Do zdarzenia doszło podczas wakacji w 2020 roku w turystycznej wsi Skorupki. Michał B., turysta z Krakowa, sfotografował tam domek dla dzieci znajdujący się na jednej z ogrodzonych posesji. Nagle zobaczył biegnącego w jego kierunku wysokiego blondyna.
Nie wiedział, że to Kamil Glik. "Fakt" relacjonuje, że turysta został dwukrotnie uderzony w twarz i popchnięty, przez co upadł na plecy. Następnie piłkarz wyrwał mu z ręki telefon.
"Jeden z wezwanych policjantów zeznał, że od Kamila Glika było czuć alkohol, jednak można było z nim bez problemu nawiązać kontakt. Sam piłkarz potwierdził, że wypił jedno piwo i działał w samoobronie" - czytamy w tabloidzie.
Sąd w Giżycku ukarał Glika grzywną w wysokości 10 tysięcy złotych i 5 tysięcy złotych dla poszkodowanego. Sąd odwoławczy w Olsztynie orzeczenie to utrzymał. Wyrok jest prawomocny.
Prowadząca sprawę sędzia Danuta Hryniewicz tłumaczyła, że pokrzywdzony nie wiedział, do kogo należy posesja, na której dostrzegł i sfotografował domek dla dzieci. Z kolei adwokat pobitego mężczyzny stwierdził, że do procesu nie powinno dojść, a jego klientowi wystarczyłyby przeprosiny.
Czytaj także:
Nikt się tego nie spodziewał. Detronizacja Lewandowskiego
Lechia łapie oddech. Na taki koncert czekano w Gdańsku od początku sezonu
ZOBACZ WIDEO: Polskie kluby zarobią na mundialu? "To duża kwota"