- Wiedzieliśmy o tym, że ostatnie mecze Zagłębie rozstrzygało w pierwszej połowie. Uczulałem piłkarzy, by zwrócili na to uwagę - mówił Leszek Ojrzyński. Jego zawodnicy nie posłuchali ostrzeżeń trenera i po 45. minutach losy spotkania były przesądzone. Wynik otworzył Michał Filipowicz, który wykorzystał centrę najlepszego na boisku Adriana Pajączkowskiego. - Nieważne kto strzela, ważne, że znowu udało nam się dobrze rozpocząć spotkanie - skromnie skomentował Filipowicz, który do siatki rywala trafił w piątym kolejnym meczu.
Sosnowiczanie zupełnie zdominowali przeciwnika. Raków miał duże problemy z wyprowadzaniem akcji ofensywnych i wyglądało na to, że następne bramki są tylko kwestią czasu. W 30. minucie Krzysztof Myśliwy uciekł obrońcy i w sytuacji sam na sam pokonał Tomasza Laskowskiego. Napastnik Zagłębia miał rozpocząć mecz na ławce, ale na skutek kontuzji Marcina Lachowskiego w ostatniej chwili wskoczył do wyjściowej jedenastki. Wygląda na to, że może się w niej zadomowić na dłużej, bo jego kolega już od dłuższego czasu ma problemy ze ścięgnem Achillesa. - Tym razem mam złe przeczucia, bo praktycznie nie mogę stać na tej nodze - z grymasem bólu komentował Lachowski.
Raków praktycznie przespał pierwszą połowę. Gospodarze nie radzili sobie z agresywnie grającymi sosnowiczanami. Zagrożenie stwarzali wyłącznie po stałych fragmentach, gdy Zagłębie, zadowolone z dwubramkowego prowadzenia, odpuściło wysokie krycie. Najlepszą okazję miał Sebastian Foszmańczyk, którego strzał z kilku metrów ofiarnie zablokował Tomasz Łuczywek.
Obraz gry uległ diametralnej zmianie po przerwie. Raków ruszył do ataku i nagle okazało się, że częstochowianie potrafią grać kombinacyjnie. Kilkakrotnie udało im się pomysłowo rozklepać najlepszą w lidze obronę Zagłębia. Na lewej stronie rozszalał się Foszmańczyk, sporo ożywienia wnieśli też wprowadzeni młodzi piłkarze. Pod samą bramką podopieczni Ojrzyńskiego byli jednak wyjątkowo nieudolni. Nawet stając oko w oko z Adamem Benszem nie potrafili umieścić piłki w siatce. Jednocześnie coraz bardziej się odkrywali i nadziewali na kontry. Wynik mogli podwyższyć Myśliwy i Pajączkowski. Strzał tego pierwszego kapitalnie obronił Laskowski, drugi uderzył w słupek.
Niezadowoleni kibice złość wyładowali obrażając Ojrzyńskiego. W jego obronie na pomeczowej konferencji stanął trener Zagłębia. - Zupełnie nie rozumiem fanów Rakowa. To znakomity fachowiec. Robi tu naprawdę znakomitą robotę. Są dużo mocniejsze drużyny w tej lidze i w sytuacji w jakiej jest Raków, wyniki są bardzo przyzwoite. Kapitał tej drużyny to jej trener - mówił Pierścionek. Sam Ojrzyński niechętnie komentował sytuację. - To poniżej mojego poziomu. Nawet nie wiem o co im chodzi. Na meczu była moja żona, dzieci i to nie było dla nich przyjemne. Muszę wszystko sobie przemyśleć, ale skoro mnie tu nie chcą nie wiem czy jest sens to ciągnąć - mówił.
Raków Częstochowa - Zagłębie Sosnowiec 0:2 (0:2)
0:1 - Filipowicz 20'
0:2 - Myśliwy 30'
Raków: Laskowski - Mastalerz, Mizgajski (83' Pluta), Jankowski, Kowalczyk, Foszmańczyk, Orzechowski, Gliński, Jeremicz (58' Świerk), Sekulski (46' Gajos), Zachara (67' Witczyk).
Zagłębie: Bensz - Bednar, Hosić, Marek, Łuczywek, Bodziony, Szatan (90' Ryndak), Pach, Zajączkowski, Myśliwy (86' Balul), Filipowicz (77' Jaromin).
Żółte kartki: Szatan, Bednar, Marek (Zagłębie) oraz Jankowski, Foszmańczyk, Witczyk (Raków).
Sędzia: Jacek Małyszek (Lublin).
Najlepszy piłkarz Rakowa: Tomasz Foszmańczyk.
Najlepszy piłkarz Zagłębia: Adrian Pajączkowski.
Piłkarz meczu: Adrian Pajączkowski.