Zaczęło się od tego, że jeszcze w ubiegłym roku Lechia Gdańsk złożyła ofertę przedłużenia kontraktu Jakubowi Kałuzińskiemu. Prezes Paweł Żelem w wywiadzie z "Przeglądem Sportowym" mówił, że była ona dobra, natomiast otoczenie zawodnika, jak i on sam stwierdzili, że zbyt niska. Poinformowano więc Lechię, że Kałuziński nie chce zostawać na takich warunkach.
Na efekty nie trzeba było długo czekać. Kałuziński nie został zabrany na obóz przygotowawczy. Wtedy tłumaczono, że w kadrze nie ma miejsca dla zawodników, którzy nie wiążą swojej przyszłości z Lechią. Oczywiście jest to sytuacja skrajnie patologiczna, gdy odsuwa się od drużyny piłkarza, który ma ważny kontrakt.
Dla kontrastu - jakoś nie słyszymy, by Josue lub Filip Mladenović mieli ponieść konsekwencje z powodu niewyjaśnionej jeszcze przyszłości w Legii Warszawa. Poza tym, o beznadziejnym zarządzaniu gdańskim klubem niech świadczy fakt, że na tureckim obozie znalazło się miejsce dla Christiana Clemensa, z którym od paru tygodni próbowano rozwiązać kontrakt (to ostatecznie się udało). Pojechał też Łukasz Zwoliński, który jeszcze latem ubiegłego roku nie ukrywał, że chciałby zmienić otoczenie. Inna sprawa, że w Lechii poważnie zastanawiano się czy zabierać Zwolińskiego.
ZOBACZ WIDEO: To będzie coś nowego. Fernando Santos zaskoczył
Jest tu niespotykany brak konsekwencji. Najwyraźniej uznano, że młody Kałuziński może nie jechać, bo - ujmując to kolokwialnie - nie podskoczy, a z Clemensem czy Zwolińskim lepiej nie zadzierać.
Okazuje się, że Kałuziński wrócił do treningów z pierwszym zespołem Lechii, natomiast nie jest brany pod uwagę w kontekście gry w Ekstraklasie. I nie jest to decyzja trenera, a zarządu klubu. Marcin Kaczmarek może jedynie rozłożyć ręce. Nie ma nic do powiedzenia.
- Dopóki się nie określi, to nie bierzemy go pod uwagę - mówi trener Kaczmarek. - Trenuje z nami cały czas, takie dostałem polecenie, natomiast nie chciałbym się zagłębiać i wypowiadać na tematy, na które nie mam wpływu. Ta sytuacja jest trudna dla każdego, nie ma co się oszukiwać - dodał szkoleniowiec Lechii.
Żeby było ciekawiej, po powrocie z Turcji Smolarow spotkał się z Kałuzińskim. Panowie porozmawiali, a zawodnik dostał propozycję kontraktu. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że warunki są identyczne, jak w przypadku oferty sprzed kilku miesięcy. Usłyszeliśmy to z trzech niezależnych źródeł. Propozycja ma datę ważności, jednak klub nie chciał zdradzić konkretnego terminu, do kiedy Kałuziński musi dać odpowiedź.
- Nie będę go zdradzał, bo nie chcę, żeby rozgrywało się to na arenie medialnej. Sytuacja wymaga wyciszenia. Nie chcę niczego dopowiadać, co miałoby wpływać na Kubę i tworzyć dodatkową presję. Patrzę na to tak, że albo będą dwie strony zadowolone albo żadna. Albo wszyscy stracimy albo zyskamy - powiedział dyrektor Smolarow.
Jak będzie wyglądała teraz jego przyszłość? Nie zagra w lidze dopóki nie podpisze nowej umowy. Stracił okres przygotowawczy, a samymi treningami trudno będzie mu wrócić do optymalnej dyspozycji. Lechia nie chce go oddać innemu klubowi w Polsce, bo zarobi zaledwie 100 tys. złotych ekwiwalentu. Teoretycznie byłby możliwy transfer zagraniczny, a wtedy mowa o setkach tys. ekwiwalentu, ale w euro.
Sytuacja jest nieprawdopodobna, bo Kałuziński jest zdrowy, normalnie trenuje, a przez wymysł działaczy nie może grać. - Chciałbym mieć do dyspozycji wszystkich piłkarzy, którzy są objęci kontraktem. Dla mnie byłaby to sytuacja komfortowa, natomiast zdaję sobie sprawę, że kluby obierają różne drogi, w różny sposób funkcjonują określone podmioty. Są kluby zarządzane przez miasto, są też prywatne i za taki w tej chwili uważam Lechię. Na pewne decyzje jako trenerzy nie mamy wpływu - podsumował trener Kaczmarek.
Tomasz Galiński, WP SportoweFakty
CZYTAJ TAKŻE:
To już oficjalnie. Spezia zastąpiła Kiwiora jego rodakiem
Ale to byłby hit! Gwiazda potencjalnym przyszłym trenerem Realu