Obie drużyny przed tym spotkaniem miały na koncie po 6 punktów. I zarówno w Łodzi, jak i w Poznaniu piątkowe spotkanie traktowano jako to, w którym jawi się szansa nie tyle na remis, co na zwycięstwo. Choć na przedmeczowych konferencjach prasowych trenerzy chwalili przeciwników.
- Myślę, że gdy wszyscy patrzą na Wartę, to rzucają się w oczy dwaj zawodnicy, o których jest głośno - Kajetan Szmyt i Adam Zrelak. Chociażby z racji tego, że są to gracze ofensywni i takich łatwiej jest zawsze dostrzec czy wyróżnić. Mają jednak też silnych piłkarzy, jeśli chodzi o destrukcję - mówił Kazimierz Moskal.
- Ten zespół potrafi budować atak pozycyjny i robi to chętnie. Boczni obrońcy angażują się w ofensywę, dobra jest jakość dośrodkowań. Bierzemy jednak pod uwagę, że z beniaminkami, którzy tak jak my walczą o utrzymanie, musimy solidnie punktować. ŁKS ma pewnie podobne nastawienie przed starciem z nami - to z kolei słowa Dawida Szulczka.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kuriozum na boisku. O tym golu będą chciały zapomnieć
Okazało się, że Zieloni potrafili już na początku spotkania wykorzystać lukę w defensywie łodzian i zdobyć bramkę. Po stracie piłki na prawej obronie ŁKS-u zabrakło Kamila Dankowskiego i właśnie tą stroną indywidualną akcję poprowadził Stefan Savić. Austriak zakończył ją dopiero w polu karnym rywala strzałem prosto do bramki strzeżonej przez Aleksandra Bobka.
Do końca pierwszej połowy warciarze nie stworzyli żadnej groźnej okazji. A ŁKS coraz bardziej spychał ich do obrony, choć nie zadał wielu ciosów. W 29. minucie przyspieszył prawą stroną Bartosz Szeliga, lecz jego strzał odbił Jędrzej Grobelny. Dziesięć minut później Szeliga popędził lewym skrzydłem, wyłożył piłkę Kayowi Tejanowi, a uderzenie Holendra zostało zablokowane. Jeszcze przed przerwą z dystansu przymierzył po ziemi Dani Ramirez, lecz niecelnie.
Po zmianie stron Warta znów skorzystała ze swojej jednej szansy. W 58. minucie nieporozumienie w łódzkim polu karnym mógł wykorzystać Kajetan Szmyt, który minął Aleksandra Bobka i miał przed sobą na 5. metrze już tylko dwóch obrońców ŁKS-u, ale... popełnił faul w ataku i mimo że piłka wtoczyła się do siatki, gol nie został uznany.
Lecz po chwili sędzia Paweł Raczkowski podyktował rzut karny za faul Marcina Flisa na Miguelu Luisie, a z jedenastu metrów trafił Kajetan Szmyt i goście cieszyli się z dwubramkowego prowadzenia o 62. minuty. Dzięki temu mogli się już zabarykadować przed własnym polu karnym i obserwować bezsilność ełkaesiaków w poczynaniach ofensywnych.
Przyjezdni dowieźli prowadzenie do końca i tym samym przerwali serię czterech meczów bez wygranej. A ŁKS poniósł pierwszą porażkę na Stadion Miejskim im. Władysława Króla od dokładnie roku i jednego dnia. 366 dni temu łodzianie przegrali w Fortuna Pucharze Polski z PGE Stalą Mielec po rzutach karnych i od tego czasu byli niepokonani u siebie.
Z Łodzi - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty
ŁKS Łódź - Warta Poznań 0:2 (0:1)
0:1 - Stefan Savić 10'
0:2 - Kajetan Szmyt 62'
Składy:
ŁKS: Aleksander Bobek - Kamil Dankowski, Nacho Monsalve, Marcin Flis, Artemijus Tutyskinas (63' Piotr Głowacki) - Engjell Hoti (86' Anton Fase), Michał Mokrzycki - Dani Ramirez, Pirulo (63' Maciej Śliwa), Bartosz Szeliga (76' Piotr Janczukowicz) - Kay Tejan (76' Stipe Jurić).
Warta: Jędrzej Grobelny - Dimitrios Stavropoulos (69' Filip Borowski), Dawid Szymonowicz, Wiktor Pleśnierowicz - Jakub Bartkowski, Mateusz Kupczak, Miguel Luis (69' Nilo Maenpaa), Jakub Kiełb (79' Konrad Matuszewski) - Kajetan Szmyt (73' Dario Vizinger), Adam Zrelak, Stefan Savić (69' Maciej Żurawski).
Sędziował: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Żółte kartki: Mokrzycki, Dankowski, Flis, Ramirez (ŁKS) - Stavropoulos, Pleśnierowicz, Szymonowicz, Luis, Kupczak (Warta).
Widzów: 9 763
Czytaj też: Śląsk Wrocław potwierdza. Znana przyszłość Erika Exposito