Mundial w cieniu tortur. Polska miała "pakę", a wróciła bez medalu
Guerra sucia to okres terroru rządowego w Argentynie. W samym środku "brudnej wojny", która pochłonęła 13 tys. żyć, nad La Platą rozegrano mundial. Johan Cruyff zrezygnował z udziału w turnieju. Polska natomiast poleciała do Argentyny po złoto.
Krwawe tortury i awans za dolary
W tamtym czasie wielu ekspertów mówiło jednym głosem: Argentyna musi wygrać ten mundial. Turniej rozgrywany był bowiem w kraju rządzonym przez wojskowy reżim generała Videli, a złoto gospodarzy miało uświetnić rządy wojskowej junty.
Same mistrzostwa organizowane w państwie dowodzonym przez zbrodniarzy były kontrowersyjne. Dość powiedzieć, że z udziału w rywalizacji zrezygnował wielki Johan Cruyff. Wszystko oczywiście w akcie bojkotu przeciwko reżimowi.
ZOBACZ WIDEO: Wysłał SMS. On przewidział zwycięstwo PolakówPodczas turnieju na ulicach dominowało wojsko. W innych miejsach mordowano ludzi, torturowano i łamano prawa człowieka. Dochodziło do porwań, matkom odbierano dzieci. Działy się rzeczy niestworzone. Piłkarze żyli jednak w bańce.
- Docierały do nas głosy, że sytuacja w Argentynie jest bardzo napięta, ale nas to bezpośrednio nie dotknęło. Czuliśmy się bezpiecznie - mówił nam ostatnio Włodzimierz Lubański.
FIFA robiła wszystko, aby pomóc gospodarzom w wygraniu mistrzostw. Ostatnie mecze drugiej fazy grupowej powinny być rozgrywane o tej samej porze. Argentyńczycy zagrali jednak z Peru po pojedynku Polski z Brazylią. Albicelestes doskonale wiedzieli, że jeśli chcą wejść do finału, to muszą wygrać czterema bramkami i zrobili to z nawiązką, triumfując 6:0.
Po latach wyszło na jaw, że w tle rozgrywała się spora transakcja. Wojskowy, argentyński rząd zdecydował, iż wyśle do Peru 35 tys. ton zboża. Ponadto miał przekazać do Peru miliony dolarów, oczywiście w zamian za wysokie zwycięstwo na mundialu.
W taki sposób Argentyna dotarła do finału, gdzie nie bez problemów pokonała Holandię po dogrywce (3:1). Królem strzelców został Mario Kempes z dorobkiem sześciu goli.Polska jechała po złoto, ale nie dostała się do strefy medalowej. Piąte miejsce w klasyfikacji generalnej przyjęto jako rozczarowanie. W osiągnięciu lepszego wyniku nie pomogła atmosfera wewnątrz drużyny.
Dochodziło do spięć, choć nikt głośno nie chce o tym mówić. Piłkarzom mogło się nie podobać także częste rotowanie składem przez Jacka Gmocha. Wydaje się, że trener wówczas nieco pogubił się we własnych założeniach, co nie poprawiało ogólnej sytuacji.
W niedawnym wywiadzie dla WP SportoweFakty Włodzimierz Lubański krótko i dosadnie skomentował wydarzenia z 1978 roku: - Pamiętajmy, że zawsze ocenia się zespół po wynikach. Nasz rezultat był taki, że znaleźliśmy się w czołowej szóstce, ale poza strefą medalową. Oczywiście zespół miał potencjał na coś więcej. Nie chcę natomiast sporo mówić o Argentynie, bo po prostu w samej drużynie nie było atmosfery. To w tym wszystkim jest kluczowe.
Mistrzostwa świata w Argentynie zaczęliśmy jednak bardzo dobrze. Na początku był bezbramkowy remis z obrońcami tytułu, czyli RFN, a później triumfy z Tunezją (1:0) i Meksykiem (3:1).
Wygraliśmy swoją grupę i nadziejami przystępowaliśmy do drugiej fazy grupowej. Co ciekawe, nasz zespół rywalizował w tej części turnieju z trzema zespołami z Ameryki Południowej. Mowa o Argentynie, Brazylii i Peru.
Z gospodarzami turnieju oraz z Brazylią przegraliśmy (0:2, 1:3), a zdołaliśmy pokonać tylko Peru (1:0 po bramce Andrzeja Szarmacha). To nie mogło dać awansu do strefy medalowej. Tymczasem spotkanie z Argentyną urosło do miana legendy.
Rzutu karnego nie wykorzystał Kazimierz Deyna. Wcześniej jeszcze do kapitana zespołu podszedł Zbigniew Boniek i zapytał, czy ten czuje się na siłach, by wykonywać "jedenastkę". Deyna odpowiedział, że tak, ale niestety nie trafił. Według ekspertów to był najlepszy mecz w wykonaniu Polski i kto wie, jakby się to wszystko potoczyło, gdyby Deyna strzelił gola.
Do dziś wydaje się, że Polska mogła osiągnąć w Argentynie więcej, ale był to przedziwny mundial, gdzie wszystko było nakierowane na triumf gospodarzy. Ówczesny selekcjoner polskiej kadry - Jacek Gmoch - uważa z kolei, że osiągnęliśmy dobry wynik. Jak na razie to trzeci najlepszy rezultat w historii występów reprezentacji Polski na mistrzostwach świata.
Dawid Franek, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
Wielki wyczyn Polaka na mundialu to mit? Prawda wyszła na jaw po latach
Wszystkie mecze obejrzysz na TVP 1 w Pilocie WP.
-
Maly Kurdupel Zgłoś komentarz
szanse powalczyc. z tym patalachem naburmuszonym pupilku SF nie bedzie szans nigdy. -
śmiechu82 Zgłoś komentarz
Czyli jak widać FIFA skorumpowana od wielu wielu lat.... -
Darek PL Zgłoś komentarz
co są i jaka to gra...A później nawiał "ub-ek" do Grecji, aż do czasu kiedy zrobili z tej nie dołęgi "fachowca"...Kpina i żenada "szczeny" i jego fachowosci, to kompromitacja TVP i całej Polski -
arc30 Zgłoś komentarz
drużyny wzięli ogromną jak na tamte czasy łapówkę, coś koło 20.000 USD za porażke z Argentyną-Deyna lekko uderzał w środek bramki i celowo nie strzelił karnego, a mówiono że za to Lato dał mu podobno w mordę w szatni. Co do drugiej bramki to Gorgoń odsunął się celowo i zrobił miejsce na główkę Kempesa....Wg tych samych źródeł Gmoch podobno miał mieć postawione prokuratorskie zarzuty, ale siedział wiele lat w Grecji aż sprawa się przedawniła...Boniek nie miał u Gmocha papierów na granie, ale wymusili jego grę od drugiego meczu kibice masowymi protestami -jak się zorientowało kierownictwo PZPR, kazali Gmochowi go wpuścić (na zasadzie "wicie, rozumicie... towarzyszu...") i ten wstawił go na Meksyk.Boniek walnął super gola z 30m i już mógł grać. Niestety, Lubański który strzelił w eliminacjach w Danii 2 decydujące bramki i załatwił nam awans na ten "mundial" też był u Gmocha skreślony i wszedł tylko na końcówkę meczu z Niemcami. Np.taki Kukla czyli 2-gi bramkarz bronił w meczu z Brazylią zamiast Tomaszewskiego.....Argentyńczycy byli wtedy naprawdę słabi, przegrali m.in. z Włochami w grupie, zremisowali 0:0 z Brazylią w naszej grupie "półfinałowej" i oczywiście bezczelnie kupili mecz na 4 bramki różnicy z Peru, a cały ten finał z Holandią to porażka...Holandia była wtedy najlepsza na świecie, wygraliby nawet bez Cruyffa gdyby Rensenbrink trafił dla Holandii nie w słupek z 5 m tylko w bramkę na 3 minuty przed przed końcem meczu to przy 1:1 pewnie nie byłoby już dogrywki... -
374152 Zgłoś komentarz
To były ciekawe czasy, że 6 bramek wystarczyło do zostania królem strzelców. A ile bramek strzeliła nasza reprezentacja na MŚ w Meksyku w 1986 roku? -
Buds20 Zgłoś komentarz
Nie wiem po co o tym pisać, w tamtych czasach poziom piłki był amatorski w porównaniu do dzisiejszych dni