- Nie wydaje mi się, aby to moje przyjście wywołało tę burzę, ja w niej nie biorę udziału. Pracuję spokojnie, kontakty z działaczami ograniczam do spotkań z prezesem - wyjaśnił sam zainteresowany w rozmowie z Dziennikiem Zachodnim.
Odrzuca on jednak sugestię, że jest "człowiekiem prezesa". - Jestem po prostu trenerem zespołu. Z panem Serwotką spotykamy się i rozmawiamy, to normalna praktyka, jest przecież moim pracodawcą - dodał szkoleniowiec.