Mundial 2022 zostanie zapamiętany przez pryzmat znakomitej gry Lwów Atlasu. Reprezentacja Maroka była w stanie pokonać Belgię, Hiszpanię i Portugalię. Napisali historię jako pierwsza drużyna z Afryki i ze świata arabskiego, która awansowała do półfinału mistrzostw świata. Jednak w końcu pojawiła się ekipa, która była w stanie ich zatrzymać.
"Tego im brakowało"
Reprezentacja Francji poskromiła Lwy Atlasu. Już w piątej minucie po błędzie obrońców bramkę strzelił Theo Hernandez. - Na początku meczu trochę im tego brakowało. Byli usztywnieni, a nie dynamiczni jak zawsze. Później jednak się rozkręcili - mówi WP SportoweFakty Henryk Kasperczak - były trener reprezentacji Maroka oraz medalista mistrzostw świata z 1974 roku.
ZOBACZ WIDEO: Nie ma chwili spokoju. Miss mundialu pokazała codzienność w Katarze
Później podopieczni Walida Regraguiego zaczęli grać zdecydowanie odważniej. Wypracowali sobie kilka znakomitych okazji. Jednak w kluczowych momentach albo brakowało im odwagi albo szczęścia. Kilkukrotnie gubili się w ostatnich fazach akcji, marnując w ten sposób znakomicie wypracowane pozycje.
Mecz rozstrzygnęła bramka Randala Kolo Muaniego w 79. minucie. - Trener Francuzów zrobił dobre zmiany. Randal Kolo Muani strzelił przecież nawet bramkę. Po ich stronie także było doświadczenie - wyjaśnia Kasperczak.
I mimo porażki były trener pozytywnie ocenia występ ekipy z Afryki przeciwko Trójkolorowym.
- Maroko nie zawiodło. Nie można powiedzieć, że źle grali. Byli równorzędnymi partnerami dla Francuzów. Ci wykorzystali maksymalnie swoje okazje i strzelili dwie bramki. Gra była równa, zespół z Afryki się nie zamykał, a szczególnie w drugiej połowie pokazał się z bardzo dobrej strony. Mieli nawet przewagę. Potwierdzili, że mają dobry zespół. Można być dumnym z ich postawy - twierdzi szkoleniowiec.
Wciąż szansa na historię
Dla Marokańczyków to jeszcze nie koniec walki na mundialu w Katarze. W sobotę 17 grudnia o godz. 16:00 powalczą z Chorwacją o brąz mistrzostw świata. Jest jednak element, który trzeba poprawić, by myśleć o walce o brązowym medalu.
- Niestety, w grze ofensywnej skuteczności nie było. Gdyby Maroko wykorzystało swoje okazje, zwłaszcza w drugiej połowie, może by się mecz inaczej potoczył - wyjaśnia Kasperczak.
- Trzeba to poprawić. Maroko jest zespołem, który świetnie się broni, szybko wychodzi z kontratakiem. Ostatnia faza ataku jest trochę za słaba. Nie mają rasowych napastników, którzy zrobiliby różnicę bramkową w czasie meczu. Jeżeli zagrają w ten sposób, jak z Francją, to mają szansę na brązowy medal - kończy Kasperczak.
Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Ależ strzał! Tak Francuzi wyszli na prowadzenie z Marokiem