Jest w cieniu kolegów, a błyszczy najjaśniej. Valverde przegonił demony i dziś zasługuje na poklask

PAP/EPA / Jesus Diges / Na zdjęciu: Federico Valverde
PAP/EPA / Jesus Diges / Na zdjęciu: Federico Valverde

Rozgrywa sezon życia, choć niedawno spotkał go dramat, bo był bardzo bliski utraty dziecka. Jego żona Mina Bonino przyznała, że małżeństwo pogodziło się z najgorszym. Ostatecznie jednak skończyło się happy endem. Nie tylko poza boiskową murawą.

[tag=2489]

Carlo Ancelotti[/tag] może spać spokojnie. Włoski trener zapowiedział, że jeśli Federico Valverde nie strzeli w tym sezonie 10 goli, to on podrze swoją licencję. Urugwajczyk trafił do siatki już 12 razy, a jego atomowej nogi nie zniszczył nawet życiowy dramat, czyli groźba utraty dziecka.

- On ma kamień w prawej nodze. Ale dziś wieczorem oddał niesamowity strzał lewą. Nigdy nie widziałem, żeby strzelał lewą nogą. To tylko podkreśla, jak pewny swoich umiejętności jest Fede Valverde. A ma ich bardzo wiele - mówił we wrześniu Carlo Ancelotti, trener Realu Madryt, po wygranym meczu Ligi Mistrzów z RB Lipsk.

Zawodnik kompletny

Atomowy strzał z dystansu to tylko jeden z atutów środkowego pomocnika klubu z Chamartin. Choć Urugwajczyk ma dopiero 24 lata, jest już piłkarzem kompletnym. Dysponuje świetnym odbiorem piłki, podaniem i przede wszystkim atomową szybkością, co czyni go doskonałym łącznikiem między obroną a atakiem.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za gol w Meksyku! Stadiony świata

Można wysnuć tezę, że gdyby nie Valverde, Real Madryt byłby inną drużyną. Takich piłkarzy po prostu prawie nie ma.

- Ma coś więcej niż tylko energię. Natomiast żeby powiedzieć, że jest najlepszy na świecie na swojej pozycji, prawdopodobnie będziemy musieli jeszcze trochę poczekać - dodał Ancelotti na tej samej konferencji.

Skromny i zawzięty

Samemu piłkarzowi nie szczędzi się komplementów, ale przysłowiowa sodówka nie uderzyła mu do głowy i nie zanosi się, by miało tak się stać. Valverde po prostu robi swoje i cieszy się chwilą, co łatwo można wywnioskować po jego ostatniej wypowiedzi dla platformy DAZN po zwycięstwie nad Osasuną Pampeluna. Urugwajczyk był jednym z najlepszych graczy na boisku i udało mi się strzelić bramkę.

- Jestem skrzydłowym czy środkowym pomocnikiem? Ile goli jeszcze mogę strzelić? Nie wiem. Powiedzieli mi, że 20, ale chyba trochę przesadzili (śmiech). Zawsze staram się dawać z siebie wszystko i tyle. Gol dodaje skrzydeł - tłumaczył Valverde.

Zabójczo skuteczny

Młody pomocnik zachwyca fanów na całym świecie, choć na ustach wszystkich są głównie Vinicius Junior i Karim Benzema. Luka Modrić cieszy się estymą i większym uznaniem, ale wiek robi swoje. To Valverde jest sercem i płucami "Królewskich".

Konkretów też nie brakuje. Od sezonu 2014/15 roku żaden pomocnik "Los Blancos" nie zdołał pokonać bramkarza rywali tyle razy, co Valverde. Ta sztuka po raz ostatni udała się Jamesowi Rodriguezowi, którego licznik zatrzymał się jednak na 17 trafieniach. Można zatem śmiało stwierdzić, że Valverde ma spore szanse, by przebić Kolumbijczyka, gdyż do końca sezonu zostało jeszcze wiele spotkań.

Przestój

Kibice mogli mieć jednak przez pewien czas obawy. Po mundialu w Katarze Urugwajczyk grał, jakby nie był sobą. Próbował, ale wychodziło mu niewiele. W Realu Madryt nie wystarczy robić szum, a niewiele więcej można było wtenczas przypisać do gry Valverde.

Jednak okoliczności związane z jego czasowo napiętą sytuacją życiową w pełni usprawiedliwiają Fede. Piłkarze są przede wszystkim ludźmi, a nie robotami. Gdy tylko pomocnik "Królewskich" odzyskał radość z gry, znowu zaczął swoją postawą oczarowywać cały świat.

Odżył na dobre?

Liczby mówią same za siebie. Może wniosek, że bez Valverde Real nie sięgnąłby po klubowe mistrzostwo świata to przesada, natomiast fakt, że 24-letni piłkarz był trzecim najskuteczniejszym zawodnikiem ofensywy klubu z Madrytu, już o czymś świadczy (strzelił trzy bramki).

Turniej pokazał, że Valverde potrzebował czystej głowy. Jego partnerka, po tym jak Federico strzelił bramkę w finale wyżej wymienionej imprezy, zamieściła emocjonalny wpis na Instagramie. "Po tym, jak przez miesiąc płakałam, pogrążyłam się w żałobie, dostaliśmy niespodziewaną wiadomość: dziecko ma się dobrze, wszystko jest w normie".

Łatwo sobie wyobrazić, jaki dramat przeżywała rodzina piłkarza, dlatego widok jego dedykowanej dziecku cieszynki uradował całe środowisko.

Zarówno zawodnikowi jak i kibicom Realu spadł kamień z serca i wszystko wróciło do normy. Urugwajczyk ma wigor i ponownie może cieszyć się grą, z kolei broniący Pucharu Europy zespół ma z powrotem niezniszczalnego robota w środku pola.

Potrzebują go z chłodną głową

W samą porę. Oczywiście nie tylko piłką człowiek żyje, ale chodzi o to, że sezon wkracza w absolutnie kluczową fazę. Przed madrycką drużyną niezwykle ważne spotkania. Najpierw Los Blancos stoczą pojedynek na śmierć i życie w Liverpoolu, w ramach 1/8 Ligi Mistrzów.

Później zagrają w lidze z zawsze niewygodnym Atletico Madryt, by niespełna tydzień później przystąpić do El Clasico, w którym spróbują zamknąć FC Barcelonie drogę do finału Pucharu Króla.

Nie trzeba wspominać, że na dłuższą chwilę wytchnienia nie ma co liczyć, bo nim piłkarze się obejrzą, już przyjdzie czas na rewanże. A po drodze kolejny klasyk z odwiecznym rywalem z Katalonii, być może decydujący w walce o mistrzostwo kraju.

Ancelotti i jego podopieczni będą mieli pełne ręce roboty. Podobno dobrą drużynę zaczyna się budować od defensywy. Chyba, że są gracze jak Valverde, którzy wspierają obronę, rządzą w środku pola i jeszcze napędzają atak. Wówczas zespół warto budować na takich fundamentach.

Pozostaje jedno pytanie. Włoski szkoleniowiec mówił we wrześniu, że by nazwać Valverde najlepszym na swojej pozycji, trzeba będzie jeszcze trochę poczekać. Czy Urugwajczyk wzniesie się na wyżyny i udowodni, że wystarczyło mu niespełna pół roku?

Bogumił Burczyk, WP dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz także:
Na ten mecz czeka cały świat. Wiadomo, kiedy Lewandowski zmierzy się z Realem
Manchester United może zmienić właściciela. Szejk potwierdza złożenie oferty kupna

Komentarze (0)