Jego żona leżała na plaży. Przyszedł policjant i to jej powiedział
Kiedy żona Ebiego Smolarka poszła do auta w bikini, słychać było przeraźliwe gwizdy... kobiet. Wcześniej policjant zagroził jej mandatem. - Takie mają zasady i już - komentuje były reprezentant Polski.
Smolarek, który wybrał się tam z rodziną, błyskawicznie podjął decyzję o rozwiązaniu kontraktu i wrócił do Europy, wiążąc się wówczas z holenderskim ADO Den Haag.
Co konkretnie nie odpowiadało Smolarkowi? Jak zapamiętał te kilka miesięcy w Katarze?
O tym rozmawialiśmy z piłkarzem, który zdobył dla reprezentacji Polski 19 bramek i wydatnie pomógł w pierwszym awansie Biało-Czerwonych do finałów Euro (2008).
Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty: Podpisałeś kontrakt w Katarze na dwa lata, ale wyjechałeś z tego kraju bardzo szybko. Dlaczego?
Ebi Smolarek, 47-krotny reprezentant Polski, uczestnik MŚ 2006 i Euro 2008, były piłkarz m.in. Feyenoordu Rotterdam, Borussii Dortmund i Al-Khor: Nie czułem się tam zbyt dobrze. Powodów było co najmniej kilka. Choćby klimat. Nigdy nie zapomnę momentu, gdy po raz pierwszy wysiadłem tu z samolotu. Nie mogłem uwierzyć w to co się dzieje. Uderzył mnie tak ogromny strumień gorącego powietrza, że pomyślałem: "To musi być jeszcze z silnika samolotu".
Okazało się jednak, że nie. Że to miejscowy klimat. Czułem się jakby mi ktoś gorącą suszarką puścił powietrze prosto w twarz. Wystarczyło, że przeszedłem kilkadziesiąt metrów i cała koszulka była mokra od potu.
Jacek Bąk opowiadał mi, że z tego powodu mecze grano bardzo późno.
Dokładnie. Generalnie klimat warunkuje tam wszystko. Dlatego mecze graliśmy bardzo późno, co miało wpływ na funkcjonowanie całej mojej rodziny. Jeśli mecz był o 22.00, to spać się szło około 3-4. I potem człowiek odsypiał do 12:00. Poza tym moja żona nie czuła się tam najlepiej, w sensie swobody… Wiadomo, pod wieloma względami jest tam inaczej niż w Europie.
Mówisz o podejściu do kobiet?
Moja żona jest za wszelką równością. Zawsze mówi: "Skoro ty możesz, to dlaczego ja nie mogę?". Na publicznej plaży w Katarze na przykład nie mogła leżeć w bikini. To znaczy na początku próbowała, ale przyszedł policjant i powiedział, że albo się zasłoni, albo 100 dolarów mandatu.
I jak to się skończyło?
Przenieśliśmy się na prywatną plażę do hotelu Four Seasons.
I co to dało?
Tam kobiety mogły już więcej odkryć. Płaciliśmy 50 dolarów za wejście na plażę i pod tym względem było luźniej. Choć w tym temacie mieliśmy jeszcze jedną historię. Wynajęliśmy łódkę, którą dopłynęliśmy do takiej małej plaży. Stamtąd mieliśmy tylko kilkadziesiąt metrów do miejsca, gdzie zostawiliśmy samochód. Żona i jej siostra pokonywały ten dystans w bikini i wtedy zaczęły się gwizdy.
Gwizdy? Tak. Miejscowe kobiety gwizdały na nie, jak rozumiem pokazując w ten sposób swoją dezaprobatę. No cóż... W sumie rozumiem, że to inna kultura i będąc tam trzeba jej przestrzegać. Takie mają zasady i już. Natomiast w całokształcie, z punktu widzenia mojej rodziny, nie było to miejsce, w którym chcielibyśmy dłużej mieszkać. Choć tak osobiście to nie mam prawa narzekać, w kwestii tego, co dotyczyło mnie. Ludzie w klubie byli dla mnie bardzo mili, pomocni, uczynni.Katar był i jest bardzo krytykowany za podejście do pracowników fizycznych, ściąganych do tego kraju z różnych stron świata. Jak to wtedy wyglądało?
Nieciekawie. Widziałem ludzi, którzy koczowali przy lotnisku na przykład. I do tej pory nie wiem, czy oni mieli problem z wyjazdem z kraju, czy o co tam chodziło... Ale nie zdziwiłbym się, bo tydzień trwało zanim skompletowałem wszelkie dokumenty niezbędne do opuszczenia Kataru. Miałem chyba z piętnaście pozycji, które musiały być "odhaczone", żeby wylecieć z Dohy.
Natomiast co do pracowników fizycznych, widziałem jak ci ludzie pracowali, w jakiej duchocie. Widziałem ich baraki, bo niektóre były niedaleko miejsca, gdzie mieszkałem. To nie był fajny widok. Katarczyk praktycznie cały czas porusza się w klimatyzacji. Jak tankujesz paliwo, to też nie wychodzisz z auta, bo wszystko robi za ciebie obsługa. Często w tej duchocie, przy niesamowicie wysokiej temperaturze.
Teraz w Katarze przyjdzie rywalizować reprezentacji Polski. Jak oceniasz szanse młodszych kolegów?
Wiadomo, kluczowy jest pierwszy mecz z Meksykiem. Można powiedzieć, że od razu o awans. Szanse z Meksykiem? 50 na 50. Chociaż może nie, końcu to my, a nie Meksykanie, mamy Lewandowskiego. A zatem daję 60 do 40 dla Polski.
rozmawiał Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty
Boniek zareagował na słowa Krychowiaka
Kandydaci do miana odkrycia turnieju
Wszystkie mecze obejrzysz na TVP 1 w Pilocie WP (link sponsorowany)