W "sprawie Negreiry" nowe doniesienia pojawiają się nie tyle codziennie, co wręcz co parę godzin. Poruszane są coraz to nowe wątki i niekiedy trudno rozróżnić, co jest spekulacją medialną, a co faktem popartym dowodami. Z tego powodu przeanalizowaliśmy aktualny stan sprawy oraz jej dalszy możliwy przebieg.
FC Barcelona w latach 2001-18 (być może nawet wcześniej) przekazywała pieniądze do spółek powiązanych z ówczesnym wiceprezesem Komitetu Sędziowskiego (CTA), Jose Marią Enriquezem Negreirą. Łącznie miała być to kwota ok. 7,3 mln euro.
Ściśle tajne porozumienie
Pod względem prawnym zakres analizy jest dużo węższy, zwłaszcza czasowo, ze względu na okresy przedawnień oraz zmiany prawa we wskazanym czasie (przestępstwo korupcji w sporcie w obecnym kształcie zostało wprowadzone do hiszpańskiego porządku prawnego 23 grudnia 2010 roku).
ZOBACZ WIDEO: Kryzys "Lewego"? Tym żyje polska piłka - Z Pierwszej Piłki #33
Prokuratura doszła do konkluzji, że "FC Barcelona zawarła i utrzymywała ściśle tajne ustne porozumienie z panem Negreirą, aby ten, działając jako wiceprezes CTA i w zamian za otrzymywane pieniądze, wykonywał czynności zmierzające do faworyzowania FC Barcelony w meczach, w których występował klub".
Aktem oskarżenia objęci są Negreira, byli prezesi Barcelony Sandro Rosell 2010-14) i Josep Bartomeu (2014-20), a także Oscar Grau i Albert Soler - odpowiednio dyrektor generalny i dyrektor ds. sportów profesjonalnych za czasów Bartomeu oraz klub FC Barcelona jako osoba prawna.
Jednocześnie, Urząd Skarbowy prowadzi własne dochodzenie, zasadniczo obejmujące lata 2016-18. Ma ono charakter karnoskarbowy, a jego celem jest głównie ustalenie, kto i jakie nieopodatkowane dochody uzyskał. Urząd Skarbowy podejrzewa, że oprócz Negreiry w procederze uczestniczyły osoby trzecie, bądź ze środowiska sędziowskiego, bądź też powiązane z klubem.
Co musi się stać, żeby FC Barcelona została skazana za korupcję w sporcie?
Zgodnie z hiszpańskim kodeksem karnym przestępstwo korupcji w sporcie polega na "zachowaniu mającym na celu ustalenie z góry lub celową i oszukańczą zmianę wyniku wydarzenia lub rozgrywek sportowych" (art. 286 bis ust. 4).
Orzecznictwo wykładające wskazany przepis nie jest zbyt bogate. Całkiem niedawno miał jednak okazję wypowiedzieć się na ten temat Sąd Najwyższy Hiszpanii. W sprawie 1014/2022 określanej mianem "caso Osasuna" sąd zajmował się przebiegiem końcówki sezonu 2013/14.
Wówczas dwaj dyrektorzy Osasuny zaoferowali dwóm zawodnikom Betisu - Antonio Amayi i Alexowi Torresowi - 650 tys. euro, aby Betis pokonał Real Valladolid (który również walczył o utrzymanie) i przegrał z Osasuną. Mimo że tak się stało, Osasuna ostatecznie i tak spadła.
Co ciekawe, prokuratura w tej sprawie żądała oskarżenia Osasuny, a do tego wniosku przychyliła się LaLiga. Sąd jednak nie tylko zdecydował, że Osasuna nie zostanie oskarżona, lecz uznał ją za... ofiarę nieuczciwych działań.
Ponadto, w przytoczonym wyroku Sąd Najwyższy wskazał, że wręczenie (i przyjmowanie) "premii motywujących" do wygrania określonego meczu nie jest penalizowane. "Kupienie” i "sprzedanie" meczu rzecz jasna wyczerpuje już znamiona korupcji w sporcie i dlatego doszło do skazania oskarżonych.
W tym zakresie sąd wskazał, że aby można było mówić o przestępstwie korupcji w sporcie musiał jednocześnie zaistnieć element obiektywny (określone zachowania - np. wykonywane płatności) oraz subiektywny (cel takiego zachowania - chęć zakłócenia przebiegu rozgrywek).
Analogicznie, konieczne jest zatem ustalenie nie tylko, że FC Barcelona realizowała płatności na rzecz Negreiry, lecz także, że działała z zamiarem zakłócenia przebiegu rozgrywek. Co przy tym istotne, w orzecznictwie wskazuje się, że przestępstwo korupcji w sporcie nie ma charakteru skutkowego - nie jest konieczne wykazanie, że rzeczywiście doszło do zakłócenia przebiegu rozgrywek, lecz wyłącznie, że taki był zamiar oskarżonego.
Jak zawsze w procesie karnym mówimy oczywiście o konieczności udowodnienia tego zamiaru przez prokuraturę, tj. wykazaniu jego istnienia ponad wszelką wątpliwość. (...) Oczywiście od wyroku przysługuje stronom apelacja, a później ewentualna skarga kasacyjna. Ostateczne, prawomocne rozstrzygnięcie sprawy zajmuje z reguły kilka lat.
Co grozi Barcelonie?
Podstawową karą przewidzianą za to przestępstwo dla osoby prawnej w kodeksie karnym jest grzywa. Do jej nałożenia konieczne jest wykazanie uzyskania przez klub, bezpośrednio lub pośrednio, korzyści wskutek nielegalnych działań grzywna. Wysokość grzywny powiązana jest właśnie z wysokością odniesionej korzyści.
Dodatkowo, zgodnie z art. 66 bis ust. 1 w zw. z art. 33 ust. 7 kodeksu karnego, możliwe jest nałożenie kary zawieszenia działalności klubu na okres maksymalnie pięciu lat bądź nawet jego rozwiązania, co rzecz jasna oznaczałoby również brak możliwości udziału w jakichkolwiek rozgrywkach sportowych (to jednak nierealny scenariusz -> więcej TUTAJ)
Sąd karny nie ma możliwości nałożenia kar o charakterze sportowym, tj. wpływającym na przebieg rozgrywek (odjęcie punktów, degradacja, odebranie zdobytych tytułów). Nie ma ich również Urząd Skarbowy w obrębie prowadzonego przez siebie postępowania.
Kompetencje te w Hiszpanii przynależą wyłącznie instytucjom związanym bezpośrednio z rozgrywkami sportowymi. Zgodnie z art. 112 ustawy o sporcie, "sprawa Negreiry" jest jednak w całości przedawniona, bowiem od ostatnich płatności upłynęły ponad trzy lata. Jak zatem wskazywał Javier Tebas, FC Barcelonie nie powinny grozić kary na tym gruncie.
Odmiennie przedstawia się natomiast kwestia na poziomie międzynarodowym. Aby uczestniczyć w rozgrywkach organizowanych przez UEFA konieczne jest spełnienie kilku warunków, a kwalifikacja sportowa jest tylko jednym z nich.
Zgodnie z art. 4.02 regulaminu Ligi Mistrzów, jeżeli UEFA na podstawie wszystkich faktycznych okoliczności i informacji jej dostępnych dojdzie do wniosku, że dany klub w okresie od 27 kwietnia 2007 roku podejmował jakiekolwiek działania mające na celu wpłynięcie na wynik meczu na poziomie krajowym lub międzynarodowym, nie dopuści go do rozgrywek przez okres jednego sezonu.
Co istotne, UEFA może polegać na decyzji sądu powszechnego, ale nie jest nią związana. Ewentualna decyzja UEFA o niedopuszczeniu do rozgrywek Ligi Mistrzów może być zaskarżona przed Trybunałem Arbitrażowym ds. Sportu.
Jak może się bronić klub w trakcie procesu?
Aby doprowadzić do skazania w procesie karnym prokuratura musi wykazać istnienie wszystkich znamion czynu. Jak zostało wskazane powyżej, w przypadku przestępstwa korupcji w sporcie mamy do czynienia z elementem obiektywnym (istnienie określonego zachowania) oraz subiektywnym (zamiar przyświecający temu zachowaniu).
Istnienie elementu obiektywnego, tj. wykonywania płatności na rzecz spółek powiązanych z Negreirą będzie rzecz jasna bardzo łatwe do wykazania – wręcz nie będzie to konieczne, bowiem klub sam przyznał fakt ich istnienia. Clue sprawy będzie zatem polegać na ustaleniu elementu subiektywnego, tj. celu wykonywania płatności - prokuratura musi udowodnić zamiar zakłócenia przez FC Barcelonę przebiegu rozgrywek.
Logiczne jest zatem, że obrona będzie koncentrować się właśnie na tej kwestii. Choć oczywiście to na prokuraturze spoczywa ciężar dowodu, a przepisy karne nie mogą być interpretowane rozszerzająco, to jednak w najlepszym interesie klubu jest przedstawienie odmiennej do tej prezentowanej w akcie oskarżenia, wiarygodnej wersji wydarzeń (tj. celu płatności wykonywanych na rzecz Negreiry). Trudno za taką uznać rzekome raporty o młodych zawodnikach czy też sędziowskie.
Jaki jest zatem prawdopodobny wynik sprawy?
Akt oskarżenia jest dość lakoniczny, a prokuratura niekiedy ograniczyła się do gołosłownych twierdzeń, które w tej formie nie mogą się ostać przed sądem. Brak jest na obecnym etapie poparcia ich dowodami, które wykazałyby zamiar przyświecający klubowi w relacji z Negreirą - opisu rozmów podczas trwania współpracy (lub choćby billingów telefonicznych), relacji konkretnych arbitrów, na których wpływ wywierałby Negreira (albo chociaż jakiegokolwiek szczegółowego opisu jego działań w ramach CTA) czy wykazania dalszych losów pieniędzy, które otrzymywał.
Powyższa opinia jest podzielana przez hiszpańskich prawników wypowiadających się w ostatnich dniach w mediach w Hiszpanii. Adwokat Felipe Izquiero w wypowiedzi dla "Marki' wskazał, że "w całym akcie oskarżenia nie ma żadnego dowodu ani wskazania, że arbitrzy zostali kupieni. Na dziś są to domysły. A bez dowodów nie można skazać oskarżonych za przestępstwo".
Podobnie Emilio Cortes, profesor prawa karnego, mówił dla Cadena SER, że "brakuje jednej części równania, tj. arbitrów. Prawo karne ma bardzo wąski margines zastosowania, jeżeli nie zejdziemy o schodek niżej i nie okaże się, że Negreira co najmniej rozmawiał i obiecywał jakąś korzyść tym, którzy mieli gwizdki w ustach".
Jose de Pablo, również profesor prawa karnego, na swoim blogu przypomniał, że "nie można zapomnieć, ze nie jest wystarczające, że jesteśmy przekonani, że taki był cel (płatności) albo, że zdrowy rozsądek wskazuje w tym kierunku - domniemanie niewinności nakazuje udowodnienie tego (faktu)"
Jednocześnie jesteśmy dopiero na wstępnym etapie procesu i sytuacja może zmieniać się bardzo dynamicznie, a konkretne dowody- te wspomniane powyżej lub inne - mogą się jeszcze pojawić. Nie znamy ani całości materiału zgromadzonego przez prokuraturę ani linii obrony klubu ani linii obrony pozostałych oskarżonych, którzy przecież dbać będą o własny interes, a ponadto zarzucane są im jeszcze inne przestępstwa niż tylko korupcja w sporcie.
Dodatkowym wątkiem, który trzeba mieć na uwadze jest także cezura czasowa - warto przypomnieć, że sąd będzie się zajmował wyłącznie wydarzeniami począwszy od stycznia 2011 roku, mimo że relacja na linii FC Barcelona 0 Negreira trwała już wówczas od dziesięciu lat i niekoniecznie musiała mieć jednorodny charakter przez cały ten okres. Wreszcie, klub musi brać pod uwagę nie tylko obronę w procesie karnym, ale także konsekwencje wizerunkowe czy nawet sankcje sportowe (wspomniana kwestia kar od UEFA).