Bohaterowie mundialu? "Wskazać kogoś poza tą dwójką będzie ciężko"

WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Robert Lewandowski (z lewej) i Sebastian Szymański
WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Robert Lewandowski (z lewej) i Sebastian Szymański

Choć reprezentacji Polski osiągnęła największy sukces na mundialu od 36 lat, to odbiór jej występu w Katarze jest mocno mieszany. - Żeby powiedzieć, że ktoś poza Szczęsnym i Bereszyńskim się specjalnie wyróżniał to ciężko - ocenia Paweł Kryszałowicz.

W teorii Czesław Michniewicz wykonał plan minimum, jakim był awans do 1/8 finału w Katarze. Tam natomiast, także zgodnie z przewidywaniami, polegliśmy w meczu z Francją (1:3).

Mimo iż był to nasz najlepszy występ na światowym czempionacie od 36 lat, to nie brakuje głosów krytyki pod adresem naszej kadry, a w ankietach dotyczących przyszłości Michniewicza, sporo osób opowiada się za jego zwolnieniem.

Jeżeli natomiast chodzi o piłkarzy - rozstrzał jest ogromny. Nie brakuje bohaterów, a w zasadzie bohatera, narodowego, jak i wielkich przegranych.

ZOBACZ WIDEO: Eksperci grzmią po doniesieniach o premii. "To skandal"

Nowy minister obrony

Euro 2016, które było naszym największym piłkarskim sukcesem w XXI wieku, zbudowało legendę Michała Pazdana. Utwór "Pazdan Boy" nucił każdy, a sam zawodnik ogłoszony został Ministrem Obrony Narodowej.

W Katarze w jego buty, dość nieoczekiwanie, wszedł Wojciech Szczęsny. Golkiper, który do tej pory kojarzył się wyłącznie ze spektakularnymi wpadkami jeżeli chodzi o wielkie turnieje, tym razem kilkukrotnie ratował nas z opresji. Co więcej, jako trzeci bramkarz w historii (po Janie Tomaszewskim oraz Bradzie Friedelu) obronił dwa karne podczas jednego mundialu.

- Rzeczywiście Wojtek Szczęsny to nasz numer jeden. Wreszcie wszyscy jesteśmy zadowoleni, że dorósł do tego miana. Zawsze był dobrym bramkarzem, nie raz jednak jego młodzieńcze zachowanie przeszkadzało mu, by wejść na ten topowy poziom. Teraz widać, że dorósł, co zresztą także słychać w jego wypowiedziach. Przede wszystkim jednak Wojtek Szczęsny przez lata bronił w dobrych klubach nie dlatego że nazywa się Wojtek Szczęsny, ale dlatego, że ma umiejętności,  a teraz po prostu do tego mentalnie dorósł - ocenia Paweł Kryszałowicz, 33-krotny reprezentant Polski.

Szczęsny to jednak nie jedyny nieoczywisty bohater tego mundialu. Drugim najlepszym piłkarzem naszej kadry był bez wątpienia Bartosz Bereszyński. Wystawiony nie na swojej pozycji, w zasadzie całkowicie zamknął naszą lewą stronę.

- Wiadomo, najlepiej grali Bereszyński i Szczęsny. Żeby jednak wskazać kogoś poza nimi, kto się wyróżniał to ciężko - mówi Kryszałowicz.

Trudno bowiem też szukać wielu bohaterów, gdy przez 270 minut gry w fazie grupowej oddajemy 4 celne strzały na bramkę, a o stylu gry naszej kadry mówi się przede wszystkim w kontekście mordowania futbolu.

Jeżeli ktoś jeszcze miałby dostać laurkę za występ na katarskich boiskach, to byłby to Kamil Grosicki, który swoim wejściem w meczu z Francją wniósł ogrom ożywienia w nasze szeregi pokazując, że wciąż może być przydatny. Inna sprawa, że było to jednak zaledwie 10 minut gry.

Spalony talent

Wbrew pozorom, dużo łatwiej mówić o wielkich przegranych. Tutaj lista potencjalnych kandydatów jest naprawdę długa, a dobierać ich można wedle uznania.

Na pewno znacząco poniżej swojego potencjału zagrał Krystian Bielik. Pomocnik, który miał wnieść do naszej drugiej linii nową jakość, coś czego nie potrafił dać Grzegorz Krychowiak, całkowicie zawiódł.

- Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że Krystian Bielik jest po kontuzji, przez co jego forma nie była najwyższa. Trener jednak na pewno liczył na to, że pokaże coś więcej.  To na pewno będzie jednak przyszłość naszej reprezentacji, o niego bym się nie martwił  - ocenia Kryszałowicz.

- Nie chciałbym też mówić o największych przegranych, w końcu udało nam się wywalczyć awans do fazy pucharowej, więc moim zdaniem cała drużyna jest tu wygrana. Natomiast jednak Zalewski został wpuszczony na głębokie wody. I myślę, że on tu mógł dużo stracić. Był i mam nadzieję, że wciąż będzie, uznawany za jednego z najlepszych młodych piłkarzy w Europie, ale tutaj jednak się spalił - mówi popularny "Kryszał".

Zalewski faktycznie nie będzie miło wspominał swojej przygody w Katarze. W meczu otwarcia z Meksykiem wyszedł co prawda w pierwszym składzie, ale już po 45 minutach został ściągnięty na ławkę, z której podniósł się dopiero w końcówce meczu z Francją.

- Stres miał tu decydujące znaczenie - ocenił po pierwszym spotkaniu Czesław Michniewicz.

Zawiedli jednak nie tylko młodzi. Sporo poniżej swoich możliwości zagrał też lider naszej reprezentacji czyli Robert Lewandowski. Dwa zmarnowane karne (z czego jeden ostatecznie powtórzony), były tego ukoronowaniem.

- Myślę, że gdyby Robert był w swojej szczytowej formie, to by nam zdecydowanie bardziej pomógł. Nie możemy jednak zapomnieć o tym, że gdyby nie Robert to by nas tu nie było. Gdyby jednak był w troszkę lepszej formie to moglibyśmy jeszcze lepiej zagrać - komentuje Kryszałowicz.

Mundial w Katarze to dal naszej kadry już jednak historia. Teraz czeka nas budowa zespołu pod Euro 2024. Mając na uwadze, że w eliminacjach trafiliśmy względnie łatwą grupę, czasu będzie sporo. Pytanie też, czy za całość odpowiedzialny wciąż będzie Czesław Michniewicz.

Czytaj także: 
To plan Francji na Lewandowskiego. Piłkarz Bayernu się wygadał
Gorzkie pożegnanie. Selekcjoner rezygnuje po sześciu latach

Źródło artykułu: WP SportoweFakty