Pod koniec stycznia tego roku Fernando Santos oficjalnie został zaprezentowany jako nowy selekcjoner reprezentacji Polski. 20 marca Portugalczyk rozpocznie swoje pierwsze zgrupowanie w tej roli.
Wybierając nowego szkoleniowca dla Biało-Czerwonych PZPN informował, że w jego sztabie znajdzie się minimum jeden polski asystent.
Na dwa tygodnie przed rozpoczęciem pierwszego zgrupowania takiego nie ma i... najpewniej nie będzie. Jak wygląda sytuacja?
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: z piłką wyczynia cuda. Zobacz popisy gwiazdy Barcelony
Opcji przewinęło się już kilka. Łukasz Piszczek i Tomasz Kaczmarek byli nawet na rozmowach w PZPN, ale pierwszy finalnie nie chciał, a drugi nie znalazł uznania w oczach Santosa.
Doświadczony Portugalczyk ma swojego faworyta. To Grzegorz Mielcarski. - Spełnia kryteria, ale oczywiście nie jest jedynym takim człowiekiem. Jego znam, jemu ufam - przyznał Santos w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
Ten niby ma wolną rękę przy wyborze, ale... z kandydatury Mielcarskiego nie jest zadowolony prezes związku, Cezary Kulesza. "Z jednej strony mamy więc szkoleniowca, który już wybrał i czeka na odpowiedź związku. A z drugiej związek i oczekiwania na decyzję selekcjonera" - pisze Mateusz Miga z TVP Sport, który w poniedziałek podpytał o sytuację w PZPN-ie.
Dodatkową uzyskaną informacją było to, że w związku nikt nie zamierza naciskać na Santosa, który "decyduje o składzie sztabu". Jak zatem zostanie to wszystko rozwiązane? Wszystkie znaki wskazują na to, że przynajmniej pierwsze okienko, Santos zaliczy bez polskiego asystenta.
Wydaje się też, że Portugalczyk w chwili obecnej ma większe zmartwienia i bardziej musi skupić się na tym, kim zagra w meczach z Czechami (24 marca) i Albańczykami (27 marca) w eliminacjach do Euro 2024. Problemów zdrowotnych u naszych potencjalnych reprezentantów nie brakuje.
Zobacz także:
Fernando Santos wprost o powołaniach. "Nie, tak nie będzie"
W końcu dobre wieści dla Santosa. "Robi wielką różnicę"