Władze Manchesteru City podczas letniego okienka transferowego w 2022 roku wyłożyli 60 mln euro na Erlinga Haalanda, który był wtedy zawodnikiem Borussii Dortmund.
Mistrzowie Anglii - można śmiało powiedzieć - zrobili jeden z najlepszych interesów w życiu. 22-letni napastnik spisuje się w nowym otoczeniu doskonale.
Dla City rozegrał 36 meczów, w których zaliczył 39 goli i pięć asyst. O jego ostatnim wyczynie (5 goli we wtorkowym meczu Ligi Mistrzów przeciwko RB Lipsk) jest głośno na całym świecie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: stadiony świata. Ten film można oglądać bez końca
Natychmiastowo też ruszyły spekulacje, że Haalanda do siebie będzie chciał ściągnąć... Real Madryt. "Królewscy" już w ostatnie lato mieli ochotę na taki transfer, ale wtedy musieli obejść się smakiem i odłożyć plany w czasie.
Teraz Norweg ma ważną umowę z City do czerwca 2027 roku, ale latem 2024 roku w jego umowie miała aktywować się klauzula o możliwości jego wykupu. Cena? 200 mln euro. Teraz to już jednak... nieaktualne!
Jak w programie Tot Costa w Radiu Katalonia ujawnił dziennikarz Oriol Domenech, klauzula faktycznie wejdzie w życie, ale dopiero latem 2025 roku, a wszystko to związane jest z decyzją Pepa Guardioli. W jaki sposób?
Menedżer City przedłużył kontrakt z Manchesterem do końca kolejnego sezonu, co automatycznie zmieniło zapisy w umowie Haalanda.
Oznacza to tyle, że Real chcąc pozyskać Norwega przed 2025 rokiem musi przekonać do sprzedaży władze klubu z Etihad. Ci z pewnością nie chcą pozbywać się tak młodego i bramkostrzelnego napastnika. A już na pewno nie za "marne" 200 mln euro...
"Haaland to element, którego brakowało Manchesterowi City, aby być wielkim faworytem do wygrania Ligi Mistrzów" - pisze hiszpański "Sport". Co ciekawe obok City największym faworytem do triumfu w tym sezonie jest... Real.
Zobacz także:
Ależ osiągnięcie Erlinga Haalanda! Rekord Leo Messiego i Adriano wyrównany
Decyzja Artety odnośnie Kiwiora zaskoczyła. Powód był prosty