Pod koniec lutego w przegranym ligowym meczu z Almerią Robert Lewandowski doznał kontuzji. Po badaniach okazało się, że naciągnął mięsień dwugłowy lewego uda.
Krótko po diagnozie pojawiły się wątpliwości, czy kapitan reprezentacji Polski zdąży wyleczyć się na mecze kadry w ramach eliminacji do mistrzostw Europy z Czechami i Albanią, zaplanowane pod koniec marca.
Najprawdopodobniej ten pesymistyczny scenariusz na szczęście nie sprawdzi się. W środę hiszpańskie media zgodnie informowały, że Polak wyleczył już uraz i jest do dyspozycji Xaviego nawet na najbliższy mecz ligowy Barcelony z Athletic Bilbao (niedziela 12 marca, godz. 21:00). Szczegóły znajdziesz TUTAJ.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za gol w Meksyku! Stadiony świata
Uraz nie okazał się zatem groźny, ale i tak - zdaniem Jerzego Engela - gdyby Robert Lewandowski dalej grał w Bayernie Monachium a nie Barcelonie, miałby większe szanse na uniknięcie kontuzji mięśniowej. Taką śmiałą tezę były selekcjoner reprezentacji Polski przedstawił na łamach "Super Expressu".
- Jak czytam w mediach, tak zwane markery zmęczeniowe niemal u wszystkich zawodników doszły do już do "czerwonej kreski", oznaczającej fizyczne wyczerpanie. Czyli albo za mocne treningi na co dzień, albo za krótka regeneracja - podkreślił Engel, mając na myśli piłkarzy Barcelony.
- Mam wrażenie, że w Bayernie lepiej niż w Barcelonie rozwiązana była kwestia indywidualnej kontroli nad każdym zawodnikiem i jego zdrowiem - dodał szkoleniowiec na łamach "Super Expressu".
Czytaj także: Sam Lewandowski to za mało. Hiszpanie bezlitośni