Wydawało się, że Kamil Grosicki usiądzie na ławce rezerwowych, ponieważ miał w nogach dwa mecze w reprezentacji Polski - tej dorosłej i młodzieżowej. - Przez ostatnie trzy dni trenowałem mniej, ale czuję się lekko zmęczony - wyjaśniał po meczu reprezentant Polski. W drużynie Miedziowych po raz pierwszy od roku na boisku pojawił się Grzegorz Bartczak. Przez wiele miesięcy leczył kontuzję kolana. Spotkanie rozpoczęło się minutą ciszy ku uczczenia pamięci zmarłego w piątek ojca Costy, zawodnika Zagłębia.
Apropo Costy - Franciszek Smuda poeksperymentował wystawiając lewego obrońcę na środku defensywy. Jak się okazało po spotkaniu - był to strzał w dziesiątkę.
Początek meczu nie był porywający. Częściej przy piłce byli gospodarze i jako pierwszy sygnał do ataku dał Dawid Plizga. Jego strzał z prawej strony pola karnego był jednak niecelny.
Kolejne dwie akcje należały do gości. Najpierw Marko Reich, a po chwili Grosicki zagrozili bramce gospodarzy. Wynik nie uległ jednak zmianie. Niemiecki skrzydłowy mógł w 22. minucie zaliczyć asystę. Jego dośrodkowanie z prawej strony boiska trafiło do Bruno, jednak Brazylijczyk zamiast strzelać zaczął dryblować i ostatecznie został zablokowany.
Do końca pierwszej połowy trzy okazję stworzyli sobie podopieczni Smudy. Najpierw idealną miał Dawid Plizga. W sytuacji sam na sam z Grzegorzem Sandomierskim fatalnie jednak spudłował. - Nawet na treningach trafia z metra w słupek - wzdychał po meczu trener Zagłębia. Po chwili lekki strzał Roberta Kolendowicza złapał Sandomierski, a tuż przed przerwą kilku zawodników Miedziowych minęło się z piłką po dośrodkowaniu Mateusza Bartczaka.
W przerwie Ilijan Micanski zastąpił Kolendowicza. Smuda znów zagrał jak z GKS-em Bełchatów - dwoma napastnikami, ale to Grosicki urwał się obrońcom Zagłębia 120 sekund po wznowieniu gry. Będąc już niemal przy samej linii końcowej oddał strzał, który na rzut rożny sparował Aleksander Ptak. Między 54., a 55. minutą ponownie strzelał Grosicki - za każdym razem niecelnie.
Wreszcie nadeszła 58. minuta i kapitalną interwencją popisał się Sandomierski, broniąc strzał głową Martinsa Ekwueme. Ale to nie był koniec popisów bramkarza Jagiellonii. Kilka minut później obronił w niesamowity sposób uderzenie z rzutu wolnego Plizgi. - Zamknąłem oczy i rzuciłem się w ten róg... - tłumaczył obrazowo bohater gości.
Kwadrans przed końcem Sandomierski ucałował słupek, w który chwilę wcześniej piłką trafił Micanski. Bułgar oddał w tej sytuacji strzał głową. Była to ostatnia tak groźna sytuacja w tym pojedynku.
Mecz zakończył się remisem 0:0, ale mógł się podobać. - Wydaje mi się, że z przekroju całego meczu był to ciekawy pojedynek. Te drużyny nie zasługują na te miejsca, które mają - podsumował Probierz.
KGHM Zagłębie Lubin - Jagiellonia Białystok 0:0
Składy:
KGHM Zagłębie Lubin: Ptak - Grzegorz Bartczak, Dinis, Łabędzki, Costa, Mateusz Bartczak (85' Caiado), Ekwueme, Hanzel, Kolendowicz (46' Micanski), Plizga (65' Kocot), Traore.
Jagiellonia Białystok: Sandomierski - Lewczuk, Stano, Cionek, Alexis, Reich (58' Jezierski), Hermes, Bruno, Jarecki, Grosicki, Frankowski (90'+2 Tumicz).
Żółte kartki: Dinis, Hanzel (KGHM Zagłębie) oraz Cionek, Stano (Jagiellonia).
Sędzia: Piotr Siedlecki (Warszawa).
Widzów: 7000.