Po przegranej w Warszawie i remisie w Radomiu może nie mówiło się o kryzysie Rakowa Częstochowa, ale na pewno o nieco słabszym okresie. I choć nie był to wybitny mecz w wykonaniu ekipy Marka Papszuna, to jednak udało się gospodarzom odnieść zwycięstwo. W niedzielę do Częstochowy zawitał Widzew Łódź, nie zaprezentował się źle, natomiast jako trzynasta drużyna w tym sezonie wraca spod Jasnej Góry bez ani jednego punktu.
Wszystko zaczęło się bardzo szybko. Po rzucie rożnym dla Rakowa bardzo nieodpowiedzialnie we własnym polu karnym zachował się Marek Hanousek, który uderzył łokciem w twarz Tomasa Petraska. Sędzia Daniel Stefański początkowo nie dostrzegł przewinienia, ale po szybkim obejrzeniu powtórek nie miał wątpliwości i podyktował rzut karny dla gospodarzy. Do piłki podszedł Ivi Lopez i się nie pomylił. Później Hiszpan miał jeszcze jedną dobrą okazję, lecz nie trafił w bramkę z dwudziestu metrów po doskonałym pressingu. Jak się okazało był to jego ostatni kontakt z piłką - musiał zejść z boiska z powodu kontuzji.
I wtedy do głosu zaczął dochodzić Widzew. Do tego momentu Raków miał wszystko pod kontrolą, choć nie przekładało się to na klarowne okazje. Goście szukali swoich okazji m.in. po stałych fragmentach. Blisko wyrównania było m.in. wtedy, gdy z rzutu wolnego z ponad 40 metrów uderzył Bartłomiej Pawłowski. Vladan Kovacević odbił piłkę przed siebie, miał okazję do dobitki Hanousek, lecz i on nie był w stanie pokonać golkipera Rakowa. Była też szansa Mato Milosa, który trafił w boczną siatkę, jak i w samej końcówce pierwszej połowy niecelna próba Ernesta Terpiłowskiego po nieporozumieniu w defensywie częstochowian.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bajeczny gol 17-latka z Legii
Tak naprawdę od 20. minuty spotkanie było bardzo wyrównane. Raków grał spokojnie, cierpliwie, ale też niedokładnie w ostatniej tercji boiska. Brakowało przyspieszenia i konkretów pod bramką Widzewa. Mieli spore problemy z rozmontowaniem defensywy gości.
Najlepszą szansę miał po przerwie Petrasek, gdy skiksował z pięciu metrów po świetnie rozegranym rzucie wolnym. Łodzianie mieli parę okazji do wyjścia z kontrą, natomiast też byli bardzo niedokładni. Uderzali zza pola karnego Pawłowski czy choćby Juliusz Letniowski, lecz żaden z nich nie zmusił do interwencji Kovacevicia. W poprzeczkę z bliska trafił Andrejs Ciganiks, choć w tej sytuacji akurat był spalony.
Raków do końca nie mógł być pewny zdobycia punktów, natomiast ostatecznie przepchnął skromne zwycięstwo do końcowego gwizdka i - przynajmniej na dwie godziny - powiększył przewagę nad Legią Warszawa do dziewięciu punktów. W ostatniej minucie doliczonego czasu gry piękny strzał z rzutu wolnego oddał Fran Tudor, ustalając wynik.
Raków Częstochowa - Widzew Łódź 2:0 (1:0)
1:0 Ivi Lopez (k.) 9'
2:0 Fran Tudor 90+5'
Składy:
Raków: Vladan Kovacević - Fran Tudor, Stratos Svarnas, Tomas Petrasek, Zoran Arsenić, Jean Carlos Silva - Bartosz Nowak (68' Władysław Koczerhin), Giannis Papanikolaou, Ben Lederman (90+2' Gustav Berggren), Ivi Lopez (20' Mateusz Wdowiak, 90+2' Marcin Cebula) - Vladislavs Gutkovskis (68' Fabian Piasecki).
Widzew: Henrich Ravas - Mateusz Żyro, Serafin Szota (64' Patryk Stępiński), Martin Kreuzriegler - Mato Milos, Marek Hanousek, Dominik Kun (82' Juliusz Letniowski), Andrejs Ciganiks - Ernest Terpiłowski (68' Juljan Shehu), Łukasz Zjawiński (64' Jordi Sanchez), Bartłomiej Pawłowski (82' Kristoffer Hansen).
Żółte kartki: Svarnas (Raków) oraz Hanousek, Milos, Ciganiks, Żyro (Widzew).
Sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz).
CZYTAJ TAKŻE:
Raków chce młodzieżowego reprezentanta Polski. Ale ma dużą konkurencję!
Piast Gliwice już spokojny. Błąd bramkarza zadecydował o wyniku