Echa meczu Stal - Motor: Kontuzja Falisiewicza mniej groźna

Remis z Motorem Lublin nie uszczęśliwił Stalowców. - Ten remis to jest nasza porażka - powiedział na konferencji prasowej opiekun zielono-czarnych Janusz Białek. Sytuacja Stali i Motoru robi się coraz trudniejsza. W sobotę niegroźnej kontuzji doznał obrońca ekipy z Lublina Damian Falisiewicz.

Koszmarne błędy w obronie

Obrona Stali Stalowa Wola w tym sezonie spisuje się fatalnie. Praktycznie w każdym spotkaniu popełnia jakiś kardynalny błąd. W sobotę, w potyczce z Motorem Lublin, Stalowcy nie dość, że sami sobie strzelili gola, to jeszcze przy dwóch pozostałych spisali się fatalnie. - Mam pretensje do zespołu za końcówkę pierwszej połowy. Zdekoncentrowaliśmy się w ostatnich minutach i straciliśmy dwa gole. Pierwszą bramkę w sytuacji, w której nie powinniśmy stracić. Zawodnik jest kryty, jest bramkarz w krótkim rogu, a piłka wpada do siatki. Tu mam pretensje do wszystkich, że nie potrafili zażegnać tej sytuacji. Druga bramka to już w ogóle historia. Aż nie chce mi się wierzyć, że moi obrońcy takie kiksy popełniali. Trwało to od końcówki pierwszej połowy do końcowego gwizdka. W drugiej połowie fatalny kiks popełnił Jacek Maciorowski i tylko szczęście uchroniło nas od utraty gola - stwierdził szkoleniowiec Stalówki Janusz Białek.

Będzie zmiana w bramce?

Stal od dawna mogła liczyć na dobrą grę golkiperów. W tym sezonie bez formy jest pierwszy bramkarz Stali Tomasz Wietecha. Z kolei Stanisław Wierzgacz, który dotychczas był rezerwowym spisuje się dość dobrze. Wierzgacz praktycznie co spotkanie ma sobie coś do zarzucenia, mimo że prezentuje się bardzo dobrze. Tak też i było w sobotę. - Pierwsza bramka to mój błąd - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl. Trener Stali nie chciał po spotkaniu mówić, czy będzie zmiana w bramce Stalówki. Stwierdził jednak, że takie częste roszady nie będą dobrze wpływać na grę obu golkiperów. - Nie chciałbym się wypowiadać na temat, kto zagra w bramce Stali w następnym spotkaniu. Obejrzę sobie ten mecz, zobaczę jak to wszystko wyglądało. Nie chciałbym jednak doprowadzać do takiej sytuacji, że co błąd w pojedynku po którym tracimy bramki jest zmiana bramkarza. Doprowadziłoby to do sytuacji, że obaj bramkarze byliby, że tak powiem - elektryczni. Muszę zobaczyć to wszystko, ocenić jak te bramki wpadały, jednak również w pomiędzy słupkami powinno to wyglądać lepiej - powiedział Janusz Białek.

Podniosą się z kolan?

Już we wtorek w zaległym meczu Stal zagra na wyjeździe w Pruszkowie z miejscowym Zniczem. Nowym opiekunem tej drużyny został był szkoleniowiec zielono-czarnych Przemysław Cecherz. Stalowcy są podłamani po remisie z Motorem. Trener Stalówki wierzy jednak, że jego podopieczni są w stanie podnieść się po tym podziale punktów i osiągnąć korzystny rezultat. - Drużyna już w tym spotkaniu pokazała, że potrafi się podnieść. Prowadziliśmy 2:0, potem przegrywaliśmy i doprowadziliśmy do remisu. Potem zaatakowaliśmy, może trochę za bardzo, gdyż odkryliśmy się. Pokazaliśmy w tych dwóch ostatnich pojedynkach, teraz i w Łęcznej, że dyspozycja nie jest zła. Niestety popełniamy błędy, koszmarne błędy, po których tracimy gole. Na pewno wystawia to bardzo słabą ocenę linii defensywnej, a zresztą nawet całemu zespołowi grającemu w obronie. Jeśli przeciwnik sam nie może strzelić bramki, to my mu pomagamy. Stąd ta pozycja w tabeli i ten bałagan jaki mamy w lidze i w drużynie. Na pewno nerwy nie są dobrym doradcą, ale to nie są też zawodnicy, którzy pierwszy rok grają w tej lidze. Takie rzeczy to dla nich nie nowość. Prowadząc 2:0 skopaliśmy sobie sami mecz i to nie wystawia nam dobrego świadectwa - stwierdza Białek.

Uraz Falisiewicza niegroźny

W sobotę po jednym ze starć na murawę upadł obrońca Motoru Damian Falisiewicz. Okazało się, że uraz, który odniósł zawodnik jest na tyle groźny, że potrzebna będzie nie tylko zmiana, ale i wizyta w szpitalu. Okazało się jednak, że defensor ekipy z Lublina niedługo będzie mógł już biegać po murawie. - Damian Falisiewicz ma ranę szarpaną stawu kolanowego. Ten uraz spowodował, że ten piłkarz nie nadawał się już do powrotu na boisko. Trzeba było dokonać przymusowej zmiany i dokonałem roszady cofając na skrzydło Marcina Syrokę. Trzeba było zszyć tą ranę. Kwestią kilku dni jest powrót do gry tego piłkarza - zakończył szkoleniowiec Motoru Mirosław Kosowski.

Komentarze (0)