Rozgrywający skrzydłowym, czyli opolski problem z prawą pomocą

Przez wiele lat nikt nie był w stanie wyobrazić sobie opolskiej Odry bez Marka Tracza w środku pola. Po przyjściu do klubu trenera Roba Delahaije „Mały” wypadł jednak ze składu, a zastąpił go sprowadzony Andrew Konopelsky. Ostatnio były kapitan niebiesko-czerwonych powrócił do wyjściowej "11", ale na nietypowej dla siebie pozycji prawego pomocnika, z której obsadą Holender ma problem od samego początku rundy.

Mateusz Dębowicz
Mateusz Dębowicz

Kiedy po zakończeniu rundy jesiennej zarząd klubu zapowiadał gruntowną przebudowę składu, nikt nie spodziewał się, że dotknie ona środek pomocy i rozbije duet Marek Tracz - Tomasz Copik. W trakcie przerwy zimowej sprowadzono wprawdzie Rafała Wodnioka, który miał stanowić konkurencje dla wspomnianej dwójki, ale wynikało to bardziej z potrzeby uzupełnienia braków kadrowych w linii środkowej niż złej postawy doświadczonych piłkarzy. Już po przyjściu holenderskiego szkoleniowca do zespołu dołączył jeszcze Andrew Konopelsky, który w sparingach zaczął regularnie grywać w pierwszym składzie obok Copika, a Tracz wylądował na ławce. W takim też ustawieniu Odra rozpoczęła pierwsze dwa mecze rundy wiosennej.

Wszystkich zastanawiało, czemu Delahaije zrezygnował z usług zgranego duetu, który wielokrotnie miał okazję występować obok siebie. Na konferencji po spotkaniu z Polonią Warszawa opiekun opolan tłumaczył: - Ustawienie z Copikiem i Traczem jest zbyt ofensywne. Dlatego właśnie występuje Konopelsky, który odpowiedzialny jest za balansowanie gry w środku pola.. Wydawało się, że piłkarz, który przez niemal całą karierę związany był z Odrą, na dłużej zasiądzie na ławce rezerwowych.

Tymczasem z pomocą byłemu kapitanowi Odry przyszła nierozważna polityka transferowa klubu. Zarząd po odejściu Artura Błażejewskiego nie zdołał solidnie obsadzić prawej strony pomocy. Być może godnie zastąpiliby go na niej Marcin Lachowski lub Mariusz Solecki, ale obaj wybrali oferty innych zespołów, więc Odra przystąpiła do poszukiwań. Najpierw odpadli testowani Luciano Djim oraz Piotr Smolec. Później - kiedy wydawało się, że zespół przystąpi do rozgrywek bez nominalnego skrzydłowego – zdecydowano się podpisać kontrakt z Piotrem Bajdziakiem. Piłkarz występujący ostatnio w Irlandii rozpoczął wprawdzie dwa pierwsze mecze w wyjściowej 11, ale zaprezentował się słabo i już w Łomży na prawej stronie zastąpił go właśnie Tracz.

Sobotni mecz przeciwko Lechii był trzecim z rzędu, w którym Mały wystąpił na tej pozycji. - Lepiej bym się czuł na środku, ale taka jest decyzja trenera, a ja się jej podporządkowuje. A to czy mi się to podoba to już druga strona medalu - mówił nam o swojej nowej roli Tracz.

Rzeczywiście widać, że nie jest to jego nominalna pozycja. Kibice w przeszłości wielokrotnie chwalili go za umiejętność przerzucenia czy dogrania dokładnej piłki prostopadłej, ale z środka boiska, a nie jego boku. W oczy rzuca u niego brak nawyków oraz cech, jakie powinien mieć skrzydłowy, ale trudno się temu dziwić, skoro przez cała karierę był rozgrywającym. Z drugiej strony to on posłał świetną piłkę do Ugo, w wyniku czego Odra otrzymała pierwszy rzut karny. Warto jednak zauważyć, że było to podanie prostopadłe, jakich brakowało ze strony pozostałych piłkarzy grających w pomocy, szczególnie Konopelsky’ego, który jeszcze niczym w barwach niebiesko-czerwonych nie zachwycił. Polak amerykańskiego pochodzenia w każdym z dotychczasowych spotkań był bezbarwny i nie wnosił nic do gry drużyny.

Ustawianie Tracza na skrzydle zdaje się być marnowaniem potencjału tego zawodnika. Ponad 30-letni piłkarz nie będzie na pewno wybitnym skrzydłowym, zarówno pod kątem szybkości, jak i umiejętności potrzebnych na tej pozycji. I to nie z własnej winy. Środek od boku pomocy różnią się diametralnie i trudno wymagać od klasycznego playmakera, aby mijał obrońców jak tyczki i celnie dośrodkowywał spod linii końcowej. Zamiast tego lepiej pozwolić mu zagrać na typowej dla niego pozycji i tam pokazać, ile jest wart i w jakiej jest formie. Na pewno zyskałby na tym i zespół i sam piłkarz.

Kim w takim razie obsadzić wciąż wakujące miejsce na boku? Można by znaleźć kilku kandydatów. Jedynym nominalnym prawoskrzydłowym jest wspomniany Bajdziak, jednak po dłuższej przerwie w grze brakuje mu dynamiki i ogrania, co udowodnił słabymi występami. Zamiast niego można spróbować przesunąć tam utalentowanego i przebojowego Mariusza Stępnia, który udowodnił już, że mimo młodego wieku bez kompleksów walczy z doświadczonymi rywalami. Szansę mógłby też otrzymać Wodniok, który wiosną nie zagrał jeszcze ani minuty. Wprawdzie, podobnie jak Tracz, jest środkowym pomocnikiem to na pewno jest jednak piłkarzem bardziej dynamiczny. W końcu można zaryzykować też grę dwójką lewonożnych skrzydłowych, bo w kadrze zespołu znajdują Madrin Piegzik i Pape Samba Ba. W ostateczności można też ustawić tam opolskiego człowieka od wszystkiego - Marcela Surowiaka. Ten jednak dobrze spisuje się na lewej obronie i lepiej tego nie zmieniać, tworząc kolejną - po środku defensywy i prawej pomocy - lukę w składzie Odry.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×