Łodzianie zdobyli bramkę w doliczonym czasie gry drugiej połowy. Po dośrodkowaniu Kamila Dankowskiego niepilnowany Władysław Ochronczuk klatką piersiową z dwóch metrów skierował piłkę do siatki i dał trzy punkty biało-czerwono-białym (więcej o meczu przeczytasz TUTAJ).
- Czujemy ogromny niedosyt, bo grając na terenie tak dobrej drużyny i tak wspaniałym stadionie potrafiliśmy prezentować dobrą piłkę i stworzyć z liderem Fortuna I Ligi coś, co zasługuje na pochwałę. Abstrahując od kwestii taktycznych, gratuluję swojej drużynie dyspozycji. Praca, którą wykonali moi piłkarze i wiara w nakreślony im plan, była ogromna. Żałuję, że w wielu momentach, kiedy byliśmy w tercji rywala, nie byliśmy na tyle precyzyjni, by stworzyć sytuacje. Jednak samo dążenie do zwycięstwa na wysokim poziomie - skomentował na pomeczowej konferencji prasowej Daniel Myśliwiec, trener Stali Rzeszów.
Dużo jednak mówi się o tym, w jaki sposób beniaminek Fortuna I Ligi został skrzywdzony przez sędziego Tomasza Wajdę. Chwilę przed "bramkowym" rzutem rożnym Piotr Janczukowicz podczas walki o piłkę uderzył w twarz Dominika Marczuka. Ten padł na murawę.
ZOBACZ WIDEO: Fernando Santos wprost o problemach reprezentacji Polski. "Tak trudno jeszcze nie miał"
Z kolei po stracie bramki przez Stal, w polu karnym ŁKS-u Łódź Ochronczuk starł się z Pawłem Oleksym. Kontakt Ukraińca z nogą rywala miał jednak miejsce po oddaniu przez niego strzału. Opinie są rozbieżne.
- Myślę, że jestem jedyną osobą, która w tamtym momencie zamknęła oczy. Oglądaliśmy w powtórce. Sędziowanie to trudny fach, ale ubolewam, że trzy kluczowe momenty wystąpiły w 90. minucie. Gdyby wystąpiły w czwartej, mielibyśmy czas na reakcję. Sytuacja 1 na 1, Dominik Marczuk nie ma czasu zareagować, bo dostaje w twarz. Z tego jest rzut rożny, ale możemy go jeszcze wybronić. Optymistyczne było to, że idziemy jeszcze do przodu z wiarą, że odwrócimy wynik. Nie jestem w stanie zrozumieć niektórych decyzji. Wolałbym, żeby to było klarowne, a nie było - skomentował Myśliwiec.
- W końcówce był niebezpieczny moment, ale moim zdaniem nie mogło być tam rzutu karnego. Zawodnik uderzał. Mógł spodziewać się tylko upadku oraz prosić sędziego o "jedenastkę" - ripostował Ochronczuk.
To pierwszy gol tego zawodnika dla Łódzkiego Klubu Sportowego. Jak sam przyznał urodzony w Kijowie pomocnik, ciśnienie mocno mu się podniosło.
- Nie wiem, czy mi uwierzycie, ale przed tym rożnym pomyślałem sobie, że muszę wierzyć do końca w to, że muszę znaleźć się w polu karnym i jestem w stanie zdobyć bramkę. Nie zdobyłem w trakcie mojej kariery wielu goli, lecz ten był jednym z najważniejszych i sprawił mi wiele radości. Nie będę ukrywał, z radości straciłem głos - uśmiechał się zawodnik.
- Udało się tę bramkę wcisnąć klatką piersiową z bliska po stałym fragmencie i to bardzo ważna rzecz. Widzieliśmy dotąd Ruch Chorzów wygrywający w doliczonym czasie, w sobotę Wisła Kraków zrobiła podobnie. Tym razem to my postąpiliśmy podobnie i to jest ważne, bo to są cenne punkty jak każde inne - skomentował gola Ochronczuka trener ełkaesiaków Kazimierz Moskal.
Tym razem styl biało-czerwono-białych zszedł na dalszy plan. Ważniejsze z punktu widzenia Łódzkiego Klubu Sportowego było to, aby zrewanżować się Stali za porażkę w I rundzie i utrzymać pozycję lidera rozgrywek.
- Chcieliśmy się zrehabilitować, żeby wrócić do naszej gry. Mimo wszystko uważam, że zawodnicy mocno się napracowali i chwała im za to, że walczyli do samego końca, choć nie mogliśmy załapać płynnej gry. Potrafiliśmy stworzyć sytuacje, powinniśmy strzelić bramkę dużo wcześniej. Myślę, że wiele rzeczy miało na to wpływ, ale muszę powiedzieć, że Stal Rzeszów to naprawdę ciekawy zespół, który nie boi się grać odważnie. Było nam trudno zabrać piłkę, bo rywale nie bali się pojedynków w defensywie - ocenił Moskal.
W następnej, 24. kolejce Fortuna I Ligi ŁKS zagra w Gliwicach z Ruchem Chorzów, a Stal podejmie Bruk-Bet Termalicę Nieciecza.
Z Łodzi - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty
Sprawdź także: Fortuna I liga: Wisła Kraków - GKS Tychy 2:1 (galeria)