Sędziowski raport portalu SportoweFakty.pl po 9. kolejce ekstraklasy

W tym tygodniu większość arbitrów najwyraźniej postanowiła usunąć się w cień ligowych zmagań, ograniczając się tylko do pokazania w sumie 28 żółtych kartek i nie podejmowania poważniejszych decyzji. Z tej zasady wyłamali się sędziowie na stadionach w Bełchatowie, Wrocławiu i Sosnowcu, gdzie obok ważnych i trafnych decyzji podejmowali też te mniej słuszne, zwłaszcza dotyczące rzutów karnych. Szczególnie pokrzywdzeni mogli czuć się gracze Zagłębia Lubin, którym jedenastka mogła dać zwycięstwo. Na szczęście w tej kolejce zabrakło jednak tak spektakularnej wpadki jak postawa Marcina Szulca przy golu Lechii w ostatni weekend.

W tym artykule dowiesz się o:

Zdecydowanie na czele listy największych pomyłek sędziowskich w minionej serii gier należy umieścić sytuację z 17. minuty pojedynku Cracovii z Zagłębiem. Zawody te prowadził lidera naszego zestawienia Szeryf Ekstraklasy, Paweł Gil, któremu w być może najważniejszym momencie tego meczu zabrakło jednak odwagi by "wskazać na wapno". Wówczas to we własnym polu karnym Sławomir Szeliga ewidentnie zatrzymał ręką piłkę dośrodkowaną przez jednego z rywali, czym przerwał groźną akcję gości. Gwizdek arbitra jednak milczał, mimo że zagranie było widoczne, a tor lotu piłki uległ przez nie całkowitej zmianie. Decyzja rozjemcy z Lubina jest tym bardziej dziwna, że do tej kolejki był on jedynym arbitrem, który dwukrotnie dyktował już jedenastki (teraz dołączył do niego Szymon Marciniak). Wszystko to działo się na samym początku spotkania i kto wie jakby potoczyły się losy tego pojedynku, gdyby już po kilku minutach od gola Mariusza Sachy goście odrobili straty i przez cały mecz nie musieliby gonić wyniku? Tego już się jednak nie dowiemy. Sam mecz zakończył się remisem 1:1, bo lubinianie po dobrze rozegranym rzucie rożnym doprowadzili do wyrównania w 65. minucie. Obok niepodytkowanego karnego pan Gil dodatkowo ukarał dwóch graczy Zagłębia żółtymi kartkami, ani razu nie robiąc tego wobec piłkarzy gospodarzy.

Mieszane odczucia można mieć natomiast wobec pracy Artura Radziszewskiego w Bełchatowie. W 70. minucie arbiter z Warszawy nie odgwizdał nieprzepisowego zagrania Nikoli Mijailovica. Serb - występujący obecnie w Koronie Kielce - interweniując na lewej stronie pola karnego zatrzymał wprawdzie dośrodkowanie Macieja Małkowskiego, ale uczynił to wysoko uniesioną ręką, a nie nogą czy np. głową. Patrząc na ułożenie kończyny zdecydowanie nie było w tym przypadku czy niezamierzonego zagrania, bo były gracz Wisły z premedytacją w nieprzepisowy sposób zablokował dośrodkowanie. Sędzia nie podyktował w tej sytuacji rzutu karnego, czym na szczęście nie wypaczył wyniku pojedynku, bo GKS i tak wygrał 1:0, ale skazał swoich kibiców na nerwówkę w końcówce. Z drugiej strony nie wiadomo czy wspomniany karny zmieniłby rezultat pojedynku, bo swoją szansę z jedenastu metrów bełchatowianie i tak mieli. W 56. minucie Dariusz Pietrasiak nie wytrzymał jednak nerwowo i w beznadziejny sposób zmarnował tą doskonałą okazję, "wypracowaną" wcześniej przez Małkowskiego faulowanego przez Radosława Cierzniaka, który wówczas naprawił jednak swój błąd.

Listę zapracowanych arbitrów zamyka Szymon Marciniak, który na stadionie Śląska Wrocław pokazał jedyną w tej kolejce czerwoną kartkę. Musiał to uczynić bardzo szybko, bo już w 24. minucie, a ukarany został Piotr Celeban. Taka decyzja sędziego była jedyną słuszną, bowiem obrońca gospodarzy w głupi sposób stracił piłkę przed swoim polem karnym i faulem na Pawle Brożku próbował naprawić swój karygodny błąd i uniemożliwić napastnikowi Białej Gwiazdy znalezienie się w sytuacji sam na sam z bramkarzem. Nikt nawet nie próbował kwestionować zasadności tej kary, bo przewinienie było oczywiste nawet dla laika. O ile w tej sytuacji sędzia się nie pomylił, o tyle w samej końcówce postanowił chyba osłodzić trochę wrocławianom porażkę z Wisłą i podarował im rzut karny po rzekomym faulu Alvareza na szarżującym Spahicu. Jak pokazały powtórki, o żadnym kontakcie obrońcy z zawodnikiem gospodarzy nie mogło być mowy, podobnie jak o rzucie karnym. Arbiter użył jednak gwizdka, a po chwili Śląsk mógł się cieszyć z honorowego gola, bo pewnym egzekutorem okazał się Sebastian Dudek. Pomyłka sędziego nie wpłynęła jednak znacząco na rezultat pojedynku, bo Wisła i tak pewnie utrzymała 1:3 do końca spotkania, chociaż sama miała masę sytuacji do podwyższenia wyniku.

Na innych stadionach prowadzący zawody ograniczali się wyłącznie do żółtych kartoników. Największym minimalistą okazał się Mirosław Górecki z Katowic, który w meczu Odry z Ruchem zaledwie raz sięgał do kieszonki, a ukarany przez niego został Rafał Grodzicki. Arbiter ten tym samym udowodnił, że nie należy do rozjemców szczególnie srogich, bo przed tym pojedynkiem miał na koncie zaledwie trzy żółte kartki pokazane w dwóch spotkaniach. Po tych zawodach dopisał sobie jeszcze jeden kartonik, ale i tak średnia 1,33 upomnienia na mecz sprawia, że należy mu się tytuł najłagodniejszego. Ten obraz może burzyć jedynie podyktowany wcześniej rzut karny.

Jego przeciwieństwem może być Dawid Piasecki, który w Warszawie - w swoim czwartym występie w tym sezonie - pokazał sześć żółtych kartek, co daje mu średnią 4,75 kartonika na spotkanie. Jest to najwyższy wynik z krajowych arbitrów, a większym (5,67) legitymuje się jedynie Japończyk Kenji Ogyia. W ostatniej kolejce rozjemca ze Słupska kartoniki podzielił po równo i zarówno gospodarze jak i goście byli przez niego upominani po trzy razy.

Rośnie natomiast liczba kartek pokazywanych przez Adama Kajzera, który w sobotę prowadził w Białymstoku pojedynek Jagiellonii z Legią, gdzie pokazał w sumie cztery żółte kartki - trzy gospodarzom i jedną warszawiakom. Warto zauważyć, że w swoim premierowym meczu dwukrotnie sięgał go kieszonki, następnym razem trzykrotnie, a teraz już cztery raz upominał zawodników. Czy w kolejnej kolejce będzie jeszcze ostrzejszy?

Dla Daniela Stefańskiego spotkanie Arki Gdynia z Lechem Poznań było dopiero drugim w tym sezonie. Arbiter z Bydgoszczy pokazał w nim cztery kartki i - podobnie jak w przypadku Adama Kajzera - trzy z nich powędrowały do gospodarzy i jedna do gości. Trochę mniej "gościnny" był w Bytomiu Piotr Siedlecki, który z trzech kartoników dwa pokazał graczom Polonii i jedną gdańszczanom.

W 9. kolejce ekstraklasy sędziowie pokazali w sumie 28 żółtych i jedną czerwoną kartkę, co daje średnią 3,5 żółtka na mecz i jest takim samym wynikiem jak przed tygodniem. Prowadzący zawody w ten weekend arbitrzy podyktowali także dwa rzuty karne. Najwięcej kartoników - 6 - pokazał w trakcie pojedynku Polonii Warszawa z Piastem Gliwice Dawid Piasecki. Tylko jeden raz w taki sposób musieli temperować zawodników Mirosław Górecki i Szymon Marciniak. Drugi z arbitrów zmuszony był jednak sięgnąć po jedyny w tej kolejce czerwony kartonik.

Paweł Gil (Lublin): 2 żółte kartki - 0 gospodarze, 2 goście. Cracovia Kraków - Zagłębie Lubin 1:1

Artur Radziszewski (Warszawa): 5 żółtych kartek - 2 gospodarze, 3 goście; 1 rzut karny. GKS Bełchatów - Korona Kielce 1:0

Szymon Marciniak (Płock): 1 żółta kartka - 0 gospodarze, 1 goście. 1 czerwona /Celeban - faul taktyczny/; 1 rzut karny. Śląsk Wrocław - Wisła Kraków 1:3

Mirosław Górecki (Katowice):1 żółta kartka - 0 gospodarze, 1 goście. Odra Wodzisław - Ruch Chorzów 1:3

Dawid Piasecki (Słupsk): 6 żółtych kartek - 3 gospodarze, 3 goście. Polonia Warszawa - Piast Gliwice 0:2

Adam Kajzer (Rzeszów): 4 żółte kartki - 3 gospodarze, 1 goście. Jagiellonia Białystok - Legia Warszawa 2:0

Daniel Stefański (Bydgoszcz): 4 żółte kartki - 3 gospodarze, 1 goście. Arka Gdynia - Lech Poznań 1:1

Piotr Siedlecki (Warszawa): 3 żółte kartki - 2 gospodarze, 1 goście. Polonia Bytom - Lechia Gdańsk 1:1

Szeryf Ekstraklasy (czołówka)

LpSędziaŻKCzKŚredniaMeczePktRz.karne
1 Paweł Gil (Lublin) 27 4 3 9 39 2
2 Marcin Borski (Warszawa) 27 2 3,86 7 30 0
3 Robert Małek (Zabrze) 23 1 3,83 6 26 1
4 Hubert Siejewicz (Białystok) 25 0 3,57 7 25 0
5 Kenji Ogiya (Japonia) 17 1 5,66 3 20 1
6 Dawid Piasecki (Słupsk) 19 0 4,75 4 19 0
7 Tomasz Mikulski (Lublin) 17 0 4,25 4 17 0
Komentarze (0)