Piotr Koźmiński z Kataru
Z jednej strony wielu określa go największym pechowcem w historii futbolu ze względu na dwa niezwykłe wydarzenia z jego udziałem, ale z drugiej, Martin Palermo to jeden z najlepszych argentyńskich strzelców.
To legenda i najlepszy snajper w historii Boca Juniors, grał zarówno z Diego Maradoną, jak i z Lionelem Messim. Ponadto Maradona był jego trenerem w reprezentacji.
To zresztą Palermo sprawił, że legendarny Diego zaprezentował jedną z najbardziej efektownych cieszynek w trenerskiej karierze, rzucając się po golu Palermo z wielkim impetem w... kałużę.
Obecnie Palermo jest trenerem argentyńskiego klubu CA Platense, a przy okazji mundialu udzielił WP SportoweFakty wywiadu, opowiadając o najważniejszych wydarzeniach swojej kariery, ale też przewidując co się może wydarzyć w Katarze.
Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty: Sytuacja po dwóch meczach w naszej grupie jest bardzo zagmatwana.
Martin Palermo, były piłkarz Estudiantes La Plata, Boca Juniors, Villarreal, Betisu i Alaves, 15 meczów w kadrze Argentyny i 9 goli, obecnie trener klubu Platense: Mówiłem jeszcze przed mistrzostwami, gdy rozmawialiśmy po raz pierwszy, że na takim turnieju nie można sobie przypisywać punktów jeszcze przed meczem. Ostrzegałem, że Arabia Saudyjska też jest w stanie urwać punkt czy punkty, więc nie ma sensu na papierze rozpisywać, kto awansuje, a kto nie. No i sprawdziło się.
ZOBACZ WIDEO: Duża zmiana w składzie Polaków? "Bardzo mi przykro"
Faktem jest, że porażka Argentyny w pierwszym meczu wywróciła sytuację w grupie do góry nogami.
I dlatego tak ważne było, żeby Argentyna zagrała dobrze i przekonująco w następnym meczu z Meksykiem. To na szczęście nastąpiło. Ta wygrana może mieć kolosalne znaczenie dla nas. O trzech punktach nie mówię, bo to oczywiste. Ale przede wszystkim o zaleczeniu rany mentalnej jaka mogła powstać po tym, co się stało w pierwszym meczu.
Teraz nasze reprezentacje zmierzą się w meczu o wszystko. Jak pan to widzi?
Argentyna odzyskała równowagę po niespodziewanym ciosie, ale Polska też dobrze sobie radzi. Rozmawialiśmy przed turniejem, również o tym, że Polska i Meksyk to bardzo wyrównane, choć inne, zespoły. No i to się w sumie potwierdziło remisem na boisku. Wszyscy są w grze, sytuacja jest bardzo ciekawa.
To kto ostatecznie wyjdzie z grupy C?
Nie mam pojęcia! Wystarczy spojrzeć na to, ile wariantów jest możliwych. Tu się naprawdę nic nie da przewidzieć.
Jak pan ocenia Polskę?
Macie Lewandowskiego, jednego z najlepszych napastników na świecie. Jeśli przyjeżdżasz na mundial z takim piłkarzem, to masz prawo marzyć, celować w coś więcej niż tylko trzy mecze. Robert to marka globalna. Nie miałem natomiast okazji przyjrzeć się innym polskim piłkarzom, dlatego trudno mi o nich konkretnie opowiadać. Recepta dla was jest prosta: jeśli koledzy z drużyny będą równać do Lewandowskiego, zbliżą się do niego, to może być dla Polski bardzo ciekawy turniej.
Faworyci mistrzostw? Pozmieniało się to u pana po pierwszych meczach?
Typowałem Brazylię i Argentynę, a z Europy Niemcy, Belgię i Francję, która ma ogromny potencjał. W zasadzie większość tych typów jest aktualna.
Jako były napastnik, na których strzelców najchętniej pan zerka w Katarze?
Na Lautaro Martineza i Roberta Lewandowskiego. Trzeci w tym gronie byłby Karim Benzema, ale kontuzja go niestety wykluczyła.
Skoro mówimy o golach - pan w trakcie kariery strzelił ich mnóstwo. Ma pan ulubioną bramkę?
Nawet dwie. Kiedyś strzeliłem dwa gole Realowi Madryt. Takie trafienia na zawsze pozostają w pamięci. To był Intercontinental Cup w 2000 roku, wygraliśmy wtedy 2:1.
A bramka głową z 39 metrów? Toż to coś niespotykanego.
Takie coś też się zdarzyło, w meczu z Velez Sarsfield i to na Bombonerze, a więc stadionie niezwykłym.
No właśnie. Jest pan najlepszym strzelcem w historii Boca Juniors z 236 golami, klubu Diego Maradony i innych legend.
Tak i jest to wyjątkowe uczucie. Tak jak wyjątkowi są kibice tego klubu.
A propos kwestii wyjątkowych. Przepraszam, ale od wielu lat chciałem pana o to zapytać. Trafił pan do Księgi Rekordów Guinessa jako piłkarz, który nie strzelił trzech rzutów karnych w jednym meczu. To była Copa America, starcie z Kolumbią, 1999 rok. Rozumiem jednego, rozumiem dwa, ale co pana podkusiło, żeby próbować po raz trzeci?
Co podkusiło? Po pierwsze, byłem wyznaczony wtedy do strzelania karnych. Pierwszy mi nie wyszedł, drugi nie wyszedł, ale żaden z kolegów nie sygnalizował wtedy, żeby coś zmienić, nikt się nie rwał do kolejnej jedenastki. Nie miałem też sygnału z ławki rezerwowych, że ma strzelać ktoś inny.
W tamtym momencie obowiązywały więc zasady sprzed meczu, czyli jeśli jest karny, to strzelam. No to spróbowałem. Niestety, z wiadomym skutkiem. Nie ukrywam, to było bardzo trudne, ciężkie doświadczenie. Ale z każdego dołka możesz wyjść. Nawet jeśli to było bardzo nieprzyjemne, to czegoś na pewno mnie nauczyło.
Niektórzy mówią wprost, że jest pan największym pechowcem w historii futbolu. Kiedy cieszył się pan z gola dla Villarreal, wskoczył pan na mur, który zawalił się pod naporem radujących się z panem fanów, co oznaczało fatalną kontuzję...
Niestety, tamten uraz mocno mnie zahamował. Można powiedzieć, że miał duży wpływ na europejską część mojej kariery. Na pewno był to jeden z najbardziej nieprzyjemnych momentów w trakcie gry w piłkę.
Ale tych przyjemnych też było mnóstwo. Choćby gol w meczu z Peru, w eliminacjach do mundialu 2010. Proszę go przypomnieć. I to, co zrobił po nim Diego Maradona.
Tak, to było bardzo pamiętne spotkanie. Strzeliłem gola pod koniec meczu na 2:1, co dało nam ostatecznie awans do finałów mistrzostw świata w RPA. Ten mecz toczył się w ulewnym deszczu i faktycznie, po mojej bramce Diego Maradona rzucił się z radości na ziemię, dosłownie "płynąc" po wodzie. Te obrazki argentyński kibic pamięta doskonale.
A pamięta pan, kto wtedy strzelił gola dla Peru?
Nie, nie pamiętam.
Hernan Rengifo. Zapytałem dlatego, że grał potem z powodzeniem w polskiej lidze. Ale mniejsza o to. W nagrodę Maradona zabrał pana do RPA.
Tak i dzięki temu spełniłem kolejne marzenie, czyli zagrałem na mundialu. Zresztą nie tylko zagrałem, ale i strzeliłem gola, w meczu z Grecją.
A bierze pan udział w odwiecznej dyskusji, kto był lepszy: Messi czy Maradona?
Nie, w żadnym wypadku. Nigdy w te rozważania nie wchodzę. Czuję się uprzywilejowany, że spotkałem na mojej drodze i Diego, i Leo. I tym, że Maradona był też moim trenerem.
Maradona był mistrzem świata, a przed Leo raczej ostatnia szansa na taki sukces. Wierzy pan w mistrzostwo dla Argentyny?
Tak, wierzę. Wydaje mi się, że to jest dobry moment. A czy ostatnie miesiące to najlepsze chwile Messiego w kadrze? Według mnie tak. Generalnie wygranie Copa America dało temu zespołowi bardzo wiele, również w sferze mentalnej.
Drużyna ma bardzo dobrą strukturę, choć nie zapominam, że wypadł nam Lo Celso. Ale począwszy od Martineza w bramce przez Otamendiego aż po ofensywne trio Messi - Martinez - Di Maria... Naprawdę bardzo dobrze to wygląda i może przynieść wielki sukces.
rozmawiał Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty
***
Mecz 3. kolejki mistrzostw świata Polska - Argentyna w środę o godz. 20 czasu polskiego. Transmisja w TVP 1, TVP Sport oraz na platformie Pilot WP. Relacja tekstowa na WP SportoweFakty.
Żurkowski o swojej roli w kadrze
Michniewicz szczerze o Lewandowskim