Roberto Martinez: Praca z Belgią była wspaniałym doświadczeniem. Od stycznia mogę zacząć rozmowy!

Getty Images / Elsa / Staff / Na zdjęciu: Roberto Martinez
Getty Images / Elsa / Staff / Na zdjęciu: Roberto Martinez

Roberto Martinez sześć lat pracował z powodzeniem z Belgią. Teraz odchodzi, a w wywiadzie dla WP SportoweFakty tłumaczy swoją filozofię pracy selekcjonera. W Polsce pojawiły się głosy, że PZPN powinien porozmawiać z Hiszpanem. Czy do tego dojdzie?

[tag=16012]

Roberto Martinez[/tag] uważany jest za jednego z najlepszych trenerów w Europie. I choć Belgia niespodziewanie nie wyszła z grupy w Katarze (1:0 z Kanadą, 0:2 z Marokiem, 0:0 z Chorwacją), to absolutnie nie przekreśla to jego sześciu lat pracy z "Czerwonymi Diabłami".

Największym osiągnięciem drużyny Martineza był brązowy medal na mundialu w Rosji, ale Hiszpan w Belgii zbudował nie tylko świetny zespół. Stworzył też fundamenty na przyszłość, jak choćby specjalny ośrodek, gdzie reprezentacja ma wszystko, czego jej potrzeba.

Z końcem roku były trener Evertonu i Swansea żegna się z Belgią, a w Polsce pojawiły się głosy, że PZPN powinien nawiązać z nim kontakt. Hiszpan uważany jest za świetnego fachowca, o czym świadczy fakt, że niedawno do pracy przymierzała go zarówno Barcelona, jak i reprezentacja jego ojczyzny.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nagranie Lewandowskiego hitem sieci. Kapitan nie próżnuje

I choć Martinez nie udziela zbyt wielu wywiadów, to tym razem zgodził się (uzyskał też pozwolenie belgijskiej federacji) i porozmawiał z WP SportoweFakty. O sześciu niezwykłych latach, najlepszym wspomnieniu z Belgii, przyczynach niepowodzenia w Katarze, ale i o... Pawle Abbocie.

Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty: To było sześć niesamowitych lat z reprezentacją Belgii. Który moment uważa pan za najbardziej wyjątkowy?

Roberto Martinez, były trener Swansea, Evertonu, w latach 2016-2022 selekcjoner Belgii, w latach 2018-2022 również dyrektor techniczny federacji: Gdybym miał wybrać tylko jeden, wskazałbym naszą fetę na Grande-Place w Brukseli, po zajęciu trzeciego miejsca na mundialu w Rosji. To było coś niezwykłego, spektakularnego, bardzo zapadło mi w pamięć. To, jak wtedy ludzie docenili nasz medal... Jest też różnica w świętowaniu po sukcesie z klubem i z reprezentacją. W tym pierwszym przypadku nigdy nie będzie tak, że cieszą się wszyscy. Bo przecież są też kibice innych klubów, którzy nie będą świętować z tobą. A gdy sukces odnosi drużyna narodowa, to cieszyć się potrafi cały kraj. Wspólnie! To coś niesamowitego.

Pracował pan z niezwykle utalentowanym pokoleniem, miał pan wielu świetnych piłkarzy do wyboru. To czysta przyjemność, czy jednak ciężka robota, bo ciągle trzeba wybierać, odrzucać nawet tych bardzo dobrych?

Praca z Belgią była czystą przyjemnością z kilku powodów. Lubię budować, a tego słowa nie ograniczam tylko do drużyny. Dla mnie równie ważne jest położenie fundamentów, zrobienie czegoś, co da owoce wtedy, gdy mnie już prawdopodobnie w tym miejscu nie będzie. Selekcjoner musi działać dwutorowo: jedno to tu i teraz, a więc rezultaty. Ale równie ważna jest przyszłość.

Dlatego z wielką chęcią do funkcji selekcjonera dołożyłem posadę dyrektora technicznego, którą pełniłem od 2018 roku. Dzięki temu miałem wpływ nie tylko na to, jak belgijski futbol wygląda teraz, ale i jak będzie wyglądał w przyszłości. Jestem niezwykle zadowolony z tego, że udało nam się w pracy z reprezentacją Belgii połączyć niezwykłe umiejętności najlepszego pokolenia belgijskiego futbolu z wielkim poświęceniem i kulturą pracy dla zespołu. Dzięki temu świetnie mi się tam pracowało.

Przez trzy lata prowadzona przez pana Belgia była numerem jeden w rankingu FIFA. Wprawdzie za to tytułów nie dają, ale jaką wagę pan do tego przywiązywał?

Bardzo dużą. Bo taki ranking pokazuje ciągłość i systematyczność pracy. To jest trochę jak z ligą i pucharem. Ranking to taki odpowiednik ligi. Żeby na końcu być pierwszym, musisz być bardzo regularny przez długi czas. Za to duży turniej może mieć w sobie więcej przypadkowości, jedno czy kilka niespodziewanych wydarzeń może ci pokrzyżować plany.

Przez 3,5 roku byliśmy na pierwszym miejscu. A Belgia ma zaledwie 11 milionów ludzi. W historii tego rankingu tylko Brazylia i Hiszpania dłużej zajmowały w nim pierwsze miejsce, a nikogo nie trzeba przekonywać, jakie to potęgi. A przecież Belgia w 2009 roku zajmowała 66. pozycję. To dobrze pokazuje, jaką drogę przeszliśmy. A dalsze plany w tym względzie są równie ambitne.

W jakim sensie?

Przy szkoleniach nowych pokoleń trenerów w Belgii podkreśla się, że celem jest to, aby w ciągu 20 najbliższych lat Belgia nie spadała poniżej 10. miejsca w rankingu FIFA. To oczywiście tylko część planu rozwoju i utrzymania wywalczonej pozycji w światowej piłce.

Ważne miejsce w tym planie zajmuje zapewne ośrodek federacji w Tubizie. Zbudowano go po mundialu w Rosji, podobno z nadwyżki z premii, bo budżet federacji nie zakładał, że zajdziecie tam tak wysoko.

Jestem dumny, że przyczyniłem się do budowy tego ośrodka. Gdy zaczynałem tu pracę, to belgijska kadra nie miała własnego miejsca. Trenowaliśmy na obiektach Anderlechtu. Dla mnie było jednak nie do pomyślenia, że reprezentacja aspirująca do wygrywania największych turniejów nie ma własnego kąta. I to się udało zmienić.

Powstało wspaniałe miejsce, gdzie mamy 10 boisk trawiastych, plus dwa ze sztuczną trawą, a do tego wszelkie niezbędne budynki, które wcześniej były rozsiane po różnych miejscach. To jest to, o czym mówiłem wcześniej. Trzeba po sobie coś pozostawić, zasadzić drzewo, które będzie wydawało owoce nawet wtedy, gdy ciebie już przy nim nie będzie. Tak się buduje przyszłość następnym pokoleniom.

Roberto Martinez uważany jest za świetnego fachowca
Roberto Martinez uważany jest za świetnego fachowca

No właśnie. Bo niedawno Polska miała na przykład trenera Paulo Sousę, który pracował jakby z doskoku, bo na co dzień mieszkał w Portugalii.

Ja takiego modelu pracy sobie nie wyobrażam. Zwłaszcza w sytuacji, że byłem i  selekcjonerem, i dyrektorem technicznym. Wtedy musisz się przeprowadzić, przenieść rodzinę. Nie potrafiłbym pracować na odległość, bo ja muszę przesiąknąć miejscem, w którym pracuję. Muszę przeniknąć duszę miejscowego kibica, spróbować popatrzeć na kadrę jego oczami. Czego on oczekuje, jakiej kadry by chciał. Tego zdalnie zrobić się nie da.

Mówiliśmy o długim prowadzeniu w rankingu FIFA. Nie udało się jednak wygrać dużej imprezy. Uważa pan to za swoje niepowodzenie?

Niepowodzeniem byłoby, gdybyśmy nie próbowali. A tak nigdy nie było! Na każdym turnieju, na który jechaliśmy, podjęliśmy próbę jego wygrania. Starając się grać ofensywny, efektowny futbol. Na mundialu w Rosji potrafiliśmy wyeliminować Brazylię, a przegraliśmy półfinał z Francuzami, późniejszymi mistrzami świata. Na ostatnim EURO ulegliśmy Włochom, którzy potem sięgnęli po złoto. W tym wszystkim nie chodzi nawet o mnie. Bardziej mi szkoda, że to wspaniałe pokolenie nie sięgnęło po złoty medal, a po prostu na to zasługiwało.

Da się wybrać największy talent, z jakim pan pracował w tej kadrze?

Za mojej kadencji ośmiu belgijskich piłkarzy przekroczyło granicę 100 meczów w kadrze. Dało mi to ogromną satysfakcję. Wcześniej Belgowie mieli tylko Jana Ceulemansa z podobną, choć nie aż taką, liczbą występów (96 - przyp. red.). A największy talent? Miałem szczęście pracować z najlepszymi fachowcami na świecie.

Indywidualne umiejętności Edena Hazarda, wizja gry Kevina de Bruyne'a, niesamowity instynkt strzelecki Romelu Lukaku, przywództwo Vincenta Kompany'ego, świetne cechy Witsela i Mertensa, a do tego najlepszy bramkarz świata, czyli Thibault Courtois. Mało? To jeszcze niesamowity blok defensywny, który wiadomo, kto tworzył. Wymieniać mógłbym naprawdę długo.

Kiedyś powiedział pan, że te nacje, które wygrały wielki turniej, mają już inną mentalność, bo wiedzą, że to możliwe. A Belgom tego brakowało. To jaka w tym momencie jest belgijska mentalność?

Myślę, że się zmienia. Kiedyś w Belgii skupiano się na tym, aby przede wszystkim awansować na turniej. Potem było coś na zasadzie, że się zobaczy, co dany mecz przyniesie. Ale ta wyjątkowa generacja zmieniła myślenie. Belgia już nie chce tylko awansować, a potem brać, co los przyniesie. Belgia chce wygrywać. I to się staramy przenieść na młodsze drużyny, bo to niezwykle istotne. Żeby zaszczepić ten gen wiary, że możesz wygrać, że masz wierzyć w siebie. Już w przypadku drużyny U21 to niezwykle istotne. Latem odbędzie się EURO do lat 21, a my w Katarze mieliśmy sześciu piłkarzy, którzy będą mogli na tym turnieju wystąpić. To są bezcenne doświadczenia.

Romelu Lukaku to jeden z przedstawicieli niezwykle zdolnej belgijskiej generacji
Romelu Lukaku to jeden z przedstawicieli niezwykle zdolnej belgijskiej generacji

Niektórzy mówią jednak, że to koniec belgijskiego złotego pokolenia. Pan odchodzi, Eden Hazard ogłosił zakończenie kariery reprezentacyjnej.

Belgijska piłka się zmieni, ale mam nadzieję, że to złote pokolenie w dalszym ciągu będzie miało na nią wpływ, choć już w innej roli. Ale chcę podkreślić, bo to niezwykle istotne: 21 piłkarzy, z którymi pracowałem tutaj, ma już trenerskie papiery, skończone kursy UEFA. I oni będą pracować dla dobra i rozwoju belgijskiej piłki. Ta ciągłość będzie więc zachowana.

Mówiliśmy o wielu pięknych chwilach z Belgią. Czy Katar to dla pana najbardziej bolesny moment tej kadencji?

Zdecydowanie tak... Na dwóch poprzednich turniejach wygraliśmy wszystkie mecze fazy grupowej. A tutaj, przyznaję, sytuacja mnie zaskoczyła. Owszem, w pierwszych dwóch meczach nie graliśmy na swoim normalnym poziomie. Kanada była super ambitna, dla nich to drugi mundial, byli niezwykle zmobilizowani. A Maroko pokazało potem, jakie jest mocne. Myślałem, że mimo tego niewyraźnego początku zdążymy się rozkręcić. I w trzecim meczu, z Chorwacją, graliśmy już jak trzeba. Niestety piłka nie chciała wpaść do siatki. A dzieliło nas od tego naprawdę niewiele w kilku sytuacjach.

No właśnie. Romelu Lukaku popsuł w tamtym meczu świetne okazje. Gdyby trafił, historia tego mundialu, dla was i Chorwacji, potoczyłaby się zupełnie inaczej. Co pan wtedy czuł, widząc z boku te pudła?

To po prostu część futbolu. Czasem kilkanaście centymetrów decyduje o tym, czy piłka wpadnie do siatki, czy nie. Trzeba to zaakceptować. A co do Lukaku. Cieszę się przede wszystkim, że chciał pomóc drużynie. Przecież był kontuzjowany. Udało się go postawić na nogi o tyle, że w drugim meczu zagrał 10 minut, a w trzecim 45. Natomiast tym razem, co do tych strzałów, to zabrakło nam szczęścia. I tyle.

A mundial w Katarze czymś pana zaskoczył? Nie mówię o Belgii, bo to już omówiliśmy.

Wiadomo było, że to będą inne mistrzostwa, bez przygotowań, bez meczów towarzyskich. Że w jakimś sensie pracę przygotowawczą zrobią kluby. Jeszcze przed turniejem byłem przekonany, że to będzie mundial niespodzianek. I to się szybko potwierdziło.

Dania, która miała bardzo wysokie notowania, ugrała tylko punkt. Niemcy nie wyszli z grupy, a już na samym początku Argentyna potknęła się na Arabii Saudyjskiej. Ale to też według mnie mundial, gdzie sporo znaczą inne aspekty, nie tylko taktyka. Moim zdaniem na przykład Argentyna i Maroko bardzo dużo zyskały przez klimat i ogromne wsparcie kibiców z trybun. Te zespoły mogły się tam poczuć, jakby grały u siebie.

Przyszłość Czesława Michniewicza jest w tym momencie niewiadomą. Niektórzy uważają, że PZPN powinien porozmawiać z Roberto Martinezem
Przyszłość Czesława Michniewicza jest w tym momencie niewiadomą. Niektórzy uważają, że PZPN powinien porozmawiać z Roberto Martinezem

Żegna się pan z belgijską kadrą, co już wcześniej było zaplanowane. Ale co dalej? Niewykluczone, że dojdzie do zmiany selekcjonera w Polsce. Pojawiły się głosy, że polska federacja powinna przynamniej spróbować porozmawiać z panem.

Mam wielki szacunek do ludzi pracujących w futbolu. W różnych rolach. Formalnie wciąż obowiązuje mnie umowa z belgijską federacją. W tym momencie nie prowadzę więc żadnych rozmów.

Natomiast gdyby zadzwonił telefon?

Do końca roku obowiązuje mnie umowa, o której wspomniałem. Potem będę chciał pewnie trochę odpocząć z rodziną. Pod względem formalnym rozmowy są możliwe od stycznia. 

Całkiem niedawno prowadzona przez pana Belgia ograła nas 6:1 i 1:0. Bolesne wyniki dla Polski.

Ale Liga Narodów to specyficzne rozgrywki, z różnych względów. Nie przywiązywałbym do tych rezultatów aż takiej wagi. Nie zawsze na podstawie wyników w Lidze Narodów można wyciągać stanowcze wnioski.

Pamięta pan Pawła Abbotta? Pracowaliście krótko w Swansea.

Pawła?! Oczywiście, że tak. Bardzo go lubiłem.

Też go lubię, ale jednak umiejętności trochę mu chyba zabrakło.

Miał swoje atuty! Potrafił na przykład całkiem dobrze przetrzymać piłkę. Może w tamtym momencie zabrakło mu kilku goli, aby bardziej uwierzył w siebie. Ale to taki typ piłkarza, który lubię, bo zawsze chętnie widzę w moich zespołach "dziewiątki".

To na koniec jeszcze jedno - będzie pana ciągnęło do klubu, czy jednak do reprezentacji?

Nie mam sprecyzowanych planów. Do żadnego klubu czy reprezentacji nie mam bliżej czy dalej, bo nie prowadziłem negocjacji. Tak naprawdę to nigdy nie wiesz, co ci przyniesie przyszłość. Nawet ta najbliższa.

Rozmawiał Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty

Wpis Krychowiaka niesie się po sieci
Tragiczna śmierć w trakcie meczu na mundialu

Źródło artykułu: WP SportoweFakty