewinnych ludzi.
Popełniali zbrodnie wojenne.
Tak, popełniali zbrodnie wojenne. I teraz mamy Izium. Jestem ojcem czwórki dzieci i widząc obrazki dzieci, zabitych cywilów w taki sposób, nie mogę tego znieść!
Przez wojnę ukraińskie kluby grają mecze pucharowe w Polsce. Śledzi pan występy Szachtara i Dynama Kijów?
Oczywiście, że tak. I widzę, że tu też Polacy bardzo nam pomagają. Dynamo i Szachtar mogą się tu czuć jak u siebie. Bo na tych meczach są nie tylko uchodźcy z Ukrainy, ale i Polacy, którzy dopingują nasze zespoły. Jeszcze raz dziękuję za waszą pomoc.
Ruszyła też liga ukraińska, w zachodniej części kraju. Popiera pan ten pomysł? Czy to jednak nie jest zbyt niebezpieczne?
Trwa wojna, każdy stara się coś zrobić dla kraju, jakoś pomóc. Oczywiście, że to niebezpieczne, ale takie są teraz nasze realia. Tym też pokazujemy światu, że ciągle jesteśmy, żyjemy. Że walczymy, ale żyjemy.
Rozmawiał Piotr Koźmiński, WP SportoweFakty
Komu Michniewicz zamknął drzwi do kadry?
Reprezentant, w którego nikt nie wierzył