MKS Kluczbork - niewielu łódzkich kibiców do niedawna słyszało o tym klubie. Wystarczyły jednak 4 dni, żeby zespół ten stał się w "Mieście Włókniarzy" przekleństwem. W miniony weekend, ambitnie grający zawodnicy MKS-u pokonali 2:0, aspirujący do awansu do ekstraklasy, Widzew, a tym razem urwali punkty ŁKS-owi, grając na stadionie przeciwnika.
Łodzianie od pierwszych minut zaatakowali i wydawało się, że strzelenie przez nich gola jest jedynie kwestią czasu. Swoje szanse na pokonanie golkipera gości mieli między innymi Łukasz Gikiewicz, Adrian Świątek, Rafał Kujawa, Krzysztof Mączyński i Tomasz Hajto. Za każdym razem jednak na drodze piłki stawał bramkarz lub obrońcy z Kluborka, bądź też strzały gospodarzy były niecelne. W 22. minutach na trybunach zapanowała chwilowa radość. Z prawej strony boiska strzelał Mączyński i zatrzepotała siatka, jednak uderzenie było niecelnie i piłka uderzyła w siatkę od zewnątrz, myląc spragnionych gola kibiców.
Napór ŁKS-u trwał około 30 minut, po czym z minuty na minutę spotkanie traciło tempo. W doliczonym czasie pierwszej połowy, ŁKS jeszcze raz sprawił zagrożenie pod bramką rywali. Z około 40 metrów rzut wolny wykonywał Hajto, dośrodkował, a piłka przeleciała zarówno nad próbującym strzelać Gikiewiczem, jak i interweniującym Krzysztofem Stodołą i wpadła do siatki. Arbiter dopatrzył się jednak pozycji spalonej - chyba słusznie, gdyż co prawda Gikiewicz nie dotknął tej piłki, jednak zaabsorbował interweniującego bramkarza, uzyskując korzyść.
Goście w tym czasie ograniczali się do nielicznych kontr. W 26. minucie w polu karnym ŁKS-u znalazł się Marcin Adamczyk i chciał wymusić rzut karny, teatralnie upadając na boisko, ale bardzo dobrze prowadzący to spotkanie Tomasz Musiał nie dał się nabrać i pokazał mu żółtą kartkę. Groźnie pod bramką Bogusława Wyparły było w końcówce pierwszej połowy. Po rzucie rożnym, wykonywanym przez gości, z piłką minął się golkiper ŁKS-u ... ale minął się również napastnik MKS-u i na przerwę oba zespoły schodziły przy bezbramkowym remisie.
No i w tym miejscu relację z meczu praktycznie można by zakończyć. Po przerwie bowiem na boisku praktycznie nic się nie działo, a kibice coraz szybciej przestępowali tylko z zimna z nogi na nogę. Łodzianie nie mieli pomysłu na pokonanie rywala, zaś gracze z Kluczborka rzadko opuszczali swoją połowę. Gospodarze zaledwie kilkakrotnie stworzyli zagrożenie pod bramką Stodoły. W 68. minucie dośrodkowywał Hajto, głową przedłużył to podanie Marcin Adamski, a strzelać próbował Gikiewicz, jednak niecelnie. Kilka chwil później w polu karnym rywala piłkę otrzymał Świątek, lecz zamiast podawać do lepiej ustawionego Gikiewicza, zdecydował się na strzał, a piłka po nim przeleciała obok bramki MKS-u.
W samej końcówce dwukrotnie szanse na zdobycie gola miał obrońca i kapitan łodzian - Adamski. Najpierw w 80. minucie, w zamieszaniu w polu karnym rywala, strzelali kolejno Gikiewicz, Świątek i właśnie Adamski, ale uderzenie tego ostatniego zablokowali obrońcy gości, a następnie, tuż przed końcem spotkania, w jeszcze większym zamieszaniu, Adamski strzelał z 6 metrów niemal do pustej bramki, ale uderzył obok słupka, a po chwili Tomasz Musiał zakończył to spotkanie i w Łodzi dość niespodziewanie - podział punktów.
ŁKS Łódź - MKS Kluczbork 0:0
Składy:
ŁKS Łódź: Wyparło - Hajto, Adamski, Łakomy, Klepczarek, Mączyński, Świątek, Nawrocik (73' Wolański), Sierant, Kujawa, Gikiewicz.
MKS Kluczbork: Stodoła - Odrzywolski, Jagieniak, Orłowicz, Stawowy, Kazimierowicz, Niziołek (90+2' Cieślak), Adamczyk (65' Tuszyński), Glanowski, Nitkiewicz (79' Szczepaniak), Sobota.
Żółte kartki: Adamski (ŁKS) oraz Adamczyk (MKS).
Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków).
Widzów: 4000 (ok. 80 gości).