Kazimierz Moskal musi "przełknąć żabę". Wskazał, czego zabrakło ŁKS-owi

PAP / Marian Zubrzycki / Na zdjęciu: trener Kazimierz Moskal
PAP / Marian Zubrzycki / Na zdjęciu: trener Kazimierz Moskal

- Wygrywa ten kto strzela bramki, my niestety nie byliśmy w stanie tego zrobić, choć stworzyliśmy więcej sytuacji - przyznał Kazimierz Moskal, trener piłkarzy ŁKS-u Łódź po porażce 0:2 u siebie z Wartą Poznań w 7. kolejce PKO Ekstraklasy.

Łodzianie w pierwszej połowie stracili bramkę po indywidualnej akcji Stefana Savicia, a w drugiej po rzucie karnym podyktowanym za faul Marcina Flisa na Miguelu Luisie. Z jedenastu metrów trafił Kajetan Szmyt i w ten sposób po raz pierwszy od ponad roku na Stadionie Miejskim im. Władysława Króla w Łodzi triumfowała drużyna gości. Więcej o meczu TUTAJ.

- Każda seria kiedyś ma swój koniec. Musimy przełknąć tę żabę. Na pewno jest to rozczarowujące. Jeśli takiego meczu nie możesz wygrać, nie możesz też go przegrać. Każdy punkt jest cenny i chciałbym żebyśmy wszyscy mieli świadomość tego, o co gramy. Duże pretensje miałem o pierwszą bramkę, bo nie możemy sobie pozwolić na stratę bramki w ten sposób. Pomimo tego uważam, że w pierwszej połowie graliśmy niezłe spotkanie. Brakowało skuteczności, brakowało wykończenia - wyliczał Kazimierz Moskal.

I kontynuował: - Powinniśmy szybciej zmieniać strony. Przeniesienie ciężaru gry trwało za długo. Stwarzaliśmy jakieś sytuacje, a po straconej bramce kontrolowaliśmy to, co działo się na boisku. Ale tak na prawdę Warta nas wypunktowała. Druga bramka po rzucie karnym wprowadziła trochę nerwowości. Warta mądrze i solidnie grała w defensywie i była skuteczna. Miała dwie-trzy sytuacje - licząc tę próbę rozegrania i błąd przed naszym polem karnym, gdzie w konsekwencji bramka została nie uznana - więcej okazji Warta nie stworzyła. Wygrywa ten kto strzela bramki. My niestety nie byliśmy w stanie tego zrobić. Bardzo bolesna ta porażka, tym bardziej, że na kolejny mecz będzie trzeba czekać dwa tygodnie - przyznał trener ŁKS Łódź.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kuriozum na boisku. O tym golu będą chciały zapomnieć

Warta Poznań w całym meczu oddała właśnie dwa celne strzały. ŁKS zaś - jeden. Tyle, że poznaniacy zdobyli po nich dwie bramki, a łodzianie - żadnej.

- Nie wiem ile było strzałów, a ile zablokowanych, lecz wydaje mi się, że z gry stworzyliśmy sobie na pewno więcej sytuacji. Nie były one stuprocentowe, ale patrząc na to jak graliśmy w pierwszej połowie, nie wyglądało to źle. Brakowało ostatniego podania czy decyzji. Pamiętam sytuację w pierwszej połowie kiedy Dani Ramirez zdecydował się na uderzenie, a Kay doskonale wbiegał w pole karne. Byłem przekonany, że Dani obsłuży go dobrze. Zdecydował się na strzał, który nie był jakiś rewelacyjny. Przy takiej grze Warty ciężko było przed polem karnym znaleźć sobie to miejsce do uderzenia. Kilka razy udało się przedrzeć bokiem, piłki gdzieś tam przelatywały, ale efektu nie było - tłumaczył Moskal na konferencji prasowej.

Szkoleniowiec beniaminka zwrócił też uwagę na dokładność zagrań jego piłkarzy oraz ostatnie podanie i jego jakość.

- Myślę, że chodzi o decyzje. Decyzje są w tym wszystkim kluczowe. Jeśli podejmujesz trzy słuszne decyzje dobre, to efekty też są inne. Nie można odmówić moim zawodnikom tego, że chcieli, ale te decyzje w kluczowych momentach są bardzo ważne - zakończył.

Po siedmiu kolejkach bilans Łódzkiego Klubu Sportowego to 2-0-5, co sprawia, że zespół balansuje na granicy strefy spadkowej. W następnej kolejce, po przerwie na mecze reprezentacji, biało-czerwono-biali zmierzą się na wyjeździe z mistrzem kraju - Rakowem Częstochowa.

Z Łodzi - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty

Czytaj także: Słynny Portugalczyk mógł trafić do Górnika Zabrze. "Rozmowy się odbyły"

Komentarze (0)