Z Kataru Paweł Kapusta
Ten wieczór mógł wyglądać zupełnie inaczej, ale zabawę kilka godzin wcześniej popsuli Japończycy. Gdyby wygrali z Kostaryką, niemiecka kadra przed meczem z Hiszpanią miałaby założoną na szyję pętlę i stała na zapadni. Po trzy punkty musiałaby iść w niedzielny wieczór jak do pożaru, rzucić się hiszpańskim rywalom do gardeł. Japonia jednak przegrała (0:1), więc doszło do ciekawej sytuacji: Niemcy, nawet mając zero punktów na koncie po dwóch meczach, wciąż mieliby szanse na awans do fazy pucharowej. Stąd, mimo wszystko, brak ślepej furii i bitwy takiej, jakby jutro świata miało nie być.
Niedzielny mecz kolejny już raz udowodnił, że sport, a piłka nożna w szczególności, uwielbia te najciekawsze, najbogatsze scenariusze. Gole w tym spotkaniu zdobywali rezerwowi, wpuszczeni na boisko w drugiej części gry. Na dodatek tacy, za którymi stoją niesamowite historie. Alvaro Morata to jeszcze jakiś czas temu zawodnik masakrowany wręcz przez hiszpańską prasę za występy w kadrze, na dodatek naznaczony niestrzelonym rzutem karnym w półfinale Euro 2020. W niedzielę wszedł z ławki i w piękny sposób pokonał Manuela Neuera. Z kolei gola dla Niemców strzelił gość, który jeszcze jakiś czas temu pewnie nie marzył o powołaniach. Niclas Fuellkrug ma jednak kosmiczny sezon w barwach Werderu Brema, dzięki czemu dostał bilet do Kataru. Skończyło się wynikiem 1:1 i wszelkie rozstrzygnięcia zapadać będą w ostatniej kolejce.
ZOBACZ WIDEO: Rozbrajające słowa Szczęsnego. Przytoczył je nasz reporter
W 2014 roku Niemcy wygrali mistrzostwo świata w Brazylii, ale później im dalej ich kadra szła w las, tym robiło się coraz ciemniej. Kulminacja nastąpiła w 2018 roku na mundialu w Rosji, gdzie doszło do blamażu: nie wyszli nawet z grupy, w kluczowym meczu przegrali z Koreą Południową. Pamiętając też o tym, że na przesuwanym przez pandemię Euro też prochu nie wymyślili (wylecieli z turnieju w 1/8 finałów po porażce z Anglią), ich katarskie wyniki przywołały najczarniejsze skojarzenia.
Z kolei dla Luisa Enrique niedziela była dniem szczególnym. W drugiej kolejce grupowej jego zespołowi przyszło się zmierzyć z inną futbolową potęgą, a na dodatek miało do tego dojść w dniu urodzin jego zmarłej niedawno córeczki. W pierwszej połowie 2019 roku u dziewięcioletniej wtedy Xany zdiagnozowano nowotwór kości, a Lucho ogłosił, że rezygnuje ze stanowiska selekcjonera z powodów osobistych. Po pięciu miesiącach wystosował porażające oświadczenie, w którym poinformował o śmierci dziecka. Wiadomość wstrząsnęła opinią publiczną, kondolencje płynęły ze wszystkich stron.
Kilka tygodni później hiszpańska federacja ogłosiła, że Enrique wraca na stanowisko. Dziś, w niedzielny poranek, kilkanaście godzin przed pierwszym gwizdkiem meczu z Niemcami, trener wybrał się na rowerową przejażdżkę, a w mediach społecznościowych opublikował wzruszający wpis: życzenia dla Xany, która obchodziłaby dziś 13. urodziny. To właśnie jej zadedykował ten mecz.
Jeśli popatrzeć na aktualną ekipę z Hiszpanii i wyłuskać jej największą gwiazdę, kogoś przyćmiewającego resztę grupy, wybijającego rytm, zadanie byłoby dziecinnie proste. Trzeba by było po prostu wskazać nie zawodnika, a selekcjonera. Luis Enrique, były genialny piłkarz, doskonały szkoleniowiec, to postać niebanalna, bezkompromisowa, kolorowa. Co przy tym niezwykle ciekawe - budząca w Hiszpanii skrajne emocje.
Zespołem narodowym dowodzi twardą ręką. Jego wybory - w kraju, w którym o futbolu dyskutuje się wszędzie i non stop - nie raz wywoływały ogromne kontrowersje. Stawianie na zawodników, którzy nie są uznawani za największe gwiazdy, bezgraniczna wiara we własny pomysł na futbol, no i zimna wojna z dziennikarzami - to wszystko sprawiło, że w tamtejszym środowisku nie brakuje osób, które tylko czekają na jego potknięcie i wsunięcie mu noża pod żebro.
Mundial prowadzona przez niego ekipa zaczęła jednak tak, jakby najadła się przed meczem surowego mięsa. Zmasakrowali Kostarykę (7:0), nawet biorąc pod uwagę klasę przeciwnika trzeba uczciwie przyznać, że stawili się w Katarze nakręceni jak zegarynki. Do meczu z Niemcami podeszli zachowawczo, a i tak wiele nie brakowało, a zdobyliby trzy punkty. Podczas tego turnieju może być o nich jeszcze bardzo głośno.
Potyczka Hiszpanii z Niemcami to pierwsze na tym mundialu starcie światowych, futbolowych potęg. Owszem, mamy za sobą już kilka ciekawych, zaciętych bojów, ale takiego zderzenia bokserów wagi ciężkiej jeszcze nie oglądaliśmy. Spotkanie wygenerowało gigantyczne wręcz zainteresowanie - kibiców, oficjeli i dziennikarzy. Organizatorzy musieli odrzucić aż 500 wniosków akredytacyjnych.
W ostatniej kolejce fazy grupowej reprezentacja Niemiec zagra w czwartek 1 grudnia z Kostaryką. Hiszpanie tego samego dnia zmierzą się z Japonią. Początek tych meczów o godzinie 20 czasu polskiego.
Czytaj więcej:
"Chylę czoła". Brzęczek wskazał cichego bohatera meczu z Arabią Saudyjską
Będą wykluczeni z mundialu? Rywal zarzuca im dyskryminację