Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Zatrudnienie Fernando Santosa na stanowisku selekcjonera to z marketingowego punktu widzenia dobry ruch PZPN-u?
Tomasz Redwan, ekspert do spraw marketingu sportowego: Nie ma się do czego przyczepić. Wyboru dokonano w odpowiednim czasie, ani za długim od rozstania z poprzednim selekcjonerem, ani za krótkim. Nie dokonano go nerwowo. Sposób wyboru, jego kulisy, różne zasłony dymne, które stosowano, są ok.
A czy Santos jest wyborem trafionym? Tego na razie nie jesteśmy w stanie ocenić. Zobaczymy, jakie PZPN postawi mu cele. Szkoda, że na jego pierwszej konferencji nikt o te cele nie zapytał. Najprawdopodobniej i tak byśmy usłyszeli, że na ich określenie jest za wcześnie, ale one muszą być postawione, żebyśmy my jako opinia publiczna wiedzieli, pod jakim kątem weryfikować trenera Santosa.
ZOBACZ WIDEO: On pierwszy informował o Santosie. Zdradza kulisy wyboru selekcjonera
Gdy rozmawialiśmy w grudniu, powiedział pan, że oczekuje dla polskiej piłki nożnej prezentu na nowy rok w postaci nowego selekcjonera. Czy w pana ocenie Santos to prezent z rodzaju kolejnej pary skarpet, czy raczej czegoś, co cieszy zdecydowanie bardziej?
Trochę za słabo go znam, żeby to ocenić, ale spróbuję. Portugalczyk wydaje się być facetem poważnym, zrównoważonym, nie jest kontrowersyjny. Jeden z dziennikarzy zadał mu zaczepne pytanie, jak udało mu się poskromić Cristiano Ronaldo. A on odpowiedział wymijająco. Bardzo słusznie zresztą, bo gdyby Ronaldo usłyszał, że można go poskromić, to pewnie by się wściekł.
A jaki to prezent? Na pewno nie skarpety. Raczej coś między koszulą a swetrem. Ale bardziej sweter. Gdybym miał oceniać na skali od 1 do 10, to na dziś dam mu siódemkę. Nie ujął mnie, ale mnie przekonał. Był konkretny, wypowiadał się spójnie. Widać było, że wie, od czego chce zacząć i jakie cele postawił sobie w nowej pracy. Nie bał się pokazać, że na polskiej piłce się nie zna i nie wie, jakie są u nas realia - jak ktoś zapytał go, czy oglądał mecze Polaków na mundialu, Santos zaczął się śmiać. A po co miał je oglądać? Dopóki nie został selekcjonerem Biało-Czerwonych, nie był nimi zainteresowany.
Pierwsza konferencja Santosa dużo powiedziała panu o tym, jakim jest on człowiekiem?
Zobaczyłem, że jest pewny siebie, wyważony, spokojny, uważny, próbował zrozumieć każde pytanie, chociaż niektórych w pełni zrozumieć nie mógł, bo zakładały znajomość naszych realiów. Miał trochę źle przygotowany fotel. Nie mógł w nim usiąść wygodnie, dlatego oparł ręce na kolanach i bardzo mocno wychylił się do przodu, żeby trzymać mikrofon. To nie jest dobra pozycja, ktoś od mowy ciała może mu zarzucić, że się zamknął. A on nie za bardzo mógł usiąść inaczej.
Ogólnie rzecz biorąc zaprezentował się dobrze i świadomie. Natomiast więcej oczekiwałbym od związku. Żeby taka prezentacja selekcjonera była trochę bardziej spektakularna i mniej przaśna.
Co ma pan na myśli?
Po pierwsze rozsuwająca się ściana nie może być jedynym elementem show. Po drugie zawsze jestem przeciwny nachalnemu reklamowaniu. Kabanosy na stole obok trenera i prezesa Cezarego Kuleszy? Co to miało być? Rozumiem, że stoi woda czy napoje gazowane. Ale kabanosy? Dobrze, że nie postawili za nimi paczkomatu.
To całkowity brak marketingowego wyważenia. Jeżeli nawet sponsor sobie tego życzył i miał to zapisane w umowie, trzeba mu delikatnie powiedzieć, że nie. Sponsorzy są na ściance jako element tła i to wystarczy. Taki sposób reklamowania partnera związku jest nie do przyjęcia.
Nie odnosi pan wrażenia, że Fernando Santos to próba skopiowania posunięcia sprzed lat z Leo Beenhakkerem? Tak jak 17 lat temu sięgnięto po bardzo doświadczonego trenera-światowca.
Jeśli nawet, to nie widzę w tym nic złego. Pierwsze lata z Beenhakkerem w roli trenera kadry były dla nas dobre. Poza tym Holender wprowadził bardzo wiele świata do polskiego futbolu. On był człowiekiem światowym, a my wtedy byliśmy przaśni, naprawdę przaśni.
Czy coś, co powiedział Portugalczyk, szczególnie przykuło pana uwagę?
Zapamiętałem jego deklarację, że będzie mieszkał w Polsce. Nam Polakom to się podoba. Jestem przekonany, że trener reprezentacji musi znać mentalność ludzi. Nie pozna jej, jeśli nie będzie ludzi rozumiał. Mam znakomite porównanie z trenerami kadry siatkarzy. Tymi, którzy rozumieli Polaków, byli Vital Heynen i Andrea Anastasi. Belg miał wyjątkową zdolność do języków i szybko poznał polski. Anastasi, szczwany, siwy lis, też świetnie wszystko rozumiał, a zawsze mówił, że polskiego nie zna. Rozgrywał Polaków właśnie dlatego, że podjął próbę zrozumienia polskiej mentalności. Mam nadzieję, że Santos też taką próbę podejmie.
Bardzo dobrze, że będzie mieszkał w Warszawie, zalecam mu to, co robił inny selekcjoner siatkarzy Raul Lozano. Mieszkając w stolicy czuł się samotny, nudził się, dlatego wychodził na spacery po mieście. I mówił potem, że to były jedne z najpiękniejszych chwil w jego życiu. Był już wtedy rozpoznawalną postacią, dlatego ludzie chcieli z nim rozmawiać. No więc siadał między polskimi kibicami, nie rozumiał ich, ale widział ich emocje i wiedział, że to co robi jest dla Polaków bardzo ważne. Lozano nie mówił po angielsku, a Santos, z tego co wiemy, mówi, dlatego z częścią kibiców będzie miał możliwość się dogadać. A nikt nie podpowiada tak dobrze, jak ulica. Ona nie bierze żadnej odpowiedzialności za swoje podpowiedzi, nikt jej nie będzie rozliczał. A ulica zawsze chce dobrze.
Santos ma 68 lat, jest najstarszym trenerem w historii reprezentacji Polski. Czy to pomoże mu w poznaniu naszej mentalności, bo ma duże życiowe doświadczenie, czy będzie przeszkodą, bo w tym wieku człowiek uczy się wolniej?
Trudno mi to ocenić, natomiast w codziennej pracy jego wiek na pewno będzie pokazywał zarówno swoje lepsze, jak i gorsze strony. Lepsze to wspomniane doświadczenie, zarówno życiowe, jak i sportowe. Gorsze są takie, że ma mniejszą wydolność.
Pewnie nie zagra z piłkarzami w dziadka, raczej będzie obserwatorem. Ale opierając się na swoim doświadczeniu i lekko się wycofując, może widzieć więcej i lepiej rozumieć innych.
Czytaj także:
Olisadebe: To największy problem Polski. Trzeba z tym skończyć i Santos może to zrobić
Nawałka nie owija w bawełnę. Wymowne słowa o Santosie