Gdyby "Kolejorz" zwyciężył, a prowadził już 1:0, mógłby świętować awans do fazy pucharowej Ligi Konferencji Europy. Nie dowiózł jednak korzystnego wyniku do końca, bo stracił bramkę po koszmarnym błędzie Pedro Rebocho.
- Gdy rozgrywa się wyjazdowe spotkanie w Europie i ma właściwie pełnę kontrolę, to świadczy, że gra była dobra. Zaczęliśmy drugą połowę od ładnej bramki i wydawało się, że nic nam nie grozi. Widziałem odpowiednią energię i właściwe nastawienie w każdej formacji. Niestety zdarzył nam się błąd przy golu na 1:1. Całościowo zaprezentowaliśmy się solidnie, ale mamy tylko remis, a to rozczarowujące zarówno dla nas, jak i naszych kibiców, których było w Wiedniu 2,5 tysiąca. Mogliśmy się tu czuć jak w domu - powiedział na konferencji prasowej John van den Brom.
Przed przerwą widowisko nie było jednak porywające i wtedy poznaniacy przesadnie dobrego wrażenia po sobie nie zostawili.
- W pierwszej połowie nie było może wielu sytuacji, mimo to właściwie budowaliśmy swoje akcje. Brakowało jedynie ostatniego podania. Była natomiast pozytywnie rozumiana agresja. Potem już szans bramkowych pojawiło się sporo. Mieliśmy je nawet przy wyniku 1:1, lecz nadal brakowało dokładnego ostatniego podania. Było to widać choćby przy szansie Joao Amarala, któremu Artur Sobiech mógł dograć nieco lepiej - przyznał Holender.
- Przed nami finał z Villarrealem. Wszystko rozstrzygnie się za tydzień w Poznaniu. Wcześniej jednak czeka nas równie ważne ligowe starcie z Rakowem Częstochowa. Chcę, żebyśmy utrzymali styl, który pokazaliśmy w Wiedniu, jednocześnie poprawiając wynik - zakończył van den Brom.
Czytaj także:
Niechlubny rekord Lewandowskiego. Są powody do obaw
"To odpowiedni przeciwnik". Kulesza zdradził, z kim Polska zagra tuż przed mundialem
ZOBACZ WIDEO: Ilu napastników pojedzie na mundial? Piątek czy Kownacki?