W połowie lutego dziennikarze hiszpańskiego "Cadena SER" ujawnili kolejny skandal z udziałem FC Barcelony. Kataloński klub przez lata opłacać miał Jose Marię Enriqueza Negreirę, pełniącego funkcję wiceprezydenta Komitetu Sędziowskiego RFEF (więcej TUTAJ).
I choć hiszpański urząd skarbowy nie znalazł żadnych dowodów obciążających Barcelonę, to oddzielne śledztwo postanowiła wszcząć prokuratura, a także UEFA. - Moim zdaniem jest to jedna z najpoważniejszych spraw w piłce nożnej, jakie kiedykolwiek widziałem - mówił Aleksander Ceferin (więcej TUTAJ).
W poniedziałek sprawę, na specjalnej konferencji prasowej, wyjaśniał natomiast prezydent Barcy - Joan Laporta.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Niecodzienne ogłoszenie szczęśliwej nowiny
Antybarceloński spisek
Konferencję rozpoczęła przemowa Laporty, która w zasadzie w całości koncentrowała się na udowodnieniu spisku, mającego zniszczyć Barcelonę oraz odsunięciu winy od samego klubu.
- To tematy, które nie powinny być odpowiedzialnością obecnego zarządu - zaznaczył na wstępie Laporta.
- Dla nas to jasne, że była to kampania mająca na celu zaszkodzenie reputacji FC Barcelony. Zleciliśmy dochodzenie zewnętrznej firmie, aby przejrzystość była maksymalna - podkreślił prezydent klubu.
W wyniku wspomnianego dochodzenia zebrano 629 raportów sędziowskich, 43 raporty wideo. - Dochodzenie zostało wszczęte i wyjaśniono nam, że nic nie zrobiliśmy, aby zostać ukaranym przez wymiar sprawiedliwości, prawdziwa robota została wykonana. Teraz musimy pozwolić sprawiedliwości wykonać swoją pracę. Jestem przekonany, że Barca zostanie oczyszczona z wszelkich zarzutów - przekonywał Laporta.
Co więcej, Hiszpan zapowiedział również, że jego klub może domagać się zadośćuczynienia: - Zastrzegamy sobie prawo do żądania odszkodowania. To odszkodowanie może być astronomiczne.
Cynizm Realu
W dalszej części swojej mowy Laporta skupił się na uświadamianiu, jak złym klubem jest Real Madryt.
- Real to klub faworyzowany przez decyzje sędziowskie. Przez dekady szefami komitetów zostawali byli socios lub byli dyrektorzy Realu - grzmiał.
- Dołączenie do sprawy Realu Madryt, który mówi, że czuje się atakowany, to bezprecedensowy przykład cynizmu. Mam nadzieję, że ten proces ich zdemaskuje - dodawał.
- Niektórzy u władzy nie mogą znieść tego, że Barca stoi na straży katalońskości. Chcą zniszczyć jeden z emblematów Katalonii, jakim jest FC Barcelona - dodał Laporta.
Oberwało się również prezesowi La Liga - Javierowi Tebasowi. - To wszystko odbywa się w czasie, gdy pracujemy na rzecz europejskiego modelu rozgrywek, który ma na celu wzmocnienie klubów. Prezes La Ligi skorzystał z okazji, aby zachęcić ligę do przyłączenia się do publicznego linczu - stwierdził szef Barcy.
Zwykła usługa
Po zakończeniu mowy Laporty, pytania zaczęli zadawać dziennikarze. Jednym z pierwszych było rzecz jasna to, jak Barcelona wytłumaczy fakt przelania łącznie ponad 7 mln euro na rzecz Negreiry.
- Trzeba wziąć pod uwagę, że ta suma wypłacana była przez 18 lat, nie w ciągu roku. To była płatność za raporty techniczne, a wiemy, że wszystkie kluby robią to samo. Ceny rosną natomiast z biegiem lat.
- Przejęliśmy tę usługę w 2003 roku. Był przegląd wszystkiego i zobaczyliśmy, że to było techniczne doradztwo sędziowskie. Uznaliśmy, że jest to okazja, aby mieć te raporty od osoby, która ma odpowiednią jakość, aby je zrobić. Była to usługa, która z czasem została rozszerzona. Jeśli byś zapytał, co byśmy zrobili teraz... Teraz mamy obszar Compliance. Ja bym kazał zobiektywizować to świadczenie usług - tłumaczył Laporta w odpowiedzi na pytanie o potencjalny konflikt interesów.
Kolejną kwestią, która mocno interesuje fanów na całym świecie, to śledztwo UEFA i potencjalne kary ze strony europejskiej federacji.
- Nie sądzę, by UEFA przyłączyła się do tego linczu bez osądu z niektórych stron. To nie będzie miało miejsca. Byłoby to bezprecedensowe. Akceptuje się fałszywe założenia i UEFA o tym wie. Zdolność do dialogu z UEFA istnieje pomimo różnicy zdań w innych kwestiach - skomentował Laporta teorie o ewentualnym wykluczeniu Barcy z europejskich pucharów.
Na koniec Laporta podkreślił, że zamierza do końca walczyć o dobre imię klubu. - Jako Barcelonista, i z racji mojego stanowiska, moim obowiązkiem jest działanie w obronie honoru klubu. Czuję się na siłach, by bronić go w tej sprawie i w wielu innych. Jeśli przyjdą po mnie, niech przyjdą. W tym przypadku nie ma takiej możliwości. To byłoby nierozsądne. Istnieje interes w przejęciu klubu, aby był on kontrolowany i zarządzany przez łagodniejszych od nas, bardziej protekcjonalnych ludzi. Nie jesteśmy ulegli i służalczy wobec fałszywych hipotez i podżegaczy oraz tych, którzy chcą zaszkodzić klubowi - zapewnił.
Bartłomiej Bukowski, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
- Hiszpanie już tego nie ukrywają o Lewandowskim. "Ten problem trzeba rozwiązać"